Sąsiedzkie problemy

32 4 8
                                    

Scaramouche miał nadzieję na chociaż jeden spokojny weekend. Wieczorem wrócił do swojego lokum styrany całym tygodniem; był na tyle zmęczony, że ledwo doczłapał z windy do drzwi wejściowych. Gdy tylko zakluczył za sobą drzwi, szybko się przebrał i wręcz rzucił na łóżko, chcąc jak najprędzej zasnąć. Normalnie był zawsze wkurzony, ale będąc śpiącym, było jeszcze gorzej. Przysięgał, że jeśli ktoś stanąłby teraz na jego drodze, byłby w stanie go udusić gołymi rękami.


Zasnął prawie od razu, kiedy tylko jego głowa spoczęła na poduszce.

~*~

Coś wybudziło go ze snu. Scaramouche powoli uchylił powieki, próbował zrozumieć, co się dzieje. Dźwięk. Zdecydowanie obudził go jakiś dźwięk. Chociaż... Może się przesłyszał? Albo wytworzył go jego mózg? Nie, na pewno był to prawdziwy dźwięk.

Na dworze było jeszcze ciemno, a przy obecnej porze roku nie mógł stwierdzić, czy dalej był wieczór, czy może wstał jeszcze przed świtem. Chwycił po swój telefon, który leżał na stoliku nocnym, od razu mrużąc oczy od oślepiającego blasku wyświetlacza. Wpół do dwunastej. Spał tylko jakieś półtorej godziny. Westchnął przeciągle i wtedy znowu rozległ się dźwięk, który go wybudził. Muzyka... ktoś puszczał muzykę. A dokładniej hard bass.
Już dobrze wiedział, kim był ten „ktoś".

Kurwa mać – zaczął narzekać w myślach, mimowolnie przetarł oczy i podniósł się z łóżka. Pieprzony debil, litości nie ma, o takiej godzinie... normalni ludzie przecież już śpią. Trzeba będzie coś z tym zrobić.

Wziął jeden z laczków, który leżał przy jego łóżku i zaczął nim uderzać w rurę od kaloryfera. Raz, dwa, trzy, cztery. Cóż, teraz obudzi resztę sąsiadów mieszkających w ich bloku, ale jakoś trzeba było zwrócić uwagę tego rudowłosego szczura.

Jego sąsiad był okropny. Mieszkał dwa piętra nad nim, grał w Ligę legend i często – nawet bardzo często – zachowywał się strasznie głośno, nie dając spokojnie żyć reszcie osób mieszkających w tym zasranym budynku. Głośna muzyka, jakieś imprezy. Scaramouche cieszył się, że większość dnia spędzał poza budynkiem, chociaż przez swoje pieprzone szczęście akurat, gdy on siedział w domu, sąsiad był najbardziej hałaśliwy.

Widzieli się zaledwie kilka razy, mijając się na klatce schodowej albo w windzie, ale fioletowowłosy za każdym razem posyłał mu mordercze spojrzenie. Nawet nie był pewny, czy znał jego imię, poza nazwiskiem wypisanym przy domofonie, oczywiście.

Dosyć tego. Muzyka dalej nie ustawała. Scaramouche postanowił, że przejdzie się do niego osobiście. Wsunął na siebie pierwsze lepsze ubrania, które znalazł oraz laczki i wyszedł z mieszkania. Wszedł do windy, która stała akurat na jego piętrze i nacisnął na guzik ósmego piętra. W głowie układał sobie dokładnie to, co zamierzał powiedzieć rudowłosemu, gdy go zobaczy na własne oczy.

Kiedy winda stanęła na odpowiednim piętrze, mężczyzna wyszedł i puścił ciężkie, metalowe drzwi, które za nim trzasnęły. Stając przed wejściem do mieszkania hałaśliwego sąsiada, uświadomił sobie, jak ściany tłumiły dźwięk... Nie mógł sobie wyobrazić, co musiały czuć te biedne osoby mieszkające na tym samym piętrze.

Zapukał w drzwi agresywnie. Raz – zero odpowiedzi. Drugi raz – też. W końcu, zamiast zapukać, dosłownie zaczął uderzać w nie pięścią i dopiero wtedy muzyka ucichła, a on usłyszał dźwięk przekręcanego zamka (aż dziwne, że taki imbecyl o tym pamiętał). Zza drzwi wychylił się młody, rudowłosy mężczyzna. I tu można było opowiedzieć o kolejnym powodzie, dla którego Scaramouche go nienawidził – był wysoki, wiele wyższy od niego. Sam ten fakt podnosił mu ciśnienie.

— Słuch...

Nie zdążył nawet nic powiedzieć, bo sąsiad od razu mu przerwał, rzucając srogą wiązanką przekleństw.

— Co ty odpierdalasz?! Zdajesz sobie sprawę, która jest, kurwa, godzina?! Normalni ludzie o tej porze już śpią, a ty napierdalasz hard bassem na cały blok! No żesz ja pierdole...

Rudowłosy zamrugał kilka razy, jakby próbując pojąć co mówi do niego Scaramouche, po czym zmarszczył brwi. Oparł się o framugę, otwierając drzwi do swojego mieszkania na oścież. Nie mógł zobaczyć za wiele, bo naprzeciw znajdywała się jedynie długa szafa, rozciągająca się najpewniej na cały korytarz.

— A co to za problem zwyczajnie zwrócić uwagę? Jakbyś zwyczajnie powiedział, ściszyłbym muzykę! — odpowiedział i skrzyżował ręce na piersi. Widocznie nie widział nic złego w swoim zachowaniu. — Nie musisz od razu mi tak nawalać w drzwi!

Nie muszę?! Chyba wręcz przeciwnie, bo to nie jest pierwszy raz, gdy odstawiasz takie klocki! — Scaramouche zaczął wywijać mu palcem przed twarzą, denerwując się jeszcze bardziej — Lepiej uszanuj ciszę nocną, bo niektórzy sąsiedzi są pożyteczni i mogą chcieć odpocząć po ciężkim tygodniu!

— Ta? Jakoś nie widzę, żeby komukolwiek poza tobą to przeszkadzało!

Zanim Scaramouche zdążył w ogóle pomyśleć o jakiejkolwiek odpowiedzi, chłopak zamknął drzwi z rozmachem, nawet nic nie mówiąc. Po prostu zamknął je i wrócił do dalszego słuchania muzyki. Tym razem jeszcze głośniej. Czuł się, jakby rudy po prostu pokazał mu wielkiego faka. Masz ci babo placek.

— Do widzenia! — krzyknął sarkastycznie w stronę drzwi (chociaż lokator i tak go nie usłyszał) i postanowił wrócić do swojego mieszkania, bo nic więcej nie wskóra.

Leżał przez kilka godzin z głową przykrytą poduszką, a zasnął dopiero nad ranem, chociaż spodziewał się, że tej nocy już w ogóle nie pośpi. Muzyka ucichła dopiero koło wpół do pierwszej, może trochę wcześniej. Naprawdę, reszta ich sąsiadów musiała mieć nerwy ze stali (albo wszyscy kupili zatyczki do uszu), skoro żadnemu z nich nie przeszkadzała głośna muzyka albo inne hałasy dochodzące z mieszkania ich ukochanego sąsiada.

~*~

Gdy w poniedziałek Scaramouche wychodził z klatki, zauważył kartkę przyczepioną do szyby drzwi wejściowych ich bloku. Zatrzymał się na chwilę, by zobaczyć, czy nie jest to jakaś ważna informacja. Nie było to nic napisanego przez spółdzielnię, ale zdecydowanie poprawiło jego humor – na kartce drukowanymi literami było napisane „SĄSIADA SPOD 22-KI PROSIMY O ZACHOWYWANIE SIĘ CISZEJ I USZANOWANIE CISZY NOCNEJ, BO W INNYM PRZYPADKU BĘDZIEMY ZMUSZENI ZAWIADOMIĆ O TYM POLICJĘ. Z POWAŻANIEM, MIESZKAŃCY BLOKU". Scaramouche nie miał pojęcia, kto dokładnie to napisał, ale trzeba było przyznać, że ucieszyła go ta wiadomość. Uśmiechnięty, wyszedł na dwór. Może w końcu ten szczur się ogarnie.

Genshin Impact - Polska AUDonde viven las historias. Descúbrelo ahora