Jak to się zaczęło

48 9 7
                                    

Był piękny dzień, jak wszystkie do tej pory, lecz zaraz miało się to zmienić przez pewnego węża imieniem Crawly. Oślizgły, żółtooki, czarno-czerwony gad. Eden, jak i cała dotychczasowa ludzkość, po raz pierwszy miała zostać splamiona grzechem. Stało się to gdy Ewa i Adam wspólnie zjedli zakazany owoc, będąc kuszonym przez szepty powolnie pełznącego demona.

Aziraphale, Zwierzchnictwo a także strażnik bramy wschodniej z platynową, kręconą czupryną, stał na murze i załamany wpatrywał się w dal w byłych już mieszkańców Raju. Zastanawiał się, czy dobrze postąpił oddając im swój płonący miecz. Czuł delikatny wiatr na swojej skórze, lecz to nie poprawiało jego humoru w żadnym stopniu. W głowie anioła roiło się od niespokojnych myśli. -Nie powinienem tego robić... ale, z drugiej strony...- Starał się myśleć optymistycznie, ale ciężko jest mieć dobre nastawienie, gdy to co właśnie zrobiłeś może sprawić wiele kłopotów.

Demon Crawly miał zamiar wślizgnąć się na ścianę granicy niebiańskiego ośrodka - Hej, Crawly!- Wrzasnął Agares. Wyjątkowo ekstrawertyczny demon odwagi. Crawley obrócił się i zaczął przemieniać się w swoją dwunożną formę. - Nie chcesz świętować swojego dokonania?- Powiedział książę z lekkim uśmiechem na twarzy. Co się mu z resztą dziwić. Skosztowanie przez pierwszych ludzi zakazanego owocu było dla piekła więkim triumfem i środkowym palcem w stronę Nieba.

-Jakoś nie czuję potrzeby...- Odpowiedział upadły anioł wyraźnie niezainteresowany rozmową. -No weź!- Nalegał -Wszyscy będą!- Uśmiechnął się zachęcająco. Crawley spojrzał na niego niemrawo i westchnął. -No dobra.- -To chodź.- Agares zaczął prowadzić współpracownika do piekielnego portalu. -Swoją drogą, co ty tam robiłeś przy tym murze?- Zapytał zaciekawiony książę. Rudy demon mu nie odpowiedział. Skupiał bowiem swoją uwagę na czymś innym. Tym czymś było dziwne przeczucie, że coś ważnego miało się stać, ale się nie stało. Jakby miał coś tuż przed nosem a to coś mu umknęło. Jakby coś poszło niezgodnie z niewypowiedzianym planem. Jakby czegoś brakowało.

Inne demony witające wężowego diabła w piekle i gratulujące mu odwróciły trochę jego uwagę, ale nie na długo.

Aziraphale czuł się identycznie. Wpatrywał się nieruchomo w dwójkę oddalających się ludzi. Z zamyśleńia wyrwały go spadające na niego krople. Spojrzał w górę patrząc na pierwszy deszcz w historii a następnie w lewo. Przyglądał się miejscu obok niego jakby powinno coś tam być, ale... nie ma.

Bad Omens czyli coś poszło nie takUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum