Rozdział 2

10.9K 369 23
                                    

Pierwsze dni po powrocie do Nowego Jorku nie były łatwe. Próbowałam skupić się na pracy, jednak nie wychodziło mi to za dobrze. Na szczęście przez cały czas miałam przy sobie Charliego, który robił wszystko, żebym tylko czuła się lepiej.

Tego dnia miałam mieć ostatnie przymiarki przed galą. Jak się okazało mój przyjaciel był totalnym perfekcjonistą, a na moim wyglądzie zależało mu bardziej, niż mnie samej. Myślałam, że jedno przymierzenie sukienki wystarczy, jednak Charlie co chwilę znajdował coś do poprawienia. I w taki właśnie sposób spędzałam w jego pracowni niemal całe dnie. Raz nawet zdarzyło mu się wpaść w taki wir pracy, że musiałam z nim siedzieć do nocy, praktycznie prawie przysypiając na małej kanapie, która znajdowała się w jednym z pokoi.

Jadąc do pracowni obawiałam się, że tego dnia również mu się coś nie spodoba i będę musiała przez kolejne godziny wysłuchiwać jego wywodu o tym, że to nie w sukience jest problem, a to po prostu jak mam krzywą postawę i za bardzo się garbię. Tak, kilka razy się o tym nasłuchałam. Zdecydowanie byłam jego znienawidzoną modelką.

W aucie jak zawsze panowała cisza. Byłam raczej słabym kompanem do rozmowy, więc mój ochroniarz chcąc, czy nie, był na nią skazany. Noah, bo tak właśnie miał na imię pracował dla mnie już w Anglii. Zatrudniła go jeszcze moja matka i od tego czasu nie opuszczał mnie nawet na krok. Nigdy nie miałam z nim głębszej relacji, jednak przez tyle lat zdążyłam przyzwyczaić się do jego towarzystwa, a nawet i je polubić.

Po kilku dużących się minutach udało nam się w końcu dotrzeć do pracowni Wilsona. Za każdym razem jak tam byłam, podziwiałam cały budynek i to ile serca mój przyjaciel włożył w stworzenie tego miejsce. Miłość połączona z pasją, była dobrze widoczna już od zewnątrz, choć prawdziwe piękno kryło się w środku.

Noah pozostał w samochodzie, jak go prosiłam, a ja ruszyłam do wejścia i już po chwili znalazłam się w ciepłym budynku. Nowy Jork ostatnio nas nie rozpieszczał jeśli chodziło o pogodę. Nic dziwnego, w końcu był środek zimy.

- Charlie, już jestem! - krzyknęłam, jednocześnie ściągając swój płaszcz.

Rozejrzałam się dookoła, jednak nigdzie nie dojrzałam Wilsona. Pracownia była otwarta, co oznaczało, że musiał gdzieś tu być. Już chciałam zacząć go szukać, gdy moją uwagę przykuła uszyta specjalnie dla mnie sukienka. Podeszłam do manekina, na którym wisiała i tak, jak za pierwszym razem, dotknęłam jej najdelikatniej, jak tylko potrafiłam. Była dopracowana w każdym, nawet najdrobniejszym szczególe i miałam wrażenie, że jeden nieostrożny ruch i mogłabym ją zniszczyć. Do tego nie chciałam narażać się na gniew Charliego, który chyba by mnie zabił, gdybym coś zniszczyła.

Przyglądałam się kreacji i nie mogłam uwierzyć, że już za kilka dni zobaczy mnie w niej cały świat. W takich momentach, jak ten, dopiero do mnie docierało, że naprawdę spełniłam swoje marzenia. Spełniłam również obietnicę, którą złożyłam ojcu jako mała dziewczynka i zostałam gwiazdom.

- Jest naprawdę śliczna - usłyszałam za plecami czyiś głos. Podskoczyłam wystraszona i szybko odwróciłam się w stronę nieznajomej blondynki. Dziewczyna zorientowała się, że mnie przestraszyła i pośpiesznie dodała. - Och przepraszam, nie chciałam cię nastraszyć - nieśmiało się uśmiechnęła i zrobiła krok w moją stronę. - Jestem Olivia - trochę niepewnie wystawiła rękę w moją stronę, jednak jej wszystkie obawy zniknęły, gdy odwzajemniłam.

- Vanessa.

- Nie musisz mi się przedstawiać - przerwała mi rozbawiona. - Dobrze wiem kim jesteś. Uwielbiam oglądać filmy, w których grasz i jestem pewna, że widziałam wszystkie - mówiła podekscytowana, na co ja jedynie lekko się uśmiechnęłam. Takie słowa słyszałam bardzo często, a jednak nigdy nie wiedziałam, jak miałam się w takich momentach zachowywać.

Spoiled souls [ZOSTANIE WYDANE]Where stories live. Discover now