Światło w tunelu

18 1 0
                                    

Krople deszczu odbijały się od szerokiego okna dachowego, które było jedynym - obecnie niezbyt skutecznym -  źródłem światła   w przestronnym pokoju na poddaszu. Właściwie oświetlało jedynie stojące pod nim biurko, które stanowiło coś w rodzaju centrum pomieszczenia. Spływające z góry światło odbijało się od liści olbrzymiej monstery, która górowała nad całą inwencją twórczą znajdującą sie na blacie. Okładki zeszytów, które jeszcze w maju były zadbane, z racji trwających od kilku tygodni wakacji zostały rzucone w kąt. Nieliczne długopisy porozrzucane były wśród wszelkich kolorowych mazaków, farb oraz kredek. Na samym środku znajdowały się szkice różnych roślin, zwierząt czy miejsc. Przede wszystkim jednak cały blat zastawiony był książkami. Całe ich stosy niemal szczelnie pokrywały wszystkie wolne miejsca na biurku. 

Gdyby było jaśniej, od razu dałoby się zobaczayć całe regały znajdujące się wzdłuż dłuższej ściany  pokoju. One również wypełnione były po brzegi. Osobna półka, przeznaczona na książki do biologii i chemii, po które przyszli maturzyści sięgali wyjątkowo często i z  wyjątkową odrazą, straszyła olbrzymią biologią Cambella, która wyglądała jakby lada moment miała zlecieć z  przeznaczonego jej miejsca. Ale się trzymała. 

Oprócz regałów, w pokoju znajdowała się również szafka nocna, na której stała zgaszona lampka, zdobiony notes w skórzanej oprawie oraz cieżki długopis, z wygrawerowanym napisem "Katie Evans".  Nawet nienajbystrzejsi goście szybko zapewne powiązaliby ten fakt z leżącą na łóżku, które stanowiło ostatni element wyposażenia pokoju, czarnowłosą dziewczyną. Na oko wyglądała na nie więcej niż 16 lat, więc niewiele osób, które widziałoby ją pierwszy raz w życiu, byłoby w stanie uwierzyć że bliżej jej już do 18. urodzin, niż do 17. Oczy miała przymknięte, a jej czarne rzęsy kontrastowały z bladą cerą. Nie miała na sobie makijażu, a dawne upodobania dziewczyny do strojenia się, zdradzało tylko oprawione w ramkę zdjęcie, które wisiało nad jej łóżkiem. Stała tam, w towarzystwie roześmianej blondynki. Obie były na nim pięknie ubrane oraz pomalowane. Osoba postronna zapewne pomyślałaby, że wracają właśnie z jakiejś imprezy. Było to w sumie bliskie prawdy, bo zdjęcie wykonano w dniu 16. urodzin blondynki. Prawie dwa lata wcześniej. 

Tymczasem czarnowłosa istota leżąca na łóżku w niczym nie przypominała siebie ze zdjęcia. Wyglądała o wiele naturalniej, a jednocześnie biła od niej pewna nostalgia. Nie płakała, ale coś w wyrazie jej twarzy zdradzało, że robiła to wcześniej już wiele razy. Teraz jednak ewidentnie próbowała zasnąć. Jej powieki co chwilę jednak samowolnie się podnosiły, ukazując ciemne oczy, przywodzące na myśl nocne niebo. Im szczelniej i mocniej próbowała je zamknąć, tym bardziej pozostawały one jednak otwarte. Zupełnie, jakby nie mogły przestać kontrolować otaczającego je świata. Jakby ani na moment nie mogła pozostać sama ze sobą. 

Gdy tylko próbowała odciąć się od świata, w jej głowie scena po scenie, odgrywały się wydarzenia, które ją prześladowały, a które nigdy nie powinny były mieć miejsca. Każdy z tych snów zaczynał się od słońca, drzew, łąki... pięknego lata. Katie siedziała z przyjaciółką koło mostu. Robiły sobie zdjęcia, gadały, śmiały się. Czas mijał, a one zdawały się nie zauważać zachodzącego słońca. W końcu, do świadomości dziewczyny przebijał się fakt, że jest ciemno, a jej komórka jest wyłączona. Rodzina panikuje ze strachu. Widzi brata, który idzie w jej kierunku bo poszedł jej szukać. Widzi również pędzące audi. Dalej jest tylko ciemność. Ciemność i krzyk. A po tym krzyku cisza. Czy to był krzyk Vicenta? A może jej własny? A może na moment cały świat zaczął krzyczeć, przerażony tym, co się stało. 

Życie nigdy już nie mogło być takie samo. Do momentu pogrzebu Katie nie odezwała się chyba do nikogo. Siedziała tylko w tym pokoju, dokładnie tak samo jak teraz. Leżała na łóżku. W uszach miała słuchawki. Słuchała głośnej muzyki, która zagłuszała jej własne, zabójcze myśli. Poczucie winy ciążące na dziewczynie było druzgocące.  Nigdy nie miała jakiejś bardzo dobrej relacji z bratem, ale sam fakt, że...  w myślach niejednoktrotnie dziewczyna sięgała już po alkohol i narkotyki. Gdzieś w świadomości utkwił jej jednak fakt, że William całe życie był takim rozwiązaniom bardzo przeciwny. Jeżeli mogła cokolwiek dla niego zrobić, to właśnie spróbować sobie poradzić... i znów nieskutecznie próbowała zamknąć oczy. Ciągle z tym samym skutkiem. 

Plany snu skutecznie przerwały jednak dopiero kroki na schodach, które zawsze słychać było już od pierwszego stopnia. A ponieważ każdy, kto chciał się dostać fo pokoju na poddaszu, musiał pokonać 24 stopnie, Katie zawsze miała chwilę na oporządzenie się. Tak samo teraz, zdecydowanym ruchem wyskoczyła z łóżka i jednym dotknięciem zapaliła światło. Przez krótki moment zakręciło jej się w głowie. Musiała oprzytomnieć. 

- Dlaczego do diabła siedzisz w takich egipskich ciemnościach?! Gdyby twoja siostra nie powiedziała mi, że cię tu znajdę, nawet bym nie szukała - usłyszała na powitanie. Głos był jednak na tyle łagodny, że wywołał na twarzy brunetki nikły uśmiech. Powolnym ruchem odwróciła się w stronę jego właścicielki. Wprawne oko od razu rozpoznałoby w niej dziewczynę ze zdjęcia. Kręcone blond włosy opadające na ramiona w połączeniu z błękitnymi, jasnymi oczami, stanowiły obiekt zazdrości wielu dziewcząt. Ale blondynka zdawała sie jakby tego nie zauważać. Jej pełne usta większość czasu szczerzyły się w przepięknym, ciepłym uśmiechu, który wpływał na ludzi jak lekarstwo. "Nawet, gdybym bardzo się postarała, nigdy bym nie potrafiła wywołać takiego efektu" - pomyślała z żalem Katie. Z pewnym zdziwienie jednak zauwazyła również, że tym razem przyjaciółka nie zaszczyca świata swoim uśmiechem. Wręcz przeciwnie. Wyglądała na przejętą i zestresowaną. 

 - Może usiądziesz, Nixie? - Zaproponowała Katie po chwili namysłu.                                                               - W sumie, chętnie - odparła dziewczyna. Na dłuższą chwilę pogrążyła się we własnych myślach. Jakby szykowała się do niezwykle ciężkiego zadania. -Katie... - zaczęła w końcu niepewnie. Brunetka posłała jej niepewne spojrzenie, nie wiedząc czego się spodziewać po przyjaciółce. - Ja wiem, że to wszystko było dla ciebie bardzo trudne. I w pełni cię rozumiem - "Znowu zacznie rozdrapywać stare rany" - pomyślała z przestrachem Katie. - Ale martwi mnie to, jak bardzo samotną stałaś się osobą. Czas spędzasz głównie sama. Głównie tutaj. Nie dałabyś się gdzieś wyciągnąć? Nie chciałabyś spędzić trochę czasu z ludźmi?

Dopiero po wypowiedzeniu tych słów, Nixie odważyła się spojrzeć na przyjaciółkę. Znała ją jak nikt inny, i doskonale wiedziała że już po pierwszym spojrzeniu będzie w stanie ocenić jej rekację. Ale - ku jej zaskoczeniu - nie zobaczyła utkwionych w siebie ciemnych oczu, smutnego uśmiechu, warg układajacych się jakby w wyraz "przepraszam". Nic z tego. Katie po prostu stała, patrząc się przez okno. Biła od niej niezrozumiana siła, czego nie wyczuwało się od bardzo dawna. Nixi ze zdziwieniem stwierdziła, że to przez wyprostowaną postawę brunetki. Tak naprawdę nie można było stwierdzić do jakiej odpowiedzi zbiera się dziewczyna. Stała tak dłuższą chwilę, piękna i nieruchoma. Bez cienia jakiegokolwiek żalu, że Nixie zdecydowała się jej zaproponować coś takiego. W zasadzie chyba tego brunetka obawiała się najbardziej - cichego wyrzutu, że ingeruje w sposób przeżywania przez dziewczynę żałoby.  Blondynka zanurzyła się w rozważaniach, z których wyrwał ją dopiero powolny ruch Katie. Dziewczyna opuściła głowę, rozejrzała się dookoła siebie, a dopiero później obdarzyła Nixie spojrzeniem, z którego biło zdecydowanie. 

-Wiesz, że nie mogę ci tak jednoznacznie powiedzieć nie? - powiedziała tonem szczerze zdziwionym. - Ale... jeżeli tak pomyśleć, nie mogę spędzić całego życia tutaj. Może wyjazd to nie jest taki zły pomysł... - dopiero do ostatniego zdania wdała się nuta zwątpienia, ale Nixie to już nie interesowało. Przytuliła do siebie mocno przyjaciółkę i głaszcząc ją po włosach powiedziała tylko cicho - tak bardzo się cieszę, że powoli odzyskuję dawną ciebie...  jesteś mi tak bardzo bliską osobą i zrobię dużo, nawet nie wiesz jak dużo, aby ciebie znowu nie stracić. 



To zostanie między namiWhere stories live. Discover now