Wyjazd

10 1 0
                                    


Słońce jeszcze nie wstało i nawet się do tego nie zbierało, kiedy Katie pośpiesznie czesała swoje ciemne włosy i w myślach odtwarzała listę rzeczy do spakowania, aby upewnić się że wszystko wzięła. Stres wywołany pakowaniem  narastał w niej od wczoraj, a teraz stał się na tyle nieznośny, że z głośnym westchnięciem usiadła na łóżku, odłożyła szczotkę obok siebie i zmrużyła oczy. Jej przyjaciółka miała być tu lada moment. Już tydzień wcześniej zdecydowały, że zamówią taksówkę pod dom Katie na godzinę 4:30, aby zdążyć na oddalone o pół godziny drogi lotnisko,  na którym powinny mieć godzinę na ogarnięcie wszystkiego przed odlotem samolotu. Jednak zegar ścienny wskazywał już dwadzieścia po, a Nixie - zwykle tak punktualnej i zorganizowanej -  nadal nie było. 

Katie doskonale zdawała sobie sprawę, że właśnie przeżywa ostatnie chwile spokoju w swoim bezpiecznym azylu. Rozejrzała się niespiesznie. Dawno nie przeprowadzała tu takich porządków, jak przed wyjazdem, tak że teraz nie mogła oderwać wzroku od lśniącego blatu. Wszystkie regały były odkurzone, okładki przetarte. Brunetka poczuła się wręcz trochę nieswojo. "Jak w bibliotece" - pomyślała. Przez głowę przeszło jej także, że może powinna wziąć ze sobą jeszcze jakąś książkę.  Pomimo, że jej walizka wyglądała jakby miała zaraz pęknąć, zdjęła z półki jedną z większych pozycji. Wielka, czarna księga, z wyjątkowo przyjemnym papierem i miękką okładką. Złotymi literami widniał na niej znajomy tytuł "Igrzyska Śmierci". Chociaż czytała te książkę już milion razy, nigdy nie miała dość. Teraz tak samo doskonale zdawała sobie sprawę, że nie będzie już w stanie odłożyć jej na półkę. Ciężko wypuściła powietrze i podjęła wszelkie starania, aby książka zmieściła się do walizki. Zamek udało jej się dopiąć dopiero po dłuższej chwili starań, a była tym tak pochłonięta, że zupełnie przeoczyła kroki na schodach.                                                                                                                                                                                       

- No ja nie wierzę! - Okrzyk był tak gwałtowny, że Katie prawie podskoczyła. - Do dzisiejszego ranka nie wierzyłam, że faktycznie pojedziesz. Życie bywa zaskakujące. - Szczery uśmiech rozjaśnił twarz blondynki. Obecność Nixie zdawała się ogarniać całe pomieszczenie. Zupełnie, jakby ktoś zapalił światło.  Tym razem jednak, oprócz uśmiechu, wniosła ze sobą również dużo chaosu.                                                                                                                                                                                        - Cześć Nixie - odpowiedziała niespiesznie Katie. Domknęła walizkę i wstała, aby przytulić przyjaciółkę.  - No widzisz, też się nie spodziewałam. Jeżeli mam być szczera, do teraz tłumiłam chęć ucieczki, ale skoro już jesteś, to chyba nie ma odwrotu - dodała z przekąsem. Uśmiechnęła się jednak,  najbardziej życzliwie jak potrafiła. Przykucnęła jeszcze na moment, aby podnieść swoją torbę, a kiedy za trzecim razem jej się to udało, akurat podjechała taksówka. Podekscytowana Nixie od razu zbiegła ze schodów i natychmiast zaczęła luźną pogawędkę z panem taksówkarzem. Nigdy nie miała oporu, przed rozmawianiem z obcymi ludźmi. Katie potrzebowała dłuższej chwili na zejście, po pierwsze dlatego, że każdy krok wymagał od niej uwagi i poświęcenia - niosła w końcu olbrzymią walizkę - a po drugie dlatego, że chciała się jeszcze pożegnać z rodzicami. Pomyślała przez chwilę, że być może jeszcze śpią, ale w głębi duszy liczyła, że jeszcze uda jej się z nimi porozmawiać. Dla nich również to musiał być stres. 

Kiedy udało jej się dotrzeć na dół, zastała ich obu już na nogach. Faktycznie wyglądali na bardzo przejętych. Nie było w tym w sumie nic dziwnego - ich córka pierwszy raz od tak dawna zdecydowała się gdzieś wyjechać.  Jennifer Evans, piękna kobieta, której nikt nie posądziłby, że ma już na karku 45 lat, wyglądała  po prostu jak bardziej doświadczona wersja córki. Gdyby nie zmarszczki ozdabiające jej twarz i pojedyncze siwe włosy odznaczające się w zgrabnie związanym koku,  można by wziąć je za siostry. Efekt ten powielał się zwłaszcza kiedy poznało się obie dziewczyny bliżej - z charakteru były bowiem identyczne. Michael Evans, mąż Jennifer,  często śmiał się że jego żona i córka dzielą wspólny mózg, gdyż często rozumieją się bez słów. "To taka telepatia, której ja nigdy się nie nauczę!" - narzekał wtedy. Teraz jednak żadna z nich nic nie mówiła. Jennifer tylko przyglądała się dziewczynie, ale Katie była na to przygotowana.  Jej mama już po prostu taka była. Zapewne nawet gdyby chciała, nie umiała by dobrać słów, aby wyrazić to co czuła. Ale teraz nawet nie chciała nic mówić. Jej spojrzenie wyrażało cały stres, ale i całą troskę. Było w nim też sporo ekscytacji, co poniekąd ucieszyło Katie. Ostatecznie również  uznała mówienie czegokolwiek za zbędne i po prostu podeszła  przytulić mamę. Michael był zdecydowanie bardziej ekspresyjny, pomimo że tym razem tylko się uśmiechał.                                    - Mam nadzieję, że ci się spodoba.  -powiedział w końcu swoim zwykłym, spokojnym tonem. Gdyby Katie nie znała go prawie osiemnaście lat, zapewne uznała by, że jej wyjazd po prostu w ogóle go nie interesuje. Ale każdy, nawet najdrobniejszy ruch, zdradzał u niego pewne napięcie.  - Sam byłem na kilku takich wyjazdach za młodu. Poznasz ludzi, dobrze ci to zrobi. O nic się nie martw kruszynko - dodał na koniec, dając jej całusa w czoło. Katie wykrzywiła sie odruchowo, jak zawsze kiedy ktoś jej niespodziewanie dotykał, a  po chwili odwzajemniła uśmiech.                    - Tak naprawdę nie miałam z Nixie szans - powiedziała po chwili. - No, ale wierzę że będzie dobrze. Spróbujcie... się tu o mnie mimo wszystko nie martwić - dodała jakby po chwili namysłu, po czym odwróciła się i skierowała swoje kroki ku wyjściu z pokoju. - Kocham was - rzuciła jeszcze w drzwiach i dopiero wtedy na dobre opuściła pomieszczenie. 

Kiedy wyszła na zewnątrz,  ku swojemu zdumieniu odkryła że ptaki pomimo tak wczesnej pory już zaczęły śpiewać. Niebo powoli się rozjaśniało, tak że nawet bez światła przydrożnej latarni bez problemu zobaczyłaby kierowcę, pakującego walizki do bagażnika.  Na widok pasażerki uśmiechnął się nonszalancko.                                                                                                                                          - Witam młodą damę - zaczął wytwornie. - Czy panią również zabieram dziś na lotnisko? Jeżeli tak, bez zbędnego przedłużania proszę wsiadać. - Po tych słowach podszedł i wziął od niej ciężką torbę. Katie patrzyła przez chwilę jak zaczarowana, z jaką lekkością mężczyzna niósł torbę, którą ona ledwo mogła podnieść.  Po chwili kierowca  złapał jej spojrzenie.                               - Dzień dobry, dziękuję - odparła nieco speszona Katie. Z ulgą usadowiła się na tylnym siedzeniu obok blondynki, gdzie nie musiała kontynuować dialogu z kierowcą.                                                         - Żebyśmy się tylko nie spóźniły! - rzuciła Nixie, wskazując na zegar wskazujący 4:40. Katie nie podzielała jednak jej obaw, więc tylko oparła głowę o fotel.  Wyjrzała tęsknie przez okno. "Pa pa bezpieczny domku" - pomyślała nostalgicznie.                                                                                                       - Czy  ty mnie w ogóle słuchasz? - zirytowała się jej przyjaciółka. Katie spojrzała na nią nieobecnym spojrzeniem. Po chwili jednak skupiła myśli.                                                                                    - Na spokojnie. Wiesz, tak teraz myślę, że nie pamiętam czy kiedykolwiek leciałam samolotem.  - odparła po chwli.                                                                                                                                                                   - No nie żartuj - Nixie spojrzała z niedowierzaniem na przyjaciółkę. - Ty tak na poważnie? - Upewniła się nie spuszczając z niej wzroku. - Lecisz dzisiaj pierwszy raz?                                                    - Chyba na to wychodzi. - Katie chciała jeszcze coś dodać, ale w tym momencie kierowca wsiadł do auta, po czym ruszyli. Przez większość czasu droga mijała dziewczynom w milczeniu. Dla każdej z nich było to jednak inne milczenie. Nixie snuła już bowiem w głowie plany na najbliższe dni, a Katie po prostu starała się nie myśleć o tym, że to pierwszy taki wyjazd, o którym nigdy nie opowie Vincentowi.                                                                                                                                                           

- Dokąd panie lecą? - Dźwięczny głos kierowcy przerwał świętą ciszę panującą w pojeździe. Nixie natychmiast się ożywiła.                                                                                                                                                       - Och, na obóz językowy do Walencji. Słyszałam że jest tam przepięknie. No i bardzo ciepło, co na pewno dobrze mi zrobi. Mam dosyć naszego wiecznego deszczu.                                                           - Znając nasze szczęście jak tam dojedziemy i tak zacznie padać - dogryzła jednak Katie.                  - Nawet tak nie mów! Na pewno będzie super, mówię ci.        


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 29, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

To zostanie między namiWhere stories live. Discover now