Rozdział 1

18.6K 1.7K 846
                                    

19 lat później


Wskazówki zegara wskazywały wczesne przedpołudnie, gdy Valentin zjawił się w De Ville Tower, wyglądając jak chodzące nieszczęście i brak jakiejkolwiek klasy w jednym. Ani trochę nie przypominał człowieka noszącego nazwisko najbardziej szanowanej rodziny w całym Seattle.

Nie zważając jednak na zdziwione spojrzenia, jakie rzucali mu ludzie, których mijał, Valentin pewnie kroczył ogromnym marmurowym holem serca rodzinnej firmy w kierunku trzech wind. Tylko jedna z nich mogła zawieść go do miejsca, do jakiego tak bardzo się śpieszył.

Aby ją przywołać, musiał tylko wbić pięciocyfrowy kod na elektronicznym panelu. Kod, którego nie pamiętał.

– Skup się, kretynie – westchnął, przybliżając palce do klawiatury. – 55068.

Na panelu pojawił się podkreślony na czerwono komunikat – ''Błędny kod. Trzykrotne wprowadzenie błędnego hasła spowoduje zablokowanie się systemu oraz wezwanie pracownika ochrony.''

Druga próba.

– 55098.

''Błędny kod. Trzykrotne wprowadzenie...''

– Kurwa – zaklął siarczyście, sprawiając, że stojąca nieopodal staruszka posłała mu karcące spojrzenie.

Valentin obdarzył ją czarującym uśmiechem. Nikt nie posiadał bowiem równie zwodniczego uśmiechu, co mężczyźni noszący nazwisko De Ville.

Kobieta odpowiedziała mu natomiast grymasem, po czym wsiadła do innej windy.

A jemu pozostała już tylko jedna próba.

– 55099.

Drzwi windy się rozsunęły, na co Valentin odetchnął z ulgą. Poprawiając szary płaszcz, wszedł do środka.

W lustrze napotkał własne odbicie. Patrzył na niego wysoki mężczyzna o typowych dla De Villów cechach – ciemnych włosach, ciemnych oczach i bladej skórze. Pod jego oczami dodatkowo dostrzec można było także cienie, skutki nieprzespanej nocy, którą spędził w klubie w centrum miasta.

Tymczasem winda zdążyła ominąć wszystkie 47 pięter i dotarła do ostatniego. Wstęp mieli do niego tylko nieliczni. W tym również Valentin, gdy akurat nie zapominał kodu do windy.

Na jego widok siedząca za recepcją Rina wyraźnie przewróciła oczami, nie kryjąc ani irytacji, ani zmęczenia rozmową, która jeszcze nie zdążyła się odbyć.

– Rina, słoneczko moje...

– Daruj sobie te słodkości, Val. Nie dam ci się zaprosić na kolację. Ani teraz, ani nigdy. Nie zaciągniesz mnie do łóżka, nie ważne, jak bardzo byś się starał.

– Nie mam tego w planach – zapewnił. – Przynajmniej nie dzisiaj. Przyszedłem do brata.

– Prezes jest zajęty i prosił, aby aż do lunchu mu nie przeszkadzać.

– Tak, wiem. Od godziny nie odbiera ode mnie telefonu. Dlatego musiałem do niego wpaść. Byłbym wdzięczny, gdybyś poinformowała go o tym, że chcę się z nim spotkać. To ważne.

Na pięknej twarzy Riny znów pojawił się ten sam grymas, który Valentin widział już wiele razy. Spełniła jednak jego prośbę i sięgnęła po telefon.

Lust [18+]Where stories live. Discover now