Rozdział 14.

641 69 49
                                    

💰PANTALONE💰

Właz, którym przeszli do wnętrza głowy Golema, faktycznie jest zamknięty. Co gorsza, Pantalone zauważa, że lampy świecące wokół przejścia zgasły, jakby zasilanie zostało od nich odcięte.

– Nic nie zrobiłem! – woła ten facet, Froderock, czy jak mu tam. – Kiedy wyszedłem z ładowni, już tak było!   

Wskazuje na pomieszczenie najbliżej wejścia, jego ręka się trzęsie. Dottore nie zwraca na razie na niego uwagi, kieruje się do włazu i kładzie dłoń na zaciśniętych spiralach wewnątrz niego. Przechodzi wzdłuż przejścia, raz drugi, wreszcie znika w ładowni na parę minut i w końcu wraca z kwaśną miną.

– Nie sądzę, aby to była twoja wina – mówi w końcu do roztrzęsionego mężczyzny, na co ten oddycha z ulgą. – Moc zasilania jest na wyczerpaniu, każda dodatkowa akcja nadwyręża niskie pokłady energii, które powoli zaczynają zanikać w poszczególnych sekcjach.   

Niby nie mówi niczego konkretnego, a jednak Pantalone szybko wnioskuje, że to oni doprowadzili do takiego obrotu spraw. Widocznie aktywowanie chronionych krypteksem drzwi spowodowało zamknięcie innych.

– Więc należy przekierować energię z powrotem do głównego włazu – stwierdza Pantalone i wydaje mu się to całkiem prostym rozwiązaniem, mimo to nikt się nie rusza, by poczynić ku temu kroki.   

Od początku tej wyprawy widać, że czują respekt przed Dottore i choć próbują działać na przydzielonych im stanowiskach, nikt nie ma wystarczającej odwagi mieszać się w zakres jego badań.

– Wszystko sprowadza się do znalezienia właściwego przełącznika, aby móc ponownie umieścić drzwi w obiegu energii – wyjaśnia Dottore, jego mina jest raczej kwaśna i do Pantalone coraz bardziej zaczyna docierać, dlaczego.

– I gdzie jest ten przełącznik? – pyta z rosnącym niepokojem.

– Nie sądzę, by na tej przestrzeni jakikolwiek się znalazł – odpowiada z pewną frustracją Drugi.

Pantalone czeka, naiwnie czeka, aż zacznie swój kolejny wywód, w którym przedstawi mu rozwiązanie alternatywne, ten jednak milczy, ewidentnie zamyślony.

– W takim razie jak mamy to otworzyć? – ponagla go, słysząc niedaleko siebie stłumione szepty.

– Doskonałe pytanie – oświadcza Dottore i odwraca się w jego stronę. – Cóż, nie wiem.   

Na bogów, w co on pozwolił się wpakować?

– Nie wiesz? – powtarza powoli, czując, jak dopada go coraz większa złość.

– Nie wiem...jeszcze – Dottore ma czelność wzruszyć ramionami. – Ale się dowiem. Muszę tylko pomy...

– Jeszcze? – z ust Pantalone wyrywa się prychnięcie. – Pracujesz nad tą maszyną od...w zasadzie jak długo? Dziesięć lat? Sto? Skoro do tej pory nic nie wymyśliłeś...

– Otóż, nie, nie pracuję nad tą maszyną – oponuje Drugi. – Pracuję nad t e g o t y p u maszynami. Na przykład tę w Natlanie badałem przez trzy lata i wiem o niej wszystko, co wiedzieć potrzebuję, chociażby to, że drzwi się same z siebie nie zamykają. W tej się najwyraźniej zamykają. Dowiem się, jak działa mechanizm, i wyjdziemy.   

Nie, Pantalone ma dość. Jeśli wcześniej był zły, teraz dopada go ślepa furia. Co innego mu powiedział! A może i nie, może ubrał to w słowa tak, by Pantalone myślał, że wszystko ma pod kontrolą i nawet przez moment nie zwątpił o potencjalnym niepowodzeniu. Tak czy inaczej, wprowadził go w błąd, przez co zostali uwięzieni w kilkusetletnim robocie, w którym powoli zaczyna padać zasilanie!

Cadofobia - DottoloneWhere stories live. Discover now