Rozdział I

30 1 0
                                    

Promienie świetlne zwiastujące dzień leniwie wdzierały się poprzez nieprzeciętnych rozmiarów okna do owianej intrygującą aurą komnaty, której punktem o najwyższym znaczeniu, rzucającym się od razu w oczy, było łoże pokaźnych rozmiarów, wykonane z drewna orzecha. Łóżko iście eleganckie, na zanóżku wyrzeźbiono podobiznę smoka spoglądającego na przeciwną ścianę; lekkim kontrastem wobec barw mebla było jego pokrycie, kołdry - pod którą zauważyć się dało wybrzuszenie, spowodowane zapewne człowiekiem, który mógł pod nimi spać - i poduszki pokryte były szkarłatną, aksamitną tkaniną. Całość była otoczona baldachimem z tegoż samego materiału i w tych samych kolorach, coby idealnie komponowało się wszystko w całość. W pokoju nie panował przepych - resztę wyposażenia stanowiły szafy ubraniowe, toaletka, pianino - na którym leżało kilka listów, z czego tylko część zapieczętowana; duże, wolnostojące, o dziwo niezdobione, lustro, które można by rzec, że było schowane przed światem w najmniej oświetlonym rogu pomieszczenia - choć i o to było ciężko, bowiem światło miało dostęp do sali od wschodu i południa, więc przez większość dnia winno być jasno. Izba była o symetrycznym kształcie litery L, chociaż w jednej krótszej ścianie znajdowały się drzwi prowadzące do innego pokoju dopełniającego całość do kwadratu. Z komnaty można też było wyjść drzwiami na korytarz. Wszystkie ściany pomieszczenia nadawały mu swojego rodzaju atmosfery tajemniczości i romantyczności - pomalowano je na ciemne odcienie oraz przyozdobiono je pozłacanymi kreskami, które przypominały rośliny oplatające budynek od wewnątrz. Podłogę wykonano z fioletowoczarnych kamieni, pokryto ją w odpowiednich miejscach dywanami w barwach odpowiadających tkaninie wykorzystanej w poduszkach łoża, na zakończeniach je także pozłocono.

Wschód słońca dobijał się coraz silniej do izby, nie dając możliwości dalszego odpoczywania śniącemu. Mężczyzna, na pierwszy rzut oka dwudziestoletni, został bezlitośnie zmuszony do powstania i rozpoczęcia dnia. Powolnymi ruchami zrzucił z siebie pierzyny i usiadł, ale nie na długo, bo szybko podjął decyzję o całkowitym stanięciu na własnych nogach i podejściu do toalety. Spojrzał w - niewielkie względem innego, tamtejszego lustra - zwierciadło i spojrzał sobie w twarz. Widział, jak w tle po jego ramionach spływają śnieżnobiałe - niesiwe - gęste włosy; widział, jak jego lazurowe oczy komponują się z bladą cerą. Nie skupił się jednak na afirmacji samego siebie, można by rzec, że nie skupił się na niczym. Pogrążył się w myślach o niczym, pobłądził gdzieś w otchłań nieświadomości. Jednakże zadumę szybko przerwał i chwycił za szklaną butelkę stojącą na lewo od mebla i prędkim, zdecydowanym ruchem przybliżył ją do ust, pragnąc zaczerpnąć dynamicznie hausta. Zawartości nie było.

- Cholera - skwitował sytuację mężczyzna jednym słowem.

Odłożył szkło z powrotem niestabilnym ruchem, w wyniku czego się przewróciło. Następnie posłał spojrzenie kupce listów odłożonych beztrosko na instrumencie, lustrował je, jakby szukał jakiegoś konkretnego. Zauważywszy kartkę zgiętą w pół, nieumieszczoną w żadną kopertę, ruszył kącikami ust minimalnie do góry. Wpłynęło to na niego i jego nastrój w jakiś sposób pozytywnie, ale czytanie korespondencji nie było pierwszą rzeczą na jego liście czynności, które właśnie musi wykonać. Ruszył się w stronę swoich szaf i wyciągnął z nich jedwabny, czerwony żupan oraz bufiaste, czarne spodnie. Nałożył odzienie na siebie, ale nie krył niezadowolenia tym spowodowanego; były to typowe, modne ówcześnie wśród szlachty ubrania. Ani to ładne, ani wygodne, ani praktyczne, ani nic. Obrzydliwości, ale dobrze, że po oficjalnych bzdurach się ich pozbędę, zmierzając na trening, przeklął w myślach młodzieniec swój strój. Począł związywać swoje włosy w kucyk, spokojnym tempem zbliżając się do wielkiego lustra. Jego fryzura budziła podziw, bo była nietypowo jak na mężczyznę długa, jednocześnie będąc zadbaną - bowiem wśród chłopskiego, prostego ludu bywali i tacy noszący niekrótkie włosy, lecz jeśli już, to były skołtunione. Cały akt wykonywał bez myślenia, automatycznie - w tym samym czasie zapadł w zadumę, nie myślał nad tym, co robi, lecz na innych rzeczach, istotniejszych. Finalnie mógł już zająć się wiadomościami mu wysłanymi, co zamierzał zrobić, lecz najpierw poprawił rękaw swojej szaty, by zakryć nim bliznę na przedramieniu. Wertował kolejno papiery, jakieś od państwowych dygnitarzy, jakieś od dowódców wojskowych, zignorował nawet kartkę podpisaną królewskim imieniem i nazwiskiem, by dotrzeć do tego, co wcześniej wychwycił wzrokiem. Gdy tylko zobaczył niepodpisany tekst, bez wahania począł czytać:

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 08, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Saga NocturnefellówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz