1 - NOWY

10.4K 190 4
                                    

Hej! Wrzucam nową wersje Słodkiej obsesji ❤️🛐

Kiedyś ktoś mi powiedział, że życie w oddali, gdzie nikt cię nie widzi, twój oddech słyszysz tylko ty, spojrzenie zderza się z naturą, szum lasu i śpiew ptaków atakuje twoje uszy, sprawiając, że każdego dnia masz ochotę na więcej, jest idealnym życiem.
Bzdury.
Uważałam to za stek bzdur.
To zgiełk wymieszany ze światłami neonów buchających z ulic centrum Los Angeles był moim miejscem na ziemie. Nigdy nie miało się to zmienić. Dzięki temu naprawdę byłam szczęśliwa. Na pozór cudowne życie, masa przyjaciół, ludzie, którzy na każdym kroku mówili, że zazdroszczą mi talentu i urody...
Bzdury.
To właśnie były prawdziwe bzdury.
Teraz moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Jeszcze pięć lat temu nie przypuszczałabym, że kupię dom w środku lasu. Budowla z białego drewna, która potrzebowała niewielkiej renowacji, na lekkim wniesieniu, okalającym ją przez jezioro oraz masywne drzewa, które na pozór szczelnie mnie zasłaniały. To było moje miejsce na ziemi. Czułam się tutaj dobrze. Niewidzialna, zapomniana, bezpieczna... Nigdy w życiu nie brałabym takiej opcji pod uwagę. Ale życie piszę nam różne scenariusze. Proszę, byłam tutaj. Naprawdę tutaj byłam.
Stojąc pośrodku jasnego, niewielkiego salonu związałam blond włosy w wysokiego kuca, gdzie ich pasma sięgały mi do ramion. Zmusiłam swoje obolałe od całonocnej pracy w barze nogi do poczłapania w kierunku tarasu. Przeszłam przez oszklone, zagracone patio, które już dawno powinno być posprzątane, po czym wyszłam na zewnątrz. Z mojego domu aż do jeziora ciągnął się drewniany pomost w odcieniu brudnego, jasnego brązu. W połowie drogi, po lewej stronie znajdowały się niewielkie schodki, z których rzadko, kiedy korzystałam. Pomost był na tyle niski, że zwyczajnie można było z niego zeskoczyć. Uwielbiałam klimat, który towarzyszył temu miejscu. Specjalnie u jego szczytu, tuż przy patio postawiłam dwa fotele oraz stolik. Przychodziłam tutaj czytać lub po prostu rozkoszować się zielenią i nie robić kompletnie nic.
Przysiadłam na czarnym fotelu i chwyciłam telefon w dłoń. Umówiłam się z Norą – moją najlepszą przyjaciółką, która, jak to miała w zwyczaju, uwielbiała się spóźniać. Była moim promyczkiem, kiedy dopadała mnie nostalgia, rozżalenie, złość. Czasem czułam, że wszystko, to co sobie wykreowałam było tylko stekiem bzdur. Jasne, uwielbiałam to miejsce, ale samo to, że stałam się odludkiem... Czasem miałam wrażenie, że zwyczajnie się poddałam. Że tak było łatwiej.
Dziś był właśnie taki dzień. Dzień moich urodzin.
Dobra, większość ludzi uznałaby go za cudowny, ale nie ja.
Dokładnie pięć lat temu w wypadku samochodowym straciłam mojego ojca. Wszystko zadziało się, kiedy wracaliśmy z imprezy dobroczynnej, a warunki na drodze nie były sprzyjające. Dachowaliśmy. Ojciec zginął na miejscu, zaś ja... przeżyłam, ale miałam wrażenie, że umarłam wraz z nim. Egzystowałam. Nic mnie nie cieszyło. Był najlepszą osobą w moim życiu, która zawsze była obok. A jedno zdarzenie sprawiło, że nigdy więcej nie miałam go zobaczyć.
Ostre zakończenia w aucie oraz odłamki szkła sprawiły, że na moich nogach powstały okropne blizny. Miałam je na całej długości. Wstydziłam się ich jak cholera. Do tego stopnia, że gdy tylko wychodziłam do ludzi, zakładałam długie spodnie. Nie chciałam, aby ktokolwiek mnie widział. Zwyczaj wszedł mi w nawyk, że gdy tylko pomyślałam o krótkich spodenkach, przechodził mnie dreszcz. Nabawiłam się pieprzonej fobii, w której każda para oczu jest zwrócona w moją stronę.
Ojciec prowadził firmę zajmującą się odzieżą sportową. Interesy sięgały odległych krajów, więc jego śmierć odbiła się echem wśród celebrytów. Byłam rozpoznawalna, więc tym bardziej pragnęłam się gdzieś zaszyć, zniknąć. Pofarbowałam włosy na kolor blond, założyłam soczewki i udawałam, że ja to nie ja. Kiedy poszłam na rozmowę kwalifikacyjną do baru i nikt mnie nie rozpoznał, niemalże umarłam ze szczęścia. Nie chciałam być wytykana palcami. Dobra, miałam pieniądze na koncie, nawet sporo, ale praca pozwalała mi zapomnieć o moich demonach. Choć na chwilę.
Żółty fiat Nory wyłonił się spośród gęstego lasu. Zmrużyłam oczy, kiedy zaczęła machać dłonią niczym opętana. Z daleka widziałam, że była naprawdę w dobrym nastroju. Szkoda, że tylko ona się świetnie bawiła. Trochę jej tego zazdrościłam; beztroski z jaką prowadziła swoje życie. Ja, choć bardzo chciałam, nie potrafiłam tego uczynić. Byłam sztywna niczym kij od miotły. Potrzebowałam poważnego bodźca, który zmusiłby mnie, abym na nowo zaczęła żyć Obawiałam się, że nic nie było w stanie zmienić mojego obecnego stanu.
Niedbale wysiadła z auta, przesadnie trzaskając drzwiami, po czym zarzucając torebkę na ramię zaczęła kroczyć w moim kierunku.
Z Norą znałam się praktycznie od zawsze. Mieszkałyśmy blisko siebie, chodziłyśmy razem do szkoły. Była mi bliska. Kiedy jej potrzebowałam, ona zawsze była i nie oczekiwała niczego w zamian. Drobna brunetka o niebieskich oczach wyrosła przede mną z kartonikiem owiniętym w złoty papier. Urodziny...
– Wszystkiego najlepszego, stara kobieto! – krzyknęła mi nad uchem. Wstałam i uścisnęłam ją mocno.
– Wiesz, że nienawidzę tego święta – szepnęłam jej do ucha. Przyjaciółka w odpowiedzi pokiwała głową i ścisnęła mnie jeszcze mocniej. Poczułam ciepło jej ciała i znacznie się rozluźniłam.
– Jestem z ciebie dumna. Cholernie.
Odsunęłam się od niej i spojrzałam z zaciekawieniem. Ostre rysy twarzy Nory mogłyby zwieść niejedną osobę, po prostu wyglądała na wredną, ale nic bardziej mylnego. Była naprawdę dobrym człowiekiem. No, chyba, że ktoś zalazł jej za skórę, wtedy potrafiła być okropna.
– Dlaczego jesteś ze mnie dumna?
– Bo dajesz radę.
Zmarszczyłam brwi, słysząc jej słowa. Przyjęłam od niej prezent, po czym pospiesznie go otworzyłam. Łańcuszek z małą zawieszką w kształcie serca robił wrażenie. Przytuliłam przyjaciółkę, schowałam prezent do pudełka, po czym usiadłam na fotelu.
Dawałam radę, jasne, ale miałam wrażenie, że stoję w miejscu. Nigdy nie pozwoliłam na dłuższą chwilę zakotwiczyć się podobnym myślom w moim umyśle, a tu proszę... Atakowały mnie, odkąd się obudziłam i zdawały się trzymać w ryzach.
– Mam wrażenie, że tkwię w miejscu. – Uniosłam wzrok: Nora nadal się nie poruszyła, patrząc na mnie z góry. Proszę, powiedziałam to. Powiedziałam coś, co trapiło mnie znacznie dłużej niż powinno.
– Zrobię kawę, okej? – zaproponowała.
Kiedy przyjaciółka zniknęła w czeluściach domu, bolesne wspomnienia wróciły.
Ja. Mój ojciec. Wypadek. To cholernie bolało. Do tego stopnia, że musiałam zacisnąć powieki, aby się nie rozpłakać. Minęło pięć lat, a ból po jego stracie nie stracił na sile.
Po kilku minutach Nora zajęła miejsce obok mnie. Zapach parującej kawy połaskotał moje nozdrza, kiedy wysunęła różowy kubek w moim kierunku. Pospiesznie go przyjęłam i raz jeszcze zaciągnęłam się mocno aromatem.
– To może zacznij robić coś innego? Nie wiem, zmień pracę...
Westchnęłam sfrustrowana. Czasami nienawidziłam tej roboty, ale jeszcze bardziej zmian. Przerażały mnie.
– Aiden na pewno znalazłby dla ciebie fuchę. – zażartowała, szturchając mnie w ramię. Zesztywniałam, słysząc jego imię. – Zresztą, jesteś pieprzoną Margot Evans. Nie potrzebujesz żadnej pracy. – Przewróciła oczami, jakby to była oczywista oczywistość.
Aiden Green.
Moja pierwsza i ostatnia miłość.
Mężczyzna zarządza firmą, która niegdyś należała do naszych ojców. Odkąd pamiętam byłam dla niego wrzodem na dupie. Niemalże trzynaście lat różnicy na początku mocno dawało się we znaki. Kiedy ja miałam sześć i ciągnęłam go za nogawkę, on miał osiemnaście i korzystał z życia. Byłam nastolatką, kiedy zrozumiałam, że patrzę na niego inaczej niż na brata. Moja wyobraźnia działała na najwyższych obrotach. Sny zaczęły być coraz śmielsze, coraz bardziej intymne... Początkowo uznałam to za kaprys, ale z czasem zrozumiałam, że był najlepszą częścią mojego dnia. Dojrzałam, on również i zaczęło robić się niebezpiecznie. Odnosiłam wrażenie, że on również patrzył na mnie inaczej. A może to była moja wyobraźnia? Byliśmy dla siebie rodzeństwem z wyboru, nie było w planach zaciśnięcia relacji. Zresztą, mój ojciec skrupulatnie mnie pilnował, cały czas powtarzając, że Aiden był dla mnie dobrym bratem, choć nie łączyły nas więzy krwi. Po prostu mój ojciec przyjaźnił się z jego rodzicami i mieszkaliśmy po sąsiedzku.
Boże... Miałam wrażenie, że napięcie sięga zenitu, że tylko kilka dni, kilka chwil dzieli nas od pierwszego pocałunku, a może czegoś więcej. I wtedy zdarzył się wypadek. Najgorszy dzień mojego życia. Aiden najpierw wyciągnął mnie z auta, a dopiero później wrócił po mojego ojca. Byłam nastolatką, która ubzdurała sobie, że przez niego mój ojciec nie miał żadnych szans.
Bo wybrał mnie, a nie jego.
Nie chciałam go widzieć. Krzyczałam, biłam, wyganiałam ze szpitala...
Aż w końcu odpuścił, a ja diametralnie zmieniłam swoje życie.
Szybko zrozumiałam, że Aiden nie był niczemu winien. Byłam w szoku, pieprzonej depresji, a mój umysł nie działał tak jak powinien. Chciałam go przeprosić, ale kiedy zobaczyłam, że się ożenił i to z moim największym wrogiem z liceum, przestał dla mnie istnieć. Nie rozumiałam, dlaczego to zrobić. Nawet jej nie znał! A może spotykali się potajemnie, a ja nie miałam o tym bladego pojęcia?
Tak czy siak, pięć lat później nadal żywiłam do niego silne uczucia. Widywałam jego twarz w internecie i nie mogłam oprzeć się pokusie stwierdzenia, iż czas grał na jego korzyść. Był piekielnie przystojny, a ja byłam nikim...
Powędrowałam wzrokiem wzdłuż posiadłości. Już dawno chciałam z nim nawiązać kontakt, ale nie mogłam ze względu na jego żonę. Nie sądziłam, że kiedyś nadejdzie dzień, kiedy Aiden zwiążę się z kimś takim. Mia, teraz już Green, była okropną osobą. Potrafiła uprzykrzyć życie każdemu. Pech chciał, że ja nie miałam oporów, aby jej się przeciwstawiać, co wiązało się z jawną nienawiścią z jej strony. Sytuacje były różne, a nasze charaktery tylko podsycały zaognioną sytuację w szkole. Żadna się nie ugięła.
– Widziałam, że szukają nowej twarzy do kolekcji. Mogłabyś pomóc w wyborze albo robić cokolwiek innego. Masz udziały w tej firmie, do cholery, a pracujesz w barze. W imię czego?
– Nie mam doświadczenia. Nie nadaję się. – Pokręciłam głową, spuszczając wzrok.
– Długo będziesz jęczeć? – mruknęła. – Powtarzam; jesteś Evans. Przedsiębiorczość masz we krwi, poza tym masz prawo przebywać w firmie ojca.
– Sama zrezygnowałam z tego życia, pamiętasz? Mówiłam, że tkwię w miejscu, ale nie sądziłam, że podsuniesz mi pomysł wiążący się z wróceniem do korzeni.
– A co myślałaś? Że będę klepać cię po tyłku i mówić; dajesz Margot, pracuj w tym śmierdzącym barze? – Nora wydała z siebie okrzyk. – Idiotka z ciebie.
– Dzięki – burknęłam, zatapiając usta w kawie.
– Od tego są przyjaciele. Krew mnie zalewa, kiedy widzę, że Mia korzysta z tego, co twoje.
– Jest żoną Aidena. – Słowa z ledwością przemknęły mi przez usta.
– Nie chciałam ci tego mówić, ale chodzą ploty, że biorą rozwód.
Przestałam oddychać. Nagle zrobiła mi się duszno, a płucami zawładnął ogień. Nie wiedziałam, czy się cieszę, czy jestem przerażona, słysząc tę informację. Tak naprawdę w ogóle nie powinno mnie to obchodzić.
– Cholera, to...
– Dobrze? – dokończyła moja przyjaciółka. – To bardzo dobrze, Margot. Coś czuję, że ta informacja będzie krokiem do twojego odrodzenia. Odezwij się do niego.
Nie odpowiedziałam. Nie byłam w stanie. Czy potrafiłabym się ot tak do niego odezwać? To ja go olałam, to ja uniosłam się dumą. Początkowo chciałam napisać, ale teraz? Teraz nawet o tym nie myślałam, bo zwyczajnie zasłoniłam się jego żoną.
Nie ciągnęłyśmy więcej tematu Aidena. Nora wiedziała, kiedy zacierała się granica między tym, o czym chciałam rozmawiać a tym, co niekoniecznie chciałam poruszać.
– Może studia? Interesowałaś się dietetyką, sportem...
– Okej, może po prostu odpuśćmy nową mnie, co? – mruknęłam w końcu. – Studia nie są dla mnie. Chyba, że tylko po to, aby wrócić do ostrego imprezowania.
– O Boże! Impreza! – krzyknęła brunetka, reagując zbyt entuzjastycznie na informację, która opuściła moje usta zupełnie przypadkowo. Nie przemyślałam jej. – Od wieków nie byłyśmy na żadnej.
To prawda. Nie czułam takiej potrzeby. No dobra, kiedyś nie czułam. Od kilku tygodni coraz częściej myślałam o wyjściu na imprezę. Nie chciałam o tym mówić Norze, bo wiedziałam z czym to się wiązało. Wierceniem dziury w brzuchu.
– Nie powiedziałam, że na jakąkolwiek pójdę. Nie krzycz, jestem obok. – Chwyciłam się za policzka, po czym przejechałam po nich dłońmi.
– Ale wspomniałaś, więc to już coś. – Pstryknęła w moim kierunku palcami.
– Lepiej powiedz, co u ciebie? – Zmieniłam temat po chwilowej ciszy. –  Jak tam twoi rodzice?
Rodzice przyjaciółki się rozwodzili, przez co Nora chodziła markotna. Owszem, była wulkanem energii, ale często po prostu udawała, aby nikt nie zadawał pytań.
Blask zniknął z jej oczu, kiedy tylko zadałam to pytanie.
– Marnie. Jeszcze jedna rozprawa i pewnie będzie koniec. – Wzruszyła ramionami. – Nigdy nie sądziłam, że moi rodzice wezmą rozwód. Byli idealni. – Westchnęła, zagryzając wargę. Powiodła spojrzeniem po tafli jeziora, po czym powróciła do mnie spojrzeniem. – To boli. Bardzo boli. – Oderwałam się od oparcia fotela, wysunęłam w jej kierunku i położyłam dłoń na jej kolanie. Ścisnęłam je pokrzepiająco. Faktycznie, jej rodzice byli idealni. Często jeździłam z nimi na wakacje, za każdym razem podziwiając ich relacje. Z trudem przyjęłam informację o rozwodzie. Sądziłam, że będą ze sobą do końca życia.
Spędziłyśmy ze sobą jeszcze kilka godzin, podczas których nadrabiałyśmy wszystko to, co wydarzyło się w przeciągu tygodnia, kiedy Nora była na tyle zapracowana, że nie mogła do mnie wpaść.
W końcu przyjaciółka musiała się zbierać. Wstałyśmy w tym samym czasie. Poprawiłam włosy, które znacznie opadły na moje prawe oko, po czym odłożyłam pusty kubek, w którym już dawno nie było kawy.
– Masz zrobić dla siebie coś dobrego – powiedziała Nora. – Wszystkiego najlepszego po raz drugi!
Przytuliła mnie mocno, po czym oderwała się i zaczęła kroczyć w stronę drewnianych schodków. Pokonała ostatni z nich i w kilku krokach znalazła się przy aucie. Kiedy zapięła pasy i odpaliła silnik, pomachała mi radośnie, tym samym dając otuchy. I choć teraz naprawdę cieszyłam się z informacji o rozwodzie Aidena, wiedziałam, że nic ona nie zmieni.




Słodka obsesja TOM IWhere stories live. Discover now