6. I Take Any Lane

20 7 1
                                    

Rozmowa z Warrenem trochę mnie uspokoiła, jednak fakt, że posiadał list od Zayna trochę mi się nie podobał. Z jednej strony miał rację, jakby znalazła go policja byłabym w dużo gorszej sytuacji. Resztę dnia przesiedziałam w celi z kilkoma talerzami cuchnącej papki. Nawet jakbym chciała, to i tak nie przeszłoby mi to przez gardło. Kolejnego poranka czułam mdłości i to jak moje ciało jest słabe z braku pokarmu, moje ubrania przesiąkły zapachem celi. Marzyłam o długiej, gorącej kąpieli w wannie i zjedzeniu czegokolwiek innego, niż to co mnie otacza na talerzach.

- Jak nie zjesz nic, to nie wytrzymasz do wyjścia stąd tylko zemdlejesz po drodze. Fate po południu wpłaci kaucję, a ty do końca śledztwa nie możesz opuścić kraju. - oznajmił strażnik wsuwając mi do celi kolejny talerz z czymś równie obrzydliwym jak ostatnio.

- Kaucję? Wyjdę stąd? - podniosłam na niego wzrok z lekkim uśmiechem.

- Milcz. Nic nie wiesz. - warknął i odszedł.

Nie miałam pojęcia jak odwdzięczę się Warrenowi za taką pomoc. Moja intuicja mówiła, że on już wie jak to zrobię, że ma ułożony już cały plan i całą listę obowiązków. Może po zakończeniu śledztwa będzie chciał, abym pracowała w jego liniach lotniczych. A co jak będzie mi kazał  pracować za darmo za uratowanie mojego tyłka? Jak ja będę żyła? Po nim można spodziewać się wszystkiego.

- Wstawaj, zostajesz zwolniona za kaucją. Masz zakaz opuszczania kraju i podaj nam adres pod którym będziemy mogli cię znaleźć. - oznajmił policjant otwierając celę. Strażnik stojący obok był wyraźnie zdziwiony, że chwilę po naszej rozmowie już wychodzę. Podniosłam się i wolnym krokiem ruszyłam mijając metalowe kraty. Świat wirował, musiałam oprzeć się o ścianę, aby znów złapać kontakt z mężczyzną.

- Będę u siebie. - odpowiedziałam cicho masując czoło opuszkami palców.

- Jest prowadzone dochodzenie, nie możesz tam teraz wrócić. - te słowa sprowadziły mnie na ziemię. Przecież na tą chwilę nie miałam gdzie pójść.

- O wszystkim was poinformuję. - usłyszałam głos Warrena, który zmierzał w naszym kierunku i zatrzymał się obok mnie. - Wszystko w porządku? - skierował wzrok na mnie.

- Nic nie jadła odkąd tu trafiła, jest osłabiona. - wtrącił strażnik.

- Umiem za siebie mówić... - bąknęłam pod nosem, tylko Fate słyszał co powiedziałam i od razu zganił mnie wzrokiem.

- Do wieczora podam wam wszystkie informacje o jej lokalizacji. - na te słowa mężczyźni przytaknęli. - A my sobie za chwilkę porozmawiamy. - zaszeptał w moją stronę i złapał swoją dłonią mój biceps. Ruszyliśmy w stronę wyjścia z budynku. Milcząc dotarliśmy na parking pod czarnego, lśniącego w słońcu mercedesa. Mężczyzna otworzył tylne drzwi wskazując mi ruchem głowy, abym wsiadła i sam zajął miejsce kierowcy, odpalił silnik i ruszyliśmy.

- Dalej nie wyczuwasz powagi sytuacji i pyskujesz? - spytał zerkając na mnie w lusterku. - Jakbyś chciała wiedzieć psom kilka rzeczy się nie zgadza. Myślę, że za kilka dni przestaniesz być podejrzana. - dodał po dłuższej chwili milczenia z mojej strony.

- Nic nie wskazywało na moją winę.

- Tylko twoim zdaniem... Byłaś na miejscu zdarzenia, nie dogadałaś się z pogotowiem i...

- Musiałam zabrać list zanim oni go znajdą. - przerwałam mu. - Gdzie on jest?

- W tej sytuacji wybrałaś dobrze... Dlatego jak najszybciej trzeba cię oczyścić z zarzutów. List jest w bezpiecznym miejscu.

- Chcę go mieć przy sobie. - warknęłam przybliżając się do niego.

- Rozmawialiśmy o tym wczoraj. Znam o tobie całą prawdę i wykorzystanie jej przeciwko tobie nie będzie trudne, więc bądź grzeczna i mnie nie wkurwiaj. - mówił spokojnym głosem.

Never get a pulse downTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon