23.

38 7 1
                                    

Byliśmy młodzi i gniewni, spragnieni świata, spijaliśmy z niego każdą kroplę jak lekarstwo. Kochaliśmy się, ale nie na zawsze, tylko na chwilę i tylko czasami, bo tak wypadało. Byliśmy sobie bliscy, gdy trzymaliśmy się za ręce, siedząc w parku i mrużąc oczy przed bezlitosnym słońcem, czując leniwie malujące się na naszych twarzach rumieńce. A potem rozchodziliśmy się, jak gdyby nigdy nic, na całe dni, tygodnie i miesiące, zatracając się w innych miłościach (tylko na chwilę i tylko czasami). Zdarzało nam się tęsknić, ale to nigdy nie było poważne, przecież doskonale wiedzieliśmy, że prędzej czy później do siebie wrócimy. Była moją ostoją, bezpiecznym miejscem. Lubiłem o niej myśleć, co najmniej raz w ciągu doby, jej uśmiech rozgrzewał mi serce, jednak nie do tego stopnia, bym pragnął jej teraz, natychmiast, w tej właśnie sekundzie. Nie byliśmy przyjaciółmi ani parą, byliśmy czymś znacznie więcej. Bratnie dusze. Towarzysze podróży. Czytałem jej na głos wiersze, gdy ona swoimi smukłymi palcami pociągała za struny gitary. Patrzyłem, jak zakochuje się w kimś innym po raz pierwszy i po raz drugi, i otwierałem jej drzwi, gdy zapłakana przychodziła do mojego mieszkania. Trzymałem parasol nad jej głową, gdy w październiku nadeszła fala deszczu. Otrząsałem jej blady brzuch z piasku, gdy dalej mokrzy po kąpieli w morzu leżeliśmy na plaży. Kochałem ją, ale nie na zawsze, tylko na chwilę i tylko czasami, bo tak wypadało. Gdybym potrafił, utrzymałbym ją przy sobie na stałe, nosiłbym ją w kieszeni dżinsów, w garści, pod płaszczem, ale prawdą jest, że nigdy nie byłem na to wystarczająco silny i odważny. Nie mógłbym odmówić jej tego szczęścia, widząc iskrę w jej oczach, podczas gdy opowiadała o kolejnych pocałunkach z przypadkowymi ludźmi na mieście. Dlatego łatwiej było wmówić sobie samemu, że to nie była miłość. Bo to nie była miłość. Byliśmy czymś znacznie więcej. 

słowo po-słowieHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin