13

24 2 0
                                    

Harry należy do spokojnych kierowców, zawsze jeździ bezpiecznie i nie przekracza dozwolonej prędkości, a nawet jeśli przepisy pozwalają na szybszą jazdę i tak nie szarżuje. Dzisiaj wyjątkowo pierwszy raz zniecierpliwiona myślałam tylko o tym by przyspieszył, pragnąc znaleźć się na miejscu jak najszybciej. Włączyłam radio w celu zagłuszenia ciszy, w odbiorniku jak na złość na każdej stacji rozbrzmiewa dźwięk wiadomości. Kiedy dojeżdżamy do mojego mieszkania pośpiesznie opuszczam auto wdrapując się zaraz po tym po schodach, Harry podąża tuż za mną trzymając ręce w kieszeniach. Wygląda na obojętnego, ja natomiast jestem tykającą bombą. Nieoczekiwanie z jednego z mieszkań wychodzi Suzanna. Tleniona blondynka ubrana w landrynkową sukienke, od razu łapie kontakt wzrokowy z brunetem zdając sobie sprawę kto stoi przed nią. Otwiera szeroko oczy i zszokowana wyciąga telefon. Litości.

- Czy ja mogę zdjęcie? Nie wierzę, jak powiem o tym kumpelom to padną - trzęsą się jej dłonie, pierwszy raz widzę w swojej wkurwiającej, pewnej siebie sąsiadce nieśmiałość. Przewracam oczami i widząc jak Harry wyciąga dłoń w kierunku telefonu nastolatki otwieram drzwi mieszkania i niecierpliwiąc się czekam aż przestaną szczerzyć się do telefonu robiąc zdjęcie za zdjęciem.

- Dotychczas myślałam widząc twoje zdjęcia z Holly na Twitterze, że to jakaś podobna do niej laska a jednak spotykacie się. Miło mi cię poznać, jestem jej przyjaciółką i gdybyś chciał to...

- Tak z pewnością, przyjaciółki niczym siostry - przerwałam jej wkurwiona otwierając szerzej drzwi by Harry w końcu wszedł do środka. Blondynka zarzuciła na ramię torebkę i dumna z siebie pożegnała się z chłopakiem przytulając go. Odrażająco sztuczny widok. Do czego ludzie są zdolni by tylko mieć choć małą możliwość zbliżenia się do kogoś sławnego.

- To był głupi pomysł, ta idiotka zaraz roześle te zdjęcia połowie swoim koleżankom które zaraz puszczą te zdjęcia dalej w świat i połowa Londynu jak nie więcej będzie wiedziała gdzie teraz jest Harry Styles - rzuciłam telefon na kanape i zajęłam na niej miejsce.

- Nie pierwszy, nie ostatni raz - usiadł obok mnie zarzucając ręce za głowę, przymknął oczy i głośno westchnął - Holly, mów co masz mówić - dodał poważniejąc.

Nie zamierzam go zranić, choć niektórych rzeczy nie da się przeskoczyć. Teraz albo nigdy. W najgorszym przypadku pokomplikuje swoje życie jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe.
- Masz ochotę na herbatę albo kawę? - pytam drapiąc się z zakłopotaniem po głowie - Mam czarną o smaku...
- Holly... - mruknął.

Nie lubiłam kiedy patrzył na mnie marszcząc brwi, stresowało mnie to jeszcze bardziej.

- Harry ja nie byłam z tobą całkowicie szczera - odwracam się w jego stronę krzyżując nogi - Jest coś co przed tobą ukrywałam. Nie dbam o to co o mnie pomyślisz, chce mieć czyste sumienie będąc z tobą w końcu szczera.
- W porządku. Nie będę Cię oceniał, o to nie musisz się martwić. Tylko powiedz już o co chodzi bo zaczynam się poważnie denerwować.
- Ja i Aiden.
Na te słowa zmarszczył brwi ściskając dłoń w pięść, tak samo mocno jak mi zacisnęło się gardło.
- Aiden i ja spotykaliśmy się. Dowiedziałam się o jego narzeczonej i zakończyłam wtedy wszystko co między nami było. Skonfrontowałam ich, tylko wszystko poszło nie tak. Ona mu nie uwierzyła, a on się wkurzył i z tego powodu czeka mnie piekło w pracy- powiedziałam na jednym wdechu czując ulgę rozluźniającą moje spięte ciało. Nie tak wyglądało to wyznanie w mojej głowie.
Był zaniepokojony choć wydawało się jakby niecałkowicie pojmował to co do niego mówię.
- Zmusił cię do tego? Szantażował Cię?
W dalszym ciągu zachowywał się jakby nie odbierał moich słów poważnie, aczkolwiek przeszło mi przez myśl czy w ten sposób chce oszukać samego siebie nie dowierzając w moje działania, w końcu ja sama nie byłam w stanie w to uwierzyć.
- Harry ja sie w nim zauroczyłam bo zakochaniem chyba tego nazwać nie można, nikt mnie do niczego nie zmuszał. To była moja własna, świadoma decyzja jak sie teraz okazuje nie rozsądna i żałuje tego jak diabli. Czuje się winna, ukrywałam to przed tobą sama nie wiem właściwie dlaczego i z tego powodu jestem jeszcze bardziej wściekła na siebie.
Brunet nie odpowiada, podchodzi do okna w kompletnym milczeniu. Wpatruje sie przez nie w jeden punkt zaciskając usta. Jest wściekły, zawiedziony i już widzę jak opuszcza moje mieszkanie, a ja zalewam sie łzami z powodu spalonych mostów za sobą i co najważniejsze z utraty ważnej dla mnie osoby jaką przez ten cały czas dla mnie był, a ja wszystko spieprzyłam. Zbyt wiele osób ostatnio opuszcza moje mieszkanie w złości, moi sąsiedzi pewnie mają mnie za wariatkę, łącznie z Suzanne.
- Miałem Cię nie oceniać i tego nie zrobie. Powiedz tylko jak mogłaś być tak lekkomyślna, bedac jednocześnie tak inteligentną osobą? To jedyne co ciśnie mi się na usta. Ten człowiek to skończony kretyn mówiłem ci o tym wielokrotnie.
- Kretyn i świetny manipulant, a ja wcale nie byłam lepsza. Jakbym rozsądek zgubiła na ulicy w drodze do jego mieszkania co nie? - parskam śmiechem zdając sobie sprawę jaka jestem żałosna słuchając tego co mówił Harry - Oczywiście, dawałeś mi znaki świadczące o tym jaki z niego palant, a ja byłam dosłownie ślepa.
- Tak na dobrą sprawę gdybys mi o tym powiedziała, ja zrobiłbym ci pogadankę na ten temat, a ty zrobilabys to co bys chciała. Nie miałbym na to wpływu.
- Miałbyś wpływ czy nie, ja miałabym czyste sumienie będąc szczera z osoba która w tym całym bagnie jest moim jedynym spymieżencem i dużo dla mnie znaczy - spoglądam wprost w jego oczy on jednak wciąż wpatruje się w okno.
- Holly w tym bagnie jak je nazwałaś nie ma sprzymierzeńców - opiera ramie o ścianę wpatrując sie w moją twarz- Są tylko hieny czyhające na swoją ofiarę. Musisz mieć oczy wokół głowy i co najważniejsze nikomu nie możesz ufać w stu procentach.
- Nikomu? A co z nami? Dotychczas mieliśmy mówić sobie wszystko, sam powierzyłeś mi swój największy sekret.
Robię się zapewne blada jak ściana. Gdybym mogła teraz zniknąć uczyniłabym to.
- Holly. Powiedziałem byś to ty nie ufała nikomu. To nie ma nic wspólnego z moim zaufaniem do ciebie - odwraca się w moją stronę kładąc dłonie na moich ramionach. Jest spokojny i uśmiecha się delikatnie, jego oczy natomiast są smutne i przepełnione żalem. Żalem jaki ma w tym momencie do mnie.
- Ufam ci. Tylko ciebie uważam za bezinteresownie dobrą osobę od momentu w którym postawiłam nogę w tym jebanym biurowcu. Nie wierze w nawet w jego oskarżenia wobec ciebie i nie chce nawet w nie ingerować. Popełniłam błąd, ale już za niego zapłaciłam i będę płacić każdego dnia przychodząc do pracy.
Zaczynam płakać, nie mogę złapać tchu, każdy oddech sprawia mi ból który staje się przytłoczony łzami. Wpadam w histerie i czuje jak obnażam sie w tym momencie przed Harrym pokazując całą swoją słabość.
- Gdybyś mi ufała powiedziałabyś mi o waszej relacji. Nie winie cię jednak za to ze to przede mną zataiłaś. To był twój wybór i teraz płacisz za to zapewne złamanym sercem - boli go mój płacz, jednak zachowuje dystans i walczy z samym sobą by nie pęknąć. Jest zły. Jest wściekły i wcale się jemu nie dziwie. Sama jestem wściekła na siebie i zasłużyłam na to by nikt mi nie współczuł. Nigdy nie powinnam mieszać się w celebrycki świat. Mam ochotę ryczeć jak małe dziecko, wyrzucić z siebie wszystkiego co męczyło mnie te wszystkie dni. Odwracam się w stronę sypialni żeby rzucić się na łóżko i zatrzasnąć za sobą drzwi gdzie będę mogła pogrążyć się we własnym smutku i obudzić się rano z kacem moralnym jeszcze większym niż poprzedniego dnia. Harry idzie za mną, wciąż jest bardzo opanowany, staje nade mną przykładając dłonie do twarzy i wydmuchuje w nie powietrze. Siada na brzegu łóżka i przygląda się mojej żałosnej osobie. Twarz przyciskam do poduszki pewnie brudząc ją tuszem do rzęs, bezsilnie łkam wciąż czując na sobie jego wzrok. Nie obchodzi mnie w tym momencie nic, jeśli uzna mnie za niezrównoważoną może teraz wyjść i wcale mocniej przez to nie zapłaczę. Czuję jednak jego dłonie na swoich kostkach, przyciąga mnie do siebie tak, że siedzę między jego nogami a ręce kładzie na moich mokrych od łez policzkach unosząc moją twarz tak że patrzymy sobie głęboko w oczy. Czując jego miętowy oddech i ciepło jego dłoni biorę głęboki wdech i nie ruszam się. Nieruchomieje.
- Wyleczymy twoje roztrzaskane serce - szepcze uśmiechając się szeroko i zakłada kosmyk moich włosów za ucho - Masz w domu jakieś wino i subskrypcje Netflixa?
- Jedną butelkę białego wina i dwie półsłodkiego - pociągam nosem wycierając łzy
- Białego nie cierpie, ale półsłodkie brzmi świetnie.
- łapie mnie za nadgarstek i ciągnie za sobą żebym wstała - Tylko muszę poprosić Paula żeby zabrał moje auto i przyjedzie po mnie później kierowca.
- Dziękuję, tak po ludzku chcę ci podziękować i przeprosić bo zdaje sobie sprawę jak zaniedbałam cię ostatnio - idę za nim do kuchni i wyciągam dwa kieliszki oraz wyciągam z lodówki wino - Od dziś jeśli oczywiście masz tylko ochotę zasypuj mnie milionem telefonów, zaśmiec mój telefon masą wiadomości na temat każdego swojego problemu. Jestem ci to winna.
- Zapamiętam jak będę znowu na kolejnej posranej randce z Camile - zaśmiał się głośno wbijając korkociąg - I nie martw się, Aiden sie od ciebie odpieprzy. Dopilnuje tego.
- Nie musisz nic robić w tej sprawie, serio jestem gotowa przyjąć konsekwencje za moje niemoralnie głupie zachowanie. Nauczę się jakoś z tym żyć.
- Mówię poważnie Holly, ten facet to skurwiel. Wiem do czego jest zdolny i zaufaj mi wiem jak temu zapobiec.
- Umówmy się tak... - przechylam kieliszek i nalewam alkoholu do pełna - Jeśli Aiden za mocno da mi w kość poproszę cie o pomoc, a jeśli Camille zajdzie ci za skórę odbiorę telefon nawet w środku nocy żeby wyciągnąć z lodówki butelkę i czekać w gotowości na twoje odwiedziny.

Przez resztę wieczoru oglądaliśmy prześmieszną komedie którą Harry wybrał spośród polecanych seriali, wypiłam zdecydowanie za dużo wina i myślę, że było to po mnie zdecydowanie widać. Harry jednak pił powoli będąc jakieś cztery kieliszki za mną, nie mogłam skupić się na fabule serialu i zgubiłam już dawno wątek kiedy wymienialiśmy się przeróżnymi historiami czas mijał za szybko, a za oknem było już dawno ciemno. Wciąż nie potrafiłam tego pojąć co miało miejsce, czuliśmy się tak swobodnie w swoim towarzystwie jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi od lat. Dotychczas zupełnie inne światy, teraz wspólny jeden równie zagmatwany.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 25 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Prostration | H.S |Where stories live. Discover now