3. Wsiadaj, podwioze cię

34 4 0
                                    

Po powrocie do domu pierwsze co zrobiłam to rzuciłam sie na swoje ogromne łóżko i zawinęłam sie w kołdrę. Najchętniej zostałabym już tam cały dzień, ale umówiłam się za godzinę do kawiarni z Heather. Chciałyśmy lepiej sie poznać i odrobić lekcje. Blondynka wspominała jeszcze, że chciałaby przedstawić mi swojego brata. Mówiła, że gra w football i jest w drużynie razem z Chrisem.

Kiedy powoli nadchodziła godzina spotkania niechętnie z resztą tak jak zawsze podniosłam sie z łóżka. Poszłam poprawić mój makijaż, który zdążył sie już troche zmyć i ogólnie sie odświeżyć. Zamknęłam dom z niechęcią zostawiajac w nim mojego psa. Zawsze sie o niego martwiłam mimo, że wiedziałam, że w domu nic nie może mu sie stać.

Kiedy wyszłam przed dom zobaczyłam ciemne, deszczowe chmury rozciągające sie nad całym niebem. Czy w Lousianie codziennie musi padać? Przewróciłam oczami i zaczęłam iść w kierunku miasta. A przynajmniej tak mi sie wydawało, bo nie znałam miasta za dobrze, ale z tego co mówiła mi Heather to powinnam pójść w lewo i kierować sie chodnikiem cały czas prosto. Nagle poczułam na twarzy kilka małych kropelek deszczu. Gorzej już być nie mogło. Byłam aktualnie po środku Lousiany na jednej z alei prowadzących chyba w kierunku miasta, a w dodatku zaczynała sie burza.

Założyłam kaptur na głowę i po prostu szłam dalej. Nagle usłyszałam jakieś auto hamujące tuż obok mnie. Przerażona momentalnie sie odwróciłam, a gdy zobaczyłam czarnego mercedesa i jego kierowcę tajemniczo się do mnie uśmiechającego moje serce podeszło do gardła. Tym razem nie było to przez emocje jakie wywierał na mnie chłopak gdy tylko pojawił sie w zasięgu mojego wzroku. Tym razem stało sie tak bo sie bałam. A jednak zawsze może być gorzej...

Brunet z uśmiechem na ustach kiwnął do mnie głową. Zdezorientowana natychmiast odwróciłam głowę i przyspieszyłam, bo nie chciałam wdawać sie z chłopkiem w żadne rozmowy. Miałam nadzieje, że sobie odjedzie, ale niestety sie myliłam. Brunet nie odpuszczał. Przyspieszył samochodem i dotrzymywał mi prędkości. Na ulicy oprócz jego nie jechały żadne samochody. Ulice były całkowicie puste. W końcu usłyszałam jak szyby samochodu zaczynają się opuszczać. Momentalnie cała sie spięłam i zaczęłam iść jeszcze szybciej.

- Gdzie się tak spieszysz, że nie chcesz zamienić ze mną nawet kilku słów? - Odezwał sie, a gdy usłyszałam jego wysoki i trochę drżący głos chcąc czy nie poczułam ścisk w żołądku

- Nie twoja sprawa - Powiedziałam na jednym wdechu zamykając powieki

- Czyżby? - Zadał pytanie
- Tak - Odpowiedziałam szybko chłodnym tonem

- Gdzie idziesz i co sprawia, że nagle jesteś taką zimną suką? - Spytał

- Słucham?! - Wrzasnęłam momentalnie sie zatrzymując - Jak ty mnie nazwałeś? - Dodałam chwile później

- Wyluzuj - Odpowiedział jakby przed chwilą wcale nie nazwał mnie suką

- Sam wyluzuj - Odpyskowałam patrząc w jego niebieskie oczy

Zwykle gdy zanurzyłam sie w głębi jego spojrzeniu po prostu odlatywałam, albo po sekundzie się peszyłam. Teraz jednak wpatrywałam sie twardo w jego źrenice. Czasami żałowałam, że nie umiem ugryźć się w język.

- Wsiadaj, podwioze cię - Zaproponował nagle totalnie zmieniając temat

- Chyba sobie żartujesz - Powiedziałam przez zaciśnięte usta

- Nic z tych rzeczy, po prostu chciałem być miły - Wyjaśnił, a ja parsknęłam głośnym sarkastycznym śmiechem
- Miły? A to nie ty przed chwilą nazwałeś mnie zimną suką? - Spytałam nadal ironicznie chichocząc

- Jak chcesz, najwyżej zmokniesz - Wzruszył ramionami i popatrzył na niebo, które robiło sie coraz ciemniejsze, a z minuty na minutę rozpadywało sie coraz bardziej

Cure for everythingWhere stories live. Discover now