« 1 »

14 2 78
                                    

Drewniany wóz trząsł się na każdym kamieniu, dołku, czy innej nierówności w drodze, która była zdecydowanie za rzadko używana. Michael siedzący na nim czuł to dosadnie, na całym swoim ciele, a związane ręce oraz nogi wcale w tym nie pomagały. Od długiej jazdy kończyny mu zesztywniały, dawały wrażenie, jakby krew z nich odpłynęła i znajdowała się w zupełnie nie tej części ciała, co powinna. Na dłoniach czuł, wspomnianą wcześniej, czerwoną ciecz, która przez upływ czasu zaschnęła. Była wynikiem zaciskania paznokci na dłoni — robił to tak mocno. Jego skóra była całkiem delikatna, na złość nieprzystosowana do jego życia. Bardzo łatwo było, żeby rozciął ją o coś, czy żeby zdobył siniaka, których miał w tej chwili pełno na sobie. To nie były jedyne obrażenia, na przykład, twarz miał na pewno podpuchniętą — i od uderzeń i od płaczu. Nie miał siły już nic mówić, protestować, po tak długiej jeździe. Jedynie co jakiś czas z jego oczu leciały ponownie łzy, a z ust wydobywało się syknięcie, gdy akurat trafili na większą nierówność i uderzył o coś. Wcześniej czuł straszną rozpacz, chciał się zbuntować. Krzyczał na ojca, żeby nie robił niczego głupiego i żeby wracali, ale ten nie słuchał. On nigdy go nie słuchał, nigdy się nie opanowywał, nigdy nie przestawał. Rodzic po raz kolejny wpadł w swoją manię nienawiści do niego. Znaczy się, nigdy nie żywił pozytywnych uczuć do syna, jednak w gorszym okresie, to uczucie widocznie wzrastało oraz tak samo wzrastało okrucieństwo jego czynów.

Michael nie miał pojęcia co się z nim teraz stanie, bo starszy blondyn był zawsze całkiem nieprzewidywalny. Myślał, czy przypadkiem ojciec nie chciał go sprzedać. Ta opcja wydawała się... całkiem zachęcająca. Mieszkanie z kimkolwiek innym niż jego rodzic wydawało się być jak przejście z piekła na ziemię. Inną możliwą opcją było to, że Jonas po prostu mógłby chcieć zrzucić go z klifu. Jechali już tak długo, może specjalnie chciał zrobić to tak daleko, żeby nikt nie pomyślał, że to akurat ktoś z tej przy-miastowej wsi. Brunet szczerze myśląc... trochę pożądał tej opcji. Miał już dość takiego traktowania, bycia poniżanym przez ojca. Nie było w świecie krzywdy, której niebieskooki nie zrobił synowi, a ten powoli się poddawał z życiem. Co to za życie, jeśli musi się zmagać z takimi sytuacjami? Jedyne co go trzymało tutaj to rodzeństwo. Oh, jak on je kochał — od czternastoletniego Nicolasa, który zawsze wymyślał najkreatywniejsze rzeczy i mówił najmilsze słowa, poprzez o cztery lata od niego starszą Felicię (której głos był tak piękny i uspokajający, a jej obecność przyjemniejsza niż cisza w ciepłą, spokojną noc) do Tobiasa, będącego dwa lata starszym od Michaela i chroniącego go kiedy tylko mógł. To oni byli dla niego najważniejsi, ale, mimo że go wspierali, czuł się coraz słabszy, a jego chęci pozostania na tym świecie powoli malały.

Przymknął zmęczone oczy. Każdy w okolicy wiedział, że Jonas Harvey to wariat znęcający się nad własnymi dziećmi. Mimo to nikt nie próbował zatrzymać go na stałe. Każdy miał swoje sprawy — tak, starali się im pomóc, opatrując rany i pozwalając się przespać, ale nigdy nic więcej. Brunet za młodu miał żal do nich o to, lecz im starszy był, tym mniej zwracał na to uwagę. Nie mógł oczekiwać, że nagle całe życie się zmieni. Było okrutne i takie zostanie...

Nagle wóz się zatrzymał, a on uderzył głową w drewnianą ściankę. Zacisnął oczy, czując jak już po raz kolejny napływają do nich łzy. Wziął szybko głębszy wdech i jednak zdecydował się je otworzyć — chciał wiedzieć co się z nim teraz stanie. Nie musiał długo czekać, wejście na wóz zostało otworzone, a on mógł zaraz zauważyć zmęczoną twarz swojego ojca. Wyciągnął do niego ręce, rozwiązując mu zaraz nogi. Michael był zaskoczony, lecz na pewno nie było po nim tego widać. Co robi Jonas? Chce go uwolnić? Nadzieja zniknęła tak szybko jak się pojawiła, rozwiązane nogi służyły tylko po to, żeby wyciągnąć go z wozu i postawić do pionu. Ręce dalej zostały związane, przez co, gdy tylko stanął — wywrócił się, boleśnie uderzając twarzą. Jego nogi były tak słabe po takim cierpieniu i późniejszej podróży mając je związane, że teraz nie mógł samodzielnie ustać. Blondyn dalej nie powiedział do niego słowa, podniósł go, trzymając za koszulę i ruszył dalej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 11, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Boy And His Rose [rewrite]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz