Valentinne pov's
Dziś wypadało moje spotkanie z Reyesem, sprzątnęłam porozrzucane sterty książek i ubrania walające się po moim pokoju, niechętnie zgodziłam się na spotkanie w moim domu. Gdy zostało niecałe dziesięć minut do naszego spotkania przygotowałam potrzebne nam materiały, z których możemy czerpać inspiracje, aby zminimalizować czas spędzony z chłopakiem. Mojej mama miała dziś wyjazd służbowy, co było mi na rękę, nie musiałam wysłuchiwać mnóstwa pytań, które później by mi zadawała.
Od debil: Wypadło mi coś, nie mogę dzisiaj.
Chyba se kurwa żartował...
Do debil: Wypadło ci coś? Chyba sobie ze mnie jaja robisz. Jeśli nie zrobimy tego dzisiaj to szukaj sobie kogoś za mnie do roboty.
Od debil: Jaka ty jesteś upierdliwa... Przyjedź do mnie West road 98.
Wzięłam dwa głębokie wdechu, aby zminimalizować chęć mordu chłopaka, która narastała w moim umyśle. Nie mogłam pójść siedzieć za zabójstwo jakiegoś idioty. Spakowalam laptopa i książkę od prawoznawstwa kierując się w stronę wyjścia z domu. Po dziesięciu minutach znalazłam się pod domem Charliego, gdy moje palce były centymetr od wduszenia dzwonka, drzwi się otwarły ukazując w nich chłopaka.
– Nie hałasuj – uprzedził, zapraszając mnie gestem dłoni do środka. Mieszkanie było przytulne, mniejsze od mojego czego nie spodziewałam się po jego statusie w mieście.
– Jeszcze jakieś żądania lalusiu? – zapytałam już i tak zirytowana całą tą sytuacją.
– Po prostu wejdź.
Pokój chłopaka zachowany był w odcieniach czerni i szarości, porozrzucane książki, konsole i coś co najbardziej przykuło moją uwagę, sztaluga z na poczętym obrazem. Kilka prac leżało też w rogu pokoju ułożone jedna obok drugiej, nie spodziewałam się, że ten ironiczny dupek może mieć jakieś zainteresowania oprócz uprzykrzania mi życia.
– Malujesz? – spytałam, choć było to niemal oczywiste, zważając na jego brudną od farby biała bluzke, która ściągnął przez głowę przebierając się w wygodniejsza bluzę w odcieniu zgniłej zieleni.
– Nie, kupuje na Allegro i sprzedaje trzy razy drożej. – prychnął, odwracając się w moją stronę. – Kawy, herbaty?
– Wystarczy woda – odparłam zdziwiona jego uprzejmością.
– Nie wymieniłem jej.
No i uprzejmość zniknęła na dobre.
– O mój Boże, jak ty mi działasz na nerwy, może być herbata.
– Skończyła się.
Chryste...
– Boże dopomóż, zrób tą pieprzona kawę i zabierzmy się za ten projekt. – Reyes' skinął głowa, kierując się w stronę kuchni, nie pytając mnie już nawet o rodzaj kawy i czy ją słodzę. Jeszcze powiedziałby, że cukier się skończył.
– Valentinne, a może być sok pomarańczowy, bo kawy też nie ma.
– Uduszę cię jak mojego chomika w przedszkolu. – warknęłam spoglądając za niego spod byka.
– Wspolczuje chomikowi...musiał nie mieć łatwo z taką jędzą jak ty – mruknął kręcąc głową wyrażając udawane współczucie.
– Idź już po tą herbatę, sok kawę cokolwiek tam masz i zajmijmy się tym głupim projektem!
– Spokojnie spokojnie, złość piękności szkodzi – mruknął a mi opadły bezradnie ramiona.
– Oh ty romantyku...a teraz won po picie – powiedziałam chowając twarz w dłonie. Myśl o mnichach na spokojnej tafli...
CZYTASZ
Lost Love
RomanceDwudziestoletnia Valentinne Linwood zaczyna nowy rozdział. Odcina się od wydarzeń ze starej szkoły i chcę zapomnieć o tym co ją spotkało. Przez znajomość jej matki z dyrektorką jednej z lepszych uniwersytetów w Londynie dostaje szanse uczęszczania t...