~|Rozdział 12|~

506 13 3
                                    

Wstałam gdzieś tak ok. 8:00. Wstałam z łóżka, wzięłam prysznic, ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Miałam spotkać się z Lissy na śniadanie, rano, lecz wiedziałam, że jej ,,rano" to nie później niż 10:00. Pomyślałam, że jak mam i tak godzinę w zanadrzu zadzwonię do Hailie. Tak też zrobiłam. Odebrała po drugim sygnale.

-Hej Suzi- przywitała się przyjemnym dla uszu głosem

-Hejj- powiedziałam do telefonu
-Wiedzialam, że nie będziesz już spala - znałam dziewczynę już dość dobrze, by przewidzieć takie rzeczy.

-Nie jestem nocnym markiem- zasmialysmy się obie
-bardzo ładna dzisiaj pogoda. Miałam się spotkać z Moną, ale się rozchorowała, a teraz będę tylko siedzieć w domu, i to jeszcze z świetą trójcą, która zachowuje się jak dzieci-

-Mam pomysł! No bo ja jestem umówiona z Lissi, znasz prawda?-

-Tak, znam, jest taka specyficzna- zasmialysmy się pod nosem

-To może spotkamy się w trójkę?-

-No jasne! Świetny pomysł! To ja lecę się zbierać!-

-Tylko pomietaj, że jeszcze no-

-Tak, tak pamiętam. Dziadek Vince i jego zasady, jakoś mi się uda- czułam, że się uśmiecha

                             *    *    *
Razem z Lissy i Hailie właśnie wchodzimy do knajpki, gdzie będziemy jeść nasze śniadanie. Zajęłyśmy stolik i złożyłyśmy zamówienie. Poczułam, że muszę skoczyć do toalety, więc tak też zrobiłam.

Weszłam do toalety. Skorzystałam i wyszłam. Miałam zamiar umyć ręce, ale wielką łapa przyciśnięta do mojej twarzy mi to uniemożliwiła.

Pociągnęłam nosem. Znam ten zapach. Zaraz miałam odpłynąć. Oczy samoistnie mi się zamykały, lecz próbowałam z tym walczyć i nie dać się uśpić. Po minucie walczenia, już nie dałam rady. Odleciałam.

HAILIE
Suzi długo nie wracała i zaczęłam się martwić. Powiedziałam o tym Lissy, i razem poszłyśmy do łazienki, gdzie wcześniej się udała. Nie było nikogo.

Co mamy robić?
Co mamy robić?

Ciągle w głowie miałam takie pytania. Niestety nie znałam na nie odpowiedzi. Zwykle robią to moi bracia.. Tak moi bracia! Jaka ja głupia, mogłam od razu zadzwonić!

Wybrałam numer Willa, odebrał niemal od razu

-Hej, malutka. Wszystko okej?- usłyszałam w słuchawce

-Will, przyjedźcie, jak najszybciej- powiedziałam spanikowana

-Malutka, co się dzieje?-

-Su... Suzi.. ona.. zniknęła- powiedziałam łamiącym się głosem. Jednak wzięłam nad nim górę
-Poszła do łazienki, długo nie wracała, więc ja i Lissy poszłyśmy po nią pójść. No ale jej nie ma! Co mam robić, Will??- całą się trzęsłam. A jak jej już nigdy nie odnajdziemy? Nigdy sobie tego nie wybaczę!

-Nic się nie bój, malutka. Zaraz przyjedziemy!- usłyszałam w tle jakieś krzyki, nie umiałam określić do kogo należą.

SUZAN
Obudziłam się w piwnicy. Było tu brudno i było czuć jakiś dziwny zapach. Nie mogłam się ruszyć, moje ręce i nogi były przywiązane do krzesła. Usłyszałam męskie głosy, po czym do pomieszczenia wszedł umięśniony i wysoki mężczyzna. Zauważył, że się obudziłam i do mnie podszedł. Jednak chyba zrezygnował, bo odwrócił się i powiedział do drugiego mężczyzny, który stał w drzwiach.

-Niech narazie posiedzi, poczekamy, aż Monetowie przyjadą- wyszli i zamknęli drzwi.

~Skąd wiedzą, że mam coś wspólnego z rodziną Monet? Czy oni coś chcą im zrobić?~ te pytania kołowały mi w głowie bez przerwy..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam coś jeszcze dodać, by było dłużej, ale nie wiedziałam co. Pomyślałam, że będzie jakieś rozwinięcie, bo trochę nudno ostatnio było. Za jakiekolwiek błędy przepraszam 💕

Słowa: 523 <33

Porady i sugestie w kom •~•

Kocham was ❤️

||Rodzina Monet|| ~|Czy w tym zranionym sercu...|~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz