Rozdział 6

74 4 0
                                    


- Czego tu szukasz... - głos dochodził z przodu, gdzieś z głębokich ciemności, których nie mogła już przejrzeć. Lecz to nie głos spowodował, że coś...że jedna z nieruchomych strun odpowiedzialnych za emocje poruszyła się pod wpływem czegoś, co dosięgnęło ją.

Strach...

Odczuła...strach...

Może i to dziwnie zabrzmi, ale wtedy dla niej strach był olbrzymim wybawieniem. Wypełnił jej płuca niczym najświeższe powietrze! Poruszył twarzą powodując lekki grymas niepokoju. W końcu coś w jej głowie przeskoczyło a uczucie rozlało się po ciele docierając do najdalszych zakamarków. Gęsia skórka pokryła jej ręce, przez kręgosłup prześlizgnęły się ciarki. O mało nie podparła się rękoma o ziemię czując nie tylko strach, ale i olbrzymią ulgę. Jakby potężny ciężar w końcu opadł z jej ramion.

Czuła to, co...co niegdyś było jej jedynym towarzyszem. Jedynym impulsem trzymającym ją w rzeczywistym świecie. Tym, co nie raz spowodowało, że uszła cało z sytuacji.

Strach...

Nie zawsze doceniała go, ale teraz, w tej właśnie chwili wiedziała, jak usilnie pragnęła znów poczuć to charakterystyczne smyranie w płucach.

Wciągając powietrze ściśnięte gardło powodowało drżący dźwięk. Uniosła twarz w górę i ujrzała unoszące się w ciemności szaro-złote oczy.

- Co się stało? – tym razem głos stał się kpiący – ze strachu odebrało ci mowę?

Ash wyprostowała się, lecz nie zdołała jeszcze wstać z kolan. Zbyt kręciło jej się w głowie po upadku i nagłemu odzyskaniu uczuć, które teraz falą zalały jej umysł. Czuła się skołowana, do tego okropnie bolało ją ciało nie wspominając o pulsującym rozcięciu przy brwi, przez co krew mocno zalewała jej policzek. Pociągając nosem otarła czerwień z oka.

- I tak... i nie... - odpowiedziała cicho. Może i uczucia wróciły, ale doświadczenie ze zdarzeń, których nie mogła sobie przypomnieć spowodowało, że niezwykle szybko opanowała drżenie i odzyskała głos.

Och...jakże tęskniła za tą częścią siebie. Wiedziała, że nie była w pełni sobą, że coś blokowało połowę jej zachowania.

- Nie? – coś przemknęło obok niej powodując wzdrygnięcie. Zerknęła w bok, lecz pożałowała szybko swej decyzji, bowiem wracając wzrokiem nie zauważyła już wbijającej się w nią pary jarzących się ślepi. Przygryzając lekko dolną wargę z trudem wstała na drżące nogi.

Ależ ona była poharatana!

Nogi i ręce upstrzone zostały drobnymi rozcięciami. Czuła, że w kilku miejscach rozsieją się siniaki. Spojrzała na dłonie, lecz ledwo je widziała. Przymknęła oczy biorąc ponownie głęboki wdech. I nagle zrozumiała, że oto jest w miejscu, gdzie jej moc zaczyna z drobnego kiełku rozkwitać. Ciemność otaczała ją zewsząd, zimna, ciężka i lepka. Oblepiała ją z każdej możliwej strony. Nawet na języku czuła jej słodko-gorzką esencję. Mrok rozkwitał w kołatającym sercu niczym najpiękniejsza czarna róża.

Otworzyła oczy. Wcześniej soczyście zielone tęczówki teraz mieniły się złotem. Wszystko dookoła zaczęło być widoczne. Pomimo nieprzeniknionych ciemności widziała doskonale, lecz to spowodowało na chwilę zapowietrzenie się, bowiem widok przed jej twarzą był niezwykle przerażający.

Olbrzymi koń stał tuż przed nią. Może to nie byłby tak okropny widok, gdyby nie to, że część pyska formował się w wystające spod rozdartej skóry kości. Złote oczy, tak samo jak jej, wbijały się martwym spojrzeniem w twarz dziewczyny. Ciało czterokopytnego ducha mroku lśniło delikatnie, jakby zostało obsypane srebrnym pyłkiem, a raczej gruboziarnistym brokatem. Jedna chrapa, która pozostała, zwęziła się nabierając powietrza w widoczne przez wystające spomiędzy strzępów skóry żebra i lekko drżąc rozszerzyła się buchając gorącym oddechem w Ash.

In the dark - Powrót strażnikaWhere stories live. Discover now