Rozdział 11

6.5K 281 91
                                    

Aaron White

- Cholerny dupek.

Do moich uszu dotarło warknięcie brunetki. Próbowała się wyszarpać z moich objęć, jednak byłem silniejszy. Chociaż nie ukrywałem, że jej postawa trochę mnie zdziwiła. Płakała, widziałem to po jej przekrwionych oczach i rozmazanym tuszu, a mimo to potrafiła zachować zimną krew i się przede mną obronić. Od kiedy ojciec powiedział mi, że po wszystkim McMillan miała do nas dołączyć, nie potrafiłem sobie tego wyobrazić. Niby jak taka marna aktoreczka miała nagle biegać ze spluwą i nokautować dwa razy większych od siebie mężczyzn. A jednak w tamtym momencie zacząłem dostrzegać w niej jakiś potencjał.

- Boisz się - wyszeptałem prosto do jej ucha.

Cały czas przyciskałem ją do swojego torsu i widziałem, jak jej klatka piersiowa nienaturalnie szybko się unosiła. Dziewczyna kolejny raz spróbowała się wyrwać, jednak na marne.

- Chciałbyś - próbowała brzmieć pewnie, ale ja i tak wiedziałem, że kłamała.

Już od naszego spotkania wiedziałem, że ją przerażałem. Chociaż starała się tego po sobie nie pokazywać, to zdradzały ją nerwowe ruchy jej ciała. W mojej obecności zawsze była gotowa do ataku. Nigdy nie mogła przewidzieć i podobało mi się to. W pewnym sensie miałem kontrolę nad nią i jej emocjami.

Obróciłem brunetkę tak, że teraz mogłem dokładniej przyjrzeć się jej twarzy. W jej zielonych oczach widziałem masę emocji. Strach mieszał się ze złością, a w tym wszystkim był jeszcze smutek. Obserwowałem ją od momentu, w którym przyszła na ten cmentarz i widziałem jak rozmawiała z ojcem. Może zachowywałem się jak psychopata, jednak po prostu chciałem ją zobaczyć w momencie, w którym opuściła wszystkie maski. Gdy była słaba i bezbronna.

- Płakałaś - zauważyłem i z uśmiechem satysfakcji starłem z jej twarzy już prawie zaschnięte łzy.

Vanessa skrzywiła się na ten ruch, jednak nie odsunęła się i dalej hardo patrzyła w moje oczy. Wiedziałem, że nie chciała, żebym widział ją w takim stanie. Gdyby tylko wiedziała, że byłem tu przez cały czas. Czułem jak wstrzymywała oddech za każdym razem, gdy moja ręka dotykała jej zimnego policzka. Nie wiedziałem dlaczego to robiłem, ale sprawiało mi to dziwną przyjemność.

W końcu zabrałem swoją dłoń z jej twarzy i delikatnie poluźniłem uścisk. Vanessa dopiero po chwili zorientowała się, że już jej nie trzymałem i spokojnie mogła się odsunąć. Przez chwilę wpatrywała się w moją twarz i dopiero po chwili zrobiła krok w tył. Nie obdarzając mnie już ani jednym spojrzeniem ruszyła w stronę wyjścia z cmentarza.

Jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w miejsce, w którym przed chwilą stała i w końcu poszedłem za nią.

- Po co tu przyjeżdżałeś? - zapytała ze złością, gdy znalazłem się bliżej niej. - Czego ode mnie chcesz?

Zignorowałem jej pytanie dodatkowo ją tym denerwując. Nie miałem ochoty na żadne rozmowy. A szczególnie nie chciałem odpowiadać na pytania, na które sam nie znałem odpowiedzi. Nie podobało mi się to, że mój plan pomału się sypał. Chciałem zniszczyć Vanessę i pokazać jej prawdziwą brutalność tego świata, a zamiast tego łaziłem za nią po jakichś cmentarzach i zamiast planować, jak ją złamać, obserwowałem ją przez godziny.

- Kulturalni ludzie odpowiadają, gdy zadaje im się pytanie - wymamrotała pod nosem niby do siebie, jednak dobrze wiedziałem, że chciała, żebym to usłyszał. To była kolejna rzecz, która mnie w nie irytowała. Nawet jeśli cholernie się bała, to i tak nie mogła odpuścić sobie tych komentarzy, chociaż wiedziała, że może ich żałować. Denerwowało mnie to, że nie była słaba i lubiła, może nieświadomie, testować moje granice.

Spoiled souls [ZOSTANIE WYDANE]Where stories live. Discover now