Rozdział 7 " Mój mały aniołku"

389 32 4
                                    

Diana odeszła szybko i praktycznie bezboleśnie. Nikt nie zadręczał ją faktem, iż za chwilę umrze. Odeszła w ramionach chłopaka, który kochał ją ponad własne życie.

Dwa dni później odbył się jej pogrzeb, na którym nikt nie mógł powstrzymać łez. Matka dziewczyny próbująca zatrzymać człowieka, który nasypał na jej trumnę ostatnią łopatkę i po chwili...

Po chwili Cassian zobaczył jak osoba nosząca drugą połowę jego serca odeszła na zawsze na samo dno. Odeszła jako anioł prosto do nieba i nie mógł jej już nigdy zobaczyć. Do końca pamiętał jej uśmiech i to w jaki sposób do niego mówiła i patrzyła na niego na ich pierwszej i zarazem ostatniej randce. Nie mógł tego wytrzymać. Nie złożył rodzicom Diany kondolencji, a pobiegł od razu na swoją ulubioną górę w mieście. Uwielbiał tutaj przychodzić i miał plany zabrać tutaj Dianę, gdy ta wyzdrowieje.

Chciał pokazać jej jak piękny widok jest z tego punktu widzenia. Chciał zrobić dla niej jeszcze miliony kwiatów origami, które tak kochała i tak bardzo cieszyła się, kiedy je dostawała. Choć męczył się nad nimi godzinami, to jej uśmiech mu to wszystko wynagradzał. Siedział na górze, na mokrej od deszczu trawie do późnego wieczora, gdy niebo robiło się praktycznie fioletowe.

Tak piękne, że wyjął telefon, zrobił zdjęcie oraz uśmiechnął się przerywając drobne szlochanie.

- Teraz ciągle będę robił ci tylko takie zdjęcia, Dian. Skoro wyglądasz tak pięknie, to dlaczego nie ? Może nawet zrobię album z tymi zdjęciami ? Bella coś wspominała... - starał się, tak bardzo się starał nie płakać, bo przecież facetom nie wypada, lecz nie potrafił.

Po prostu nie potrafił pogodzić się z tym, ze juz nigdy nie usłyszy jej śmiechu i nie zobaczy tych pięknych oczu. Ze juz nigdy nie usłyszy jej łagodnego, tak pięknego głosu, który powtarzał się w jego głowie, jakby zacięła się taśma.

- Dlaczego odeszłaś i zostawiłaś mnie samego ? Jak mam pić mój ulubiony napój bez ciebie i twoich opowieści, co ? - pytał patrząc w niebo. - I wiesz, że znaliśmy się wcześniej ? Jednak nie jesteśmy dziwni, że zakochaliśmy się w sobie po prawie dwóch miesiącach. Hej, to ja, Cassian, twój ulubiony dzieciak przychodzący codziennie na plac zabaw, którego wypatrywałaś przez okno.

Ani Diana, ani Cassian nie wiedzieli, że znaleźli się już wcześniej. I Diana wcale nie musiała się czuć dziwnie z myślą, iż nie znalazła nigdy swojego przyjaciela z dzieciństwa, ponieważ znalazła go, a nawet pocałowała i była na randce, ale nie dowiedziała się o tym nigdy.

- Byłaś fajnym dzieckiem i wiele razy chciałem do ciebie zagadać, ale zawsze się bałem - wstał w końcu, wyprostował się i ostatni raz spojrzał w niebo - Będę cię kochał na zawsze, mój mały aniołku. - wymówił te słowa szeptem, trzymając za swój łańcuszek, z jedną tylko połową. - Bo chyba byłaś moją bratnią duszą, choć nie powinniśmy... Słońce i Księżyc, kto to wymyślił. Niby wiadome, ale miałem nadzieję, nadzieję, że przyjdziesz tutaj ze mną i może z gromadką dzieci.

I odszedł. Odszedł zostawiając po sobie jedynie mokre ślady pochodzące od jego słonych łez. Od tego czasu Cassian już nigdy nie myślał pozytywnie. Nigdy nie zaznał czegoś takiego jak nadzieja, ponieważ jego księżyc już nigdy nie oświetlił mu drogi w ciemności.

***

Moon And Sun ( You And Me ) Where stories live. Discover now