Rozdział 12

6.2K 240 58
                                    

Victor wrócił do domu i od razu wszystko się zmieniło. Tak naprawdę za dobrze nie zdążyłam go wcześniej poznać, a do nowej rzeczywistości przyzwyczajałam się bez niego. Przed jego powrotem atmosfera była zdecydowanie mniej napięta. Chociaż był jeden plus jego obecności. W ostatnich dniach coraz częściej, gdy spotykałam się z Aaronem gdzieś w domu, czy to w firmie, nie traktowaliśmy już siebie, jak powietrze. Cały czas się o coś kłóciliśmy i wyprowadzaliśmy się nawzajem z równowagi, bo żadne z nas nie potrafiło odpuścić. Powrót Victora wprowadził ponownie zasady. Czy mi to przeszkadzało? Ani trochę. Im mniej interakcji z Aaronem w moim życiu, tym lepiej.

Niestety los postanowił nie być dla mnie łaskawy i wchodząc w poniedziałkowy poranek na zajęcia z Willem, oprócz niego zobaczyłam również White'a. Obydwaj mężczyźni początkowo mnie nie zauważyli, przez to, jak zawzięcie ze sobą rozmawiali. Cały czas pamiętałam o tym, jak Aaron zapowiedział, że przyjdzie na jeden z moich treningów, żeby zobaczyć moje postępy, jednak od naszej rozmowy minęło tyle czasu, że myślałam, że o tym zapomniał. Jak widać niestety pamiętał.

Moje ręce momentalnie zaczęły delikatnie drżeć i już sama nie wiedziałam, czy było to spowodowane złością, czy może jednak lekkim stresem. W ostatnim czasie zaczęłam coraz bardziej oswajać się z bronią i chociaż jej moc i możliwości dalej mnie przerażały, to czułam się pewniej trzymając ją w ręku. Obecność Aarona sprawiła, że zaczęłam wątpić w to, czy faktycznie szło mi tak dobrze.

- Cześć, Will - w końcu zdecydowałam się odezwać.

Mężczyźni przestali rozmawiać i zaskoczeni obrócili się w moją stron. Will posłał mi promienny uśmiech, który odwzajemniłam i również się przywitał. Próbowałam udawać, że osoba, która stała obok niego nie istniała, jednak spojrzenie, które czułam na każdym skrawku mojego ciała, uniemożliwiało mi to. Przeniosłam wzrok na Aarona i patrzyłam na niego dokładnie z tą samą obojętnością, z którą on patrzył na mnie. Przez moment po prostu staliśmy i zabijaliśmy się wzajemnie wzrokiem, jednocześnie kompletnie ignorując obecność Willa.

- Ze mną się nie przywitasz? - zapytał White, na co ja jedynie prychnęłam pod nosem, po czym go wyminęłam.

Byłam przekonana, że jego duma została w tamtym momencie delikatnie urażona. Nawet jeśli widziałam się już z nim przy śniadaniu, to i tak nie mógł znieść myśli, że tak po prostu go zlekceważyłam i to jeszcze przy kimś.

- Obiecałeś, że nie będziesz przeszkadzać, Aaron, a w tym momencie rozpraszasz moją uczennicę - do rozmowy wtrącił się delikatnie rozbawiony całą sytuacją Will.

Uśmiechnęłam się pod nosem po słowach mężczyzny i z wyższością spojrzałam na White'a. Wyglądało na to, że nas jest dwóch na jego jednego.

- Och najmocniej przepraszam - odpowiedział z udawaną skruchą. Widziałam, jak zaciskał z wściekłości pięści, jednak nawet głos mu nie zadrżał, gdy mówił. - Dłużej już nie będę przeszkadzać - dodał i ruszył w kąt pomieszczenia.

Oczywiście byłoby zbyt pięknie, gdyby faktycznie zastosował się do swoich słów. Przez cały trening czułam na sobie jego palące spojrzenie, które cholernie mnie stresowało i przy tym wiedziałam, że nie szło mi tak dobrze. Starałam się jak mogłam, żeby tylko udowodnić coś Aaronowi, jednak nie było to takie łatwe.

- Wszystko w porządku? - zapytał Will. - Nie idzie ci dzisiaj najlepiej - przewróciłam oczami, bo cała ta chora sytuacja zaczęła mnie już irytować.

- Dzięki - odburknęłam i mocniej chwyciłam broń, po czym z całej siły skupiłam się na swoim celu.

- Przecież nie chciałem cię urazić - zaśmiał się i po chwili znalazł się tuż za moimi plecami, po czym delikatnie nachylił się w moją stronę. - Poczekaj, bo zaraz zrobisz sobie krzywdę - mówiąc to, jednocześnie chwycił moje ręce w swoje i odpowiednio ustawił moje palce na broni - O teraz lepiej - wyszeptał prosto do mojego ucha.

Spoiled souls [ZOSTANIE WYDANE]Where stories live. Discover now