~1~

5K 142 16
                                    

Brak powietrza. Głęboki wdech. Pierwsze uczucie, które odczułem w mym ciele to ból w płucach. Tak, jakbym się topił. Byłem cały mokry. Zapach mojego potu mieszał się z jakimiś chemikaliami.

Gdzie ja jestem? Dlaczego tutaj jestem? Kim ja jestem?

Poczułem szarpnięcie. Tylko nie panikuj- nakazałem sobie. Nie mogę na to pozwolić.

Zacząłem prowadzić indagację se samym sobą. Byłem tu sam. Ustal co wiesz- znów poczułem jakby ktoś wniknął do głowy i mi rozkazywał. To tak, jakbym miał ustalony plan działania.

Thomas. Mam na imię Thomas. To jedyne co pamiętałem. Ale dlaczego nic nie pamiętałem?

Stwierdź fakty- powtarzał wewnętrzny, teraz bardziej zirytowany głos. Nic nie widzę. Jest strasznie ciemno, co jedynie potęguje mój lęk. Jedyne, co słyszę to mechanizm najprawdopodobniej....windy? Poderwałem się z podłogi. Zacząłem badać to co wokół mnie się znajduję. Uderzyłem się w piszczel o jakiś kant. Była to jakaś skrzynia obok nich znajdowało się jeszcze kilka, różnych rozmiarów. Znajdowały się tam, też worki i klatki. Otaczały mnie ściany a raczej... kraty? Tak to była klatka. Wszedłem na pudło i wyciągnąłem ręce by wyczuć sufit. Niestety. Nie było tu wyjścia.

Krzyczałem. Rozpaczliwie prosiłem o pomoc. Nagle klatka się zatrzymała i mocno szarpnęła, co spowodowało, że upadłem na metalową powierzchnie mojego więzienia.

Coś zabuczało. Nagle sufit otworzył się, a z szpary zaczęło się prześlizgiwać słońce. Usłyszałem głosy. Męskie. A może raczej... chłopięce? Podniosłem się a po chwili poczułem jak ktoś mną szarpię.

- Rusz się, smrodasie- usłyszałem głos mojego oprawcy.

- To fleja!- kolejne głosy.

- Nasze pupilki będą miały ucztę!

- Gally dawaj go na górę, potem się z nim zabawisz.

Ewidentnie rozbawione, nastoletnie głosy nasilały się, przez co nie mogłem ich rozróżnić. Poczułem się jeszcze bardziej zdezorientowany.

- Na co czekasz, świerzuchu? Wjazd na górę!- rozkazał chłopak.

Po chwili, nawet nie wiem jakim sposobem, bo byłem zbyt roztrzęsiony by to zauważyć, znalazłem się na górze. Okrążali mnie nastolatkowie. Było ich całkiem sporo. Może około pięćdziesięciu? Rozległy się różnego rodzaju obelgi, uwagi i żarty, które z niezrozumiałych mi powodów były zwrócone do mnie.

Poczułem duchotę. Przepchałem się przez tłum i zacząłem biec w nieznanym mi kierunku. Poczułem tępy ból w całym moim ciele. Potem kolejny atak bólu spowodowany tym że zaryłem o ziemię. Do moich uszu dotarły, szydercze śmiechy.

- Ogarnij się, Njubi- powiedział do mnie ciemnej karnacji chłopak.- Co ty sobie do fuja myślisz?

- Gdzie ja jestem?-zapytałem.- Co to za miejsce? Dlaczego tu jestem?

- Posłuchaj mnie- rozkazał władczym tonem- Jestem Alby. Hej! Musisz się uspokoić.- dodał najwyraźniej zauważając moje zdenerwowanie.- Zaraz ci wszystko wyjaśnię.- pokiwałem tylko głową, bo na nic innego nie było mnie stać.- Znajdujemy się w Strefie. Tak jak ty nic nie pamiętamy.

Chciał zadać już kolejne pytanie, ale gdy tylko otworzyłem usta on podniósł dłoń w geście uciszenia.

- Zaufaj mi.- podał mi dłoń i pomógł mi wstać.- Na co czekacie? Nie macie nic do roboty?- zapytał wszystkich dookoła. Jakby na rozkaz wszyscy się rozeszli, a ja zacząłem się rozglądać. Otaczały nas ogromne mury. Z jednej strony można było dostrzec las, a przy nim śladowe ilości... cywilizacji?- Naoglądałeś się już?- zapytał Alby.- Chodź oprowadzę cię. Widzisz to?- wskazał na windę.- To Pudło. Nim tutaj się dostaliśmy, i uprzedzając twoje durne pytania, które zapewne rodzą się w twojej łepetynie: wszyscy się tak tu pojawiliśmy. Nie wiemy po co, dlaczego, ani kto tak dokładnie tu nas przysłał. Chodźmy dalej.

Czarnoskóry oprowadzał mnie jakieś dobre półgodziny. Dowiedziałem się, sporo rzeczy. Między innymi, zasad obowiązujących w Strefie. Jak żyją, jak ja będę żył. Będę mógł wybrać dla siebie pracę z nielicznych zawodów. Chłopak, który mi to opowiadał, był tak jakby tym wszystkim... znudzony? Ale przede wszystkim zmęczony. Wydawał mi się tutejszym przywódcą.

Próbowałem wszystkie wiadomości przyswoić, ale na darmo. Nie mogłem zaabsorbować faktów, ponieważ było za wiele pytań.

- No to zostało nam tylko jedno miejsce.- powiadomił mnie Alby, wyraźnie tym faktem uradowany. Chłopak, idący po mojej lewej, odwrócił się w przeciwną stronę gdy usłyszał, że ktoś go woła. Był to, ku mojemu zdziwieniu, żeński głos.

Na dzień dobry dałam ciała, za co przepraszam. Chodzi mi dokładnie o błędy jakie takowe są. Wszytsko mogę zgonić na problemy techniczne jakie mi się przydarzyły, ale przecież mogłam się przygotować. Jeżeli wam się spodobało to daj cię znak że tutaj zajżeliście. Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli, a sądzę, że tak, to jutro dodam następny rozdział. Dzięki i do przeczytania/ napisania.

Więzień przyszłościTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang