Pomyłka

0 0 0
                                    

-Maya, nawet nie uwierzysz w to co zrobił Nick. Zawołała mnie Lucie, była ona moją bardzo dobrą przyjaciółką, miała czarne proste włosy i lekko ciemną karnację co dodawało jej uroku, była niezbyt wysoka miała metr sześćdziesiąt dwa wzrostu, jej charakter był zmienny ale raczej była typem Sangwinika. -Tak, co zrobił? Nick był zaś typem Flegmatyka kochał spokój, ale jednocześnie był też cholerykiem bo miał bardzo dużo, aż za dużo energii. -Słuchaj, mieliśmy teraz razem lekcje Chemii z tym okropnym typem, no i ogólnie wziął go do odpowiedzi, a przecież wiesz że Nick nic nie umie. Tak zdecydowanie nic nie umiał, jego ulubionym sportem było spanie, a ulubionym przedmiotem W-F bo zawsze przynosił zwolnienia i mógł grać na telefonie. -No i typ zadawał mu pytania a on stał i nic nie robił nawet nie odpowiadał tylko taksował go wzrokiem, a po chwili odpowiedział mu, że wychodzi z tego burdelu i nie chce mieć nic wspólnego z nim ani tą głupią lekcją. -ŻARTUJESZ? Dlaczego musiałam być na jakichś dodatkowych?! Wykrzyknęłam w rozpaczy, w zasadzie to w udawanej rozpaczy.
-Po co ci te dodatkowe skoro i tak wszystko umiesz? Zapytała mnie Lucie. -Też tego nie rozumiem wolałabym na nie nie chodzić, to tylko strata czasu. Tak i miałam rację, rzadko kiedy się ze sobą zgadzałam ale tutaj nie miałam wątpliwości, zajęcia dodatkowe tylko pogarszały moje samopoczucie. -No widzisz, wypisz się z nich i po sprawie. Zachichotała Lucie i lekko przyklasnęła. Dla mnie jednak nie było to takie proste, moja mama jak najbardziej chciała abym wyrosła na porządnego obywatela, wiedziałam że robi to dla mojego dobra i trochę ją rozumiałam ale nie kręci mnie jakaś fizyka. -Tak zapytam mamę myślę, że prędzej czy później mi pozwoli. Skłamałam, nie miałam zamiaru nawet jej o to prosić nawet gdybym dostała szczęście dzięki czterolistnej koniecznie albo nawet jeśli Alladyn spadł mi z nieba, nie było opcji. -To dobrze, twoja mama jest jedną z wspanialszych kobiet jakie kiedykolwiek poznałam. Powiedziała Lucie i odwróciła się mówiąc głośno "Do zobaczenia!" Cieszyłam się że mam kogoś takiego u swojego boku, kogoś kto nie ważne co by się stało mi pomoże, kimś takim była we własnej osobie Lucie, którą kochałam ponad wszystko, i w tym momencie przypomniałam sobie o Johnowi. Mieliśmy się dziś spotkać na mieście i iść do kina! Zapomniałam.. oh nie.. muszę go znaleźć postanowiłam i ruszyłam przed siebie. -Widzialas może Johnsona? Zapytałam jakąś dziewczynę. -Jest dużo Johnów. Odwróciła się po czym wróciła do rozmowy z chyba swoją kumpelą. Byłam głupią bo nie zapytałam jak ma na nazwisko i w tym momencie zobaczyłam go idącego w moją stronę. -Szukałam cię. -Szukałem cię. O-M-G Czy my to powiedzieliśmy w tym samym momencie? To samo? Nie mogłam w to uwierzyć. -Och… tak zapomniałem zapytać jak masz na nazwisko. -Poems, ja też zapomniałam. -Grow, masz niebywałe nazwisko. Powiedział chłopak, miał rację moje nazwisko bardzo się wyróżniało, byłam jedyną osobą na osiedlu i chyba w całym L.A która miała tak za nazwisko, czasami zastanawiałam się czy aby moja rodzina nie jest jedyną na świecie, miałam tak na nazwisko dzięki mojej mamie gdyż rozwiodła się z ojcem po tym kiedy nakryła go w łóżku z jakąś dziwką, jako wdówka prowadziła bardzo spokojne i szczęśliwe zarazem życie, czasem można by powiedzieć że było szalone, miała Rude włosy które lekko falowały czego bardzo nie lubiła a moim zdaniem dodawało jej to uroku i odmładniała, prez laserowe usuwanie nie miała tyłu zmarszczek co kobiety w jej wieku, bardzo zwracała uwagę na to jak wygląda, rozumiałam to ale wolałam kiedy była sobą, zwykłą mamą.

***

Dobra za dziesięć minut muszę wychodzić. Byłam już na sto procent ogarnięta miałam lekki makijaż, ubrana byłam w czarne dresy i czarną oversize bluzę, moja torebka była czarna ze złotym zdobieniem, włosy miałam ułożone na żel do tyłu aby żaden kosmyk się nie wydostał, krótko mówiąc byłam onieśmielająco zajebista. -Ah... zadzwonię do niego. Powiedziałam pół na głos pół w myślach, często do siebie mówiłam co zastanawiało moje siostry które często mnie podsłuchiwały, co mnie bardzo irytowało, przez to wiedziały o prawie każdym moim sekrecie, za co bardzo się nienawidziłam. Moje siostry były bliźniaczkami, ponadto były planowane w przeciwieństwie do mnie, ja wyszłam ot tak, a że moja mama zdecydowanie nie popiera aborcji i innych tego typu rzeczy postanowiła, że mnie urodzi i wychowa, mogłam być dla niej pewnym ciężarem dla tego czasami do niej przychodziłam i mówiłam żeby poprostu mnie oddała, na co prychała głośnym kpiącym śmiechem, zastanawiałam się czemu ale prawdopodobieństwo, że powie mi prawdę wynosiło 0,000001% szans, dlatego nie ryzykowałam, każdy kto mnie znał doskonale o tym wiedział. -Mamo wychodzę nie będzie mnie przez jakiś czas. Powiedziałam i nie czekając na odpowiedź wyszłam. Było w pół do szóstej wieczorem kiedy czekałam na Johna, już miałam dzwonić kiedy moim oczom ukazał się chłopak ubrany na czarno z czarno-białym bukietem róż, przyznam że to było bardzo urocze moim ulubionym kolorem od dziecka był czarny oraz biały a biało czarne róże to zdecydowanie było moje marzenie i on je spełnił. -Witam. Zaczął chłopak podając mi bukiet róż, nie wyglądał tak uroczo i słodko jak w szkole. Był całkiem blady, jego włosy były nie ułożone, co dla mnie było i tak najmniejszym zmartwieniem, miał jeden pomalowany na czarno paznokieć, co przyznam że mnie urzekło, jego oczy były chłodne i czarne, w głowie miałam tylko jedno. Czy on był jakimś gangsterem do cholery? -Hej. Odpowiedziałam -Wyglądasz nie codziennie. Skomentowałam. -Ah tak do szkoły przygotowuje się aby żaden nauczyciel nie ogarnął. Ale czekaj nie ogarnął czego? Że jest gangsterem, czy że jego matka z nim nie mieszka? -Ale czego ma nie ogarniać? Zapytałam, i tak uświadomiłam sobie jakie głupie pytanie zadałam. -Ah no tak bo ty no nie wiesz… tylko proszę nie uciekaj jeśli ci powiem. Obiecujesz? -Tak obiecuję. Obiecałam bo po pierwsze byłam bardzo ciekawa a po drugie nie miłe było by się nie zgodzić. -Wiesz mam problemy z policją, a w zasadzie to miałem teraz jest już okej przesiedziałem 2 razy w więzieniu i wystarczy mi to na dłuższą metę. Odpowiedział lekko chłopak, ah rozumiem czy o to chodziło on był bandziorem, i ja miałam być w przyszłości jego dziewczyną? To chyba jakiś nie śmieszny żart. -A-h-a, to jednak może ja już pójdę. -My proszę zostań.. Powiedział chłopak, szczerze nie chciałam zostać z nim sam na sam ale postanowiłam, że zostanę. -A masz jakich nieobliczalnych znajomych? Zapytałam idąc z nim w stronę kina. -Moi znajomi potrafią nieźle zaskoczyć ale myślę że nie ma z nimi większych problemów. -A na imprezach? Zapytałam choć wiedziałam że pewnie mają narkotyki i piwo, dużo piwa, i nie wychodzą z niej trzeźwi, ja też lubiłam tak zabalować ale tylko na imprezech i nie w środku tygodnia. -Wiesz na imprezach to jak na imprezach, póki nie przyjedzie policja wszyscy są najebani i to nieźle najebani, potem uciekają. Zaśmiał się i skręciliśmy w stronę wejścia do kina, zakupiliśmy 3 paczki popcornu i weszliśmy spokojnie czekając na Avatara.
Szczerze, to było bardzo przyjemnie i sama atmosfera bijącą od Johna była bardzo o dziwo spokojna. -Kurwa... Zaklął cicho chłopak pod nosem. -Co się stało? Zapytałam z zaciekawieniem. -Ah nie nic, tylko muszę wyjść. Widziałam, że patrzył na telefon i był bardzo zdenerwowany. -Widziałam, że patrzyłeś na telefon. Coś się stało? Zapytałam i to był gwóźdź do trumny, chłopak był nie spokojny wręcz wkurzony i zły a ja czułam że go jeszcze bardziej zezłościłam, jego ciemne oczy patrzyły wprost na mnie i niemal wywiercały we mnie dziurę. -Słuchaj lubię cię i tego nie spierdol. Powiedział to po czym się odwrócił nie znałam go takiego, i nigdy w życiu nie widziałam tak bardzo… wkurzonego. -Jesli chcesz możesz iść ze mną odwiozę cię do domu. Powiedział sucho chłopak po czym ruszył szybkim krokiem, nie wiedziałam, że chce zaprzątać
sobie mną głowę. -Jesteś tego pewniem? Zapytałam. -Tak jestem nie zadawaj pytań i chodź. Posłuchałam go i poszłam za nim do jego czarno czerwonego samochodu. W środku był bardzo zadbany, fotele były okryte prawdziwą skórą, cały samochód w środku miał dizajn w stylu retro. Usiadłam na miękki fotel i bez zbędnego zastanowienia zapytałam. -Czy ty nie masz przypadkiem jakichś problemów? Wyglądasz na bardzo zdenerwowanego. -Bo jestem. Mruknął chłopak i znów skupił się na drodze. -Oh.. przestań zadawać te cholerne pytania. I przestałam Bo nie chciałam ryzykować. Przy przystanku który prowadził chodnikiem do mojego domu wysiadłam i odpowiedziałam -Dziękuję. Po czym odeszłam.
W domu położyłam się na łóżko i lekko powoli oddychałam, to był tak męczący i chujowy dzień, ta marna randka Ugh... Przemyślałam to wszytko i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Zdałam sobie z tego sprawę, że chłopak to była moja największa pomyłka, fontanna nienawiści która wylała się ode mnie do niego nie miała końca, nie wiedziałam już co mam do niego czuć, czułam się jak w jakimś pierdolonym filmie w którym główna bohaterka dostaje kopa w brzuch i jest jednym z większych powodów do plotkowania, a sama ma zamiar zapaść się pod ziemię.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 03, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

PoskładanaWhere stories live. Discover now