Rozdział 1

77 1 0
                                    

   Było grubo po 23, a ja byłem wymęczony jak nigdy. Kończyłem oglądać swój ulubiony serial i byłem tak zmęczony, że nawet nie chciało mi się robić swojej ,,wieczornej rutyny". Padłem jak mucha i nie miałem zamiaru wstawać do następnego ranka. 

   Przeprowadzki nie są aż tak łatwe, jak mogłoby się wam wydawać. Kiedy zaczynasz mieszkać w końcu sam, musisz również zacząć o wszystkim pamiętać. Nie tylko o żywności czy podatkach, ale i o organizacji swojego nowego mieszkania. 

-Rozpakuję się jutro-pomyślałem-nie chcę mi się już wstawać.

Było mi tak wygodnie w moim nowym łóżku... Aj no czułem się jak w raju. Zasnąłem od razu, nawet nie zdążyłem układać ,,idealnego" dnia na jutrzejszy dzień, albo jakiś scenariuszy. Możeee zapomniałem zamknąć okna w kuchni i wyłączyć okap, ale tym już się nie przejmowałem. 

*Następnego dnia*

   Była godzina 12. Nie pytajcie kto tak późno wstaje, okej? I tak do końca nie byłem wyspany. Od razu przypomniałem sobie o oknie i okapie, dlatego szybkim krokiem kierowałem się już w stronę kuchni. 

-Czekaj, kiedy ja zamknąłem okno-powiedziałem sam do siebie- WTF? No w sumie nie ma tego złego, co by nie wyszło na dobre. Dobła trzeba sobie jakieś śniadanko zrobić. A tam nie chce mi się... Dobra zrobię jednak płatki, bo jestem głodny w ch... bardzo. 

Zjadłem płatki i wróciłem do serialu, bo i tak nie miałem co robić. A... Miałem się rozpakować? Dobra już trudno. To będzie zadanie na jutro. Lecz te płatki nie dały mi za dużo, tak więc sięgnąłem po moje ULUBIONE CZIPSIKI, bo kto mi zabroni. W końcu to jest moje mieszkanie... Moja posesja... Mój domeczek... 

*Wieczorem*

   W końcu przypomniało mi się o rozpakowaniu walizek i kartonów, ale i tak to nie miało już sensu, żeby brać się za to. Byłem lekko zmęczony, ale wystarczająco, by zasnąć.

-Wszystko jest w porządku...-przeszło mi obok ucha

Słysząc to wstałem drastycznie szybko, niczym zygzak mcqueen. Rozejrzałem się dookoła, ale jedyne rzeczy, które wyglądały trochę sus, to moje ubrania na krześle. 

-Spokojnie Janek-próbowałem się uspokoić-może dożyjesz do rana-mówiłem sam do siebie kładąc się znów powoli spać.

Mimo, że już byłem uspokojony i zrelaksowany, to obok siebie poczułem dziwną obecność... Oczy otworzyły mi się z prędkością światła. Rozejrzałem się na boki samymi gałkami ocznymi, a następnie przewróciłem się na drugi bok i po raz kolejny starałem się zasnąć...



Met the God | Spotkałem BogaWhere stories live. Discover now