8

1.4K 50 6
                                    

Wstałam znowu wcześnie, ale tym razem jeszcze wcześniej niż wczoraj czy przedwczoraj. Bo wtedy wstawałam około 5.50 a teraz obudziłam przed piątą i już nie mogłam zasnąć. Sprawdziłam czy ktoś do mnie napisał, ale nie dostałam żadnych wiadomości. Nie miałam ochoty wychodzić z łóżka, sięgnęłam więc po książkę, ale odłożyłam ją jeszcze szybciej niż wzięłam. Przestałam mieć chęć na czytanie, nawet jeśli była to moja była ulubiona seria za którą kiedyś brałam się zawsze w wolnym czasie. Patrzyłam sobie spokojnie jak wstaje słońce ale ten widok również mi się znudził. No cóż, dziś siódmy dzień w rezydencji Monetów. W końcu po piątej wygramoliłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic bo wczoraj o nim zapomniałam. Nawet ta przyjemnie ciepła woda, pięknie pachnący żel pod prysznic czy miękki szlafrok nie dawały mi żadnego ukojenia. Popatrzyłam na siebie w lustrze i się przestraszyłam, miałam wory pod oczami jakbym wogule nie spała tej nocy. Poszłam więc ubrać się w mundurek. Gdy byłam już ubrana poszukałam w szafce korektora którym przykryłam moje sińce. Wyglądałam dzięki temu na wypoczętą przez co na pewno będę mogła pójść do szkoły. Chciałam spotkać się na żywo z Chase'm, pogadać z Lannie i to chyba tyle. Zauważyłam na moich nadgarstkach coś dziwnego, były one całe czerwone i podrapane. Nie mieliśmy kota, więc czy sama się drapałam w nocy. Było to możliwe bo moje paznokcie były już dość długie. Zakryłam je rękawem i sprawdziłam znowu czy ktoś do mnie nie napisał. Tym razem przyszła do mnie wiadomość. Od Chase'a, spytał się czy wstałam
// Ej, chcecie abym wam takie ss wiadomości wstawiała a nie wszystko opisywała w tym?//
Dzisiaj nie było niestety szermierki, ale była za to jutro. I tak się dzisiaj z nim spotkam, na matmie i francuskim. Spotykałam się z nim w tajemnicy przed braćmi: w poniedziałki, środy i piątki w pewnym miejscu w szkole, a we wtorki i czwartki na szermierce. Mieliśmy w szkole jedną miejscówkę gdzie stopa żadnego z moich braci raczej nigdy nie zagościła i nie zagości. Była to stara i mała sala lekcyjna, za łazienkami, w której już dawno chyba lekcji nie było. Nawet nauczyciele tu pewnie nie zaglądali. Mieściły się tu tylko cztery ławki, które były ,,nieco" zakurzone, przy każdej z nich stały dwa krzesła, w rogu stało biurko nauczyciela z krzesłem obrotowym, a obok nich mieściła się tablica. Z tego co wiedziałam ta szkoła była kiedyś o wiele, wiele mniejsza i to było jedyne pomieszczenie które nie zostało przebudowane. Odnalazł je niedawno Chase gdy chciał spisać pracę domową z internetu. Nikomu oprócz mnie o nim nie mówił. Przez miesiąc który się znaliśmy moje objawy nie zniknęły: coraz mniej spałam i jadłam ale no cóż, udało mi się przekonać braci że zniknęły. Malowałam się zawsze tak do szkoły aby nie było po mnie widać że jestem blada i zmęczona. Jedyną przyjemność w życiu sprawiały rozmowy, spotkania i ćwiczenia szermierki z Chase'm. Tylko wtedy byłam naprawdę szczęśliwa. Często jak siedziałam sama w pokoju płakałam bez żadnego powodu. Miałam nadzieję że moja choroba z siódmej klasy nie powróciła ale sama w tą nadzieję nie wierzyłam.
Pewnego czwartku jednak, gdy wróciłam ze szkoły i w towarzystwie Hailie weszłam do kuchni, prawie dostałam zawału. Byli tam wszyscy bracia oprócz Willa, i gdy najstarszy zauważył że ktoś wchodzi do kuchni powiedział:
- Masz nam może coś do powiedzenia, moja droga?
Podeszłam do stołu i już miałam zacząć się tłumaczyć ale bardzo się zdziwiłam. Wzrok Vince'a nie był skierowany nawet na mnie, tylko na Hailie, która stała dalej w wejściu kuchni zapatrzona w podłogę.
- No dawaj, Hailie. Pochwal się co zrobiłaś, swoim braciszkom. - powiedział sarkastycznie Shane. Jakby nie on.
- Przecież już wiecie. Po co mam więc wam wyjaśniać coś o czym już się dowiedzieliście? - zaczęła Hailie.
- Chcę to usłyszeć od ciebie, drogie dziecko. - powiedział Vince głosem tak chłodnym że aż się wzdrygnęłam.
- Nie zrobiłam przecież nic złego. Pomagałam się na przerwach uczyć koledze z francuskiego w bibliotece.
- Tsaaa, uczyłaś go ,,francuskiego" pocałunku.
Oni nawet nie zauważyli że wróciłam i usiadłam do stołu. Siedziałam sobie i wpatrywałam się w ich ,,przesłuchanie".
Ale po chwili przestało mnie to interesować więc spojrzałam w telefon. ,, Masz 5 nieprzeczytanych wiadomości od użytkownika Chase Farrow". Schowałam telefon do kieszeni ,,naturalnie" jakbym nie dostała żadnego powiadomienia aby nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Wstałam od stołu zapominając że przyszłam tu przecież zjeść obiad. Udałam się do swojego pokoju i otworzyłam Messengera.

Hej
Jak tam?
Jutro ci coś w szkole powiem.
Okej?
Napisz jak odczytasz.
Okej, to do jutra.

Powiedzcie że to będzie coś dobrego. Miło by było jakby odwzajemnił moje uczucia, ale nie wiem. Znaliśmy się od jakiegoś miesiąca, no i cóż... Może on też coś do mnie poczuł? Ta znajomość nie mogła się zawalić, nie z nim.
Następnego dnia w szkole, mieliśmy sobie po jednej rzeczy do przekazania. On, nie wiem jeszcze co, a ja że musimy być ostrożniejsi niż wcześniej. Na drugiej przerwie jak zwykle po cichu zakradliśmy się do naszej miejscówki. Usiadłam sobie na jednej z ławek którą doprowadziliśmy tydzień wcześniej do porządku. On zajął miejsce obok mnie i widać było po nim że wahał się nad zaczęciem rozmowy. Rozpoczęłam więc ją ja:
- Musimy być trochę ostrożniejsi. Moją siostrę wczoraj bracia przyłapali na przesiadywaniu w bibliotece z jakimś chyba Jasonem czy jak mu tam było. I teraz mają zakaz nawet patrzenia na siebie. - zamilkłam na chwilę po czym kontynuowałam.- Pisałeś mi wczoraj że dzisiaj mi coś powiesz. A więc możesz mówić.
- No... Wiesz... Znamy się może z miesiąc, ale to uczucie mam od kiedy Cię pierwszy raz zobaczyłem. Jesteś idealna. Jak mówiłem śliczna i z klasą.
- U-uważasz, że jestem ładna?
- Nie. Moim zdaniem jesteś piękna. Podobasz mi się Adele.
Te słowa sprawiły że moje serce zabiło mocniej.
- Nie wiem co ty czujesz do mnie, ale... Czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną? Nawet jeśli miałoby to być w tajemnicy przed twoimi braćmi.
- Ja... Chcę. Chase, ja też cię kocham.
- Wiedziałem że to głupi pomysł... Chwila co? Serio?
Moje słowa chyba doszły do niego dopiero po chwili.
- Tak, tylko nie możesz powiedzieć o nas nikomu. Nawet jeśli by to była twoja mama czy ktokolwiek. Jasne?
- Jasne.
- Dobra, ja idę na lekcje.
- Pa.
Złożyłam jeszcze mu czuły pocałunek w policzek i wyszłam z klasy. Udałam się pod klasę w której zaraz miałam mieć chemię.
On za to wyszedł z niej chwilę później aby nikt nie miał podejrzeń po zobaczeniu że wychodzimy z jakiegoś zakątka razem.
Na następnej przerwie (tej na lunch) zauważyłam mały akcydent. Hailie musiała usiąść przy stoliku monetów aby ją ,,mieli na oku" a jakaś laska kłóciła się z nimi że to przecież ona tam powinna siedzieć. Ale jednak chyba nie udało jej się coś bo po chwili wybiegła ze stołówki. Patrzyłam na Hailie bo wiedziałam że to mogłabym być ja. Współczułam jej bardzo, siedziała ona patrząc się w stolik. Nie mogła usiąść do swoich przyjaciółek: Mony i Audrey o których mi kiedyś opowiedziała. Chłopaki się o coś sprzeczali i coś do niej gadali ale ona chyba tego nie wytrzymała i uciekła gdzieś. Na następnej przerwie przybiegli do mnie chłopacy, na szczęście zanim doszłam do Chase'a czekającego na mnie przy łazienkach. Stałam jakieś pięć metrów przed nim kiedy on się odwrócił udając że mnie nie zna bo za mną stanął Dylan z Shane'm.
- Ej, wiesz gdzie Hailie uciekła? Pisała Ci może coś?
- Nie, a co się stało?
- Uciekła ze szkoły. Posprzeczaliśmy się na stołówce o ona se wkurwiona wybiegła i gdzieś polazła. Nie wiemy nawet gdzie jest.
- Och, nigdy jej się takie rzeczy nie zdarzały...
- A ty co się tak tutaj szlajasz?
- Ja tylko przyszłam do łazienki.
- Łazisz tutaj co przerwę. Źle się czujesz?- zapytał podejrzliwie Shane.
- Nie, to nic takiego. Raz tu byłam poprawić włosy bo mi się kucyk rozwalił a teraz przyszłam się załatwić. Mogę już iść?
- No idź.
Poszłam do łazienki i zamknęłam się w jednej z kabin. Tak naprawdę nie chciałam tu być. Ale jak blisko było... A co jeśli by przyszli chwilę później i zobaczyli jak z Chase'm wchodzę do tamtej klasy? Pewnie miałabym tak samo jak Hailie... A właśnie, co ona na wagary poszła?

// Macie tutaj kolejną część (⁠◍⁠•⁠ᴗ⁠•⁠◍⁠)⁠❤ Ps: sorki za to że robię tu taki romansik ale mam nadzieję że wam i tak się będzie podobać! Miłego czytania słoneczka!(⁠◕⁠ᴗ⁠◕⁠✿⁠)

Rodzina Monet (My Version)Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt