~ Rozdział 6 ~

150 5 0
                                    

Ashley Pov

Życie w luksusach nie zawsze oznaczało szczęśliwe,  szczególnie gdy na horyzoncie miało się wrogów swojego ojca. Kryłam go przez tyle lat, a w zamian za to sama  musiałam na siebie uważać podczas gdy on wyjechał tysiące kilometrów z miasta, goniąc za własnym celem. Zawsze był egoistą, nie była to żadna nowość.

Niby nie powinnam narzekać, mając przy sobie tyle drogich sukienek i butów, ale nie raz czułam wyrzuty sumienia. Codziennie doglądałam jego biura, ryzykując tym wiele, ale wiedziałam, że kiedyś mi to wynagrodzi.

Dzisiejszego wieczoru, wybrałam się tam z książką, siadając na wygodnym, skórzanym fotelu. Co jakiś czas, zerkałam w stronę okna, za którym rozciągał się piękny widok miasta.
Lubiłam tu spędzać czas, ale tylko pod jego nieobecność, bo zwykle bywał surowy i zamykał ten gabinet na klucz.

W pewnym momencie wpadłam w trans, zapominając o otaczającym mnie świecie. Niczego nieświadoma, skupiłam się śledzeniu tekstu, przerzucając kolejną stronę, gdy nagle przerwał mi czyjś głos.
Zmarszczyłam brwi, analizując to, czy aby na pewno nie dzieje się to w mojej głowie.

- Musi być naprawdę ciekawa.

Zerwałam się natychmiast, opuszczając książkę na podłogę. Dopiero po chwili, dostrzegłam na parapecie Niebezpiecznego, który siedział oparty o ścianę okna.

- Co ty tu robisz?! - warknęłam, wstając natychmiast na nogi. - Nie powinno cię tu być, skąd w ogóle-

- Wow, liczyłem na milsze przywitanie Ash. - zaśmiał się, zeskakując z parapetu.

- Daruj sobie i lepiej stąd odejdź, nim Kapitan cię zobaczy. Jesteśmy wrogami. - zaśmiałam się ironicznie, podchodząc do niego bliżej.

- Jesteś pewna? - zmniejszył odległość między nami. - Bo jeszcze niedawno mówiłaś coś innego.

- Do czego dążysz? - spytałam poważnie, śledząc jego ciemne tęczówki, skryte pod błyszczącą czerwono-srebrną maską.

- Pamiętasz ten moment w aucie? - chwycił mnie delikatnie w talii, masując okolicę bioder.

- Tak i co z nim? - spytałam, czując pomiędzy nami wzrastające napięcie.

- Chcesz dokończyć to, co zaczęliśmy mała? Nie ma tu ani Kapitana, ani nikogo, kto mógłby nam przeszkodzić. - odparł uwodzicielsko, sadzając mnie na blacie biurka.
Na moment zastygłam, próbując opanować oddech.

- Imponujesz mi Niebezpieczny. - uśmiechnęłam się, przyciągając go do siebie za szelki.

- No jasne, że tak kotku. - odparł cwaniackim tonem, nachylając się nade mną. Złączył nasze usta w namiętnym długim pocałunku, przez który zatraciłam się w nim całkowicie i nie zwróciłam nawet większej uwagi na to, co planuje.

- Zakuwasz mnie w kajdanki? - spytałam po chwili, śledząc wzrokiem poczynania chłopaka w momencie, gdy poczułam na nadgarstkach chłodny metal.

- Spostrzegawcza jesteś. - pochwalił mnie, głaszcząc opuszkami palców mój podbródek. - Ale spokojnie to w innym celu.

- Hm-

Nim zdążyłam się odezwać, chłopak sprytnie obrócił mnie tyłem do siebie, przypierając do blatu. - 1:0 Ashley

No proszę, tak to rozegrał.

- No weź, mnie puść. Co z tobą nie tak? - próbowałam mu się wyrwać, szarpiąc na boki.

- Najpierw, powiesz mi, gdzie aktualnie przebywa twój ojczulek i skąd masz tę kupę forsy w pokoju? Trzymasz kasę na wierzchu, trochę ryzykownie. - zadrwił, zaciskając swoją dłoń na moim biodrze.

Trust me / Henry DangerWhere stories live. Discover now