🕸 26 🕷 Powroty

350 41 155
                                    

Wybaczcie, że tak długo :')

Ale przynajmniej rozdział jest długi xd

---

Miałem już dość tego dnia i czułem się zmęczony jak nigdy wcześniej. Kiedy dowiedziałem się, że May żyje, oblała mnie taka fala ulgi, że dopiero wtedy poczułem, jak bardzo byłem zmęczony. Jeśli miałbym do czegoś porównać mój stan, to zdecydowanie był to sflaczały balonik. Czułem, jakby uszło ze mnie całe powietrze i nie miałem na nic siły. Bezrefleksyjnie szedłem za Harleyem, nawet nie zwracając uwagi na to, gdzie mnie prowadzi i dopiero kiedy dotarliśmy na miejsce, stanąłem jak wryty. Byliśmy w moim pokoju. Tym samym, w którym myślałem, że już nigdy się nie znajdę.

— Chcesz się teraz chwalić tym, że mieszkasz w moim pokoju? To jest zwyczajnie okrutne — powiedziałem, patrząc na niego zraniony. Miałem już totalnie gdzieś co o mnie pomyśli, jedyne, na co miałem ochotę to zsunąć się na ziemię, zwinąć w kłębek i zacząć płakać. Szybko jednak przełknąłem łzy i spojrzałem na niego wyzywająco. Pan Stark na pewno nie byłby zadowolony, gdybym tak zrobił.

— Spokojnie, nie o to mi chodziło — zapewnił mnie szybko, a jego uśmiech nieco przygasł. — Chciałem po prostu oddać ci ten pokój.

— Oddać? — zapytałem, marszcząc brwi. Spojrzałem na niego zdziwiony. Im więcej z nim rozmawiałem, tym trudniej było mi go zrozumieć. — To już nie jest mój pokój, pan Stark się wkurzy.

— To zawsze był twój pokój, a ja byłem tylko tymczasowym gościem. Nie jestem głupi, od razu zauważyłem, że był używany, ale Tony nie dał mi wyboru. Nie ruszałem żadnych twoich rzeczy, obiecuje.

Patrzyłem na niego zaskoczony, nie mogąc wydusić z siebie nawet słowa. Czy on mówił tak na poważnie?

— Nawet twoje ubrania są dalej w szafie, ja tylko zająłem wolne półki. Jutro pozbieram swoje rzeczy, a na razie prześpij się tak, jak jest. Wymienię ci tylko pościel, a ty idź wziąć prysznic — dodał i popchnął mnie w stronę łazienki, wyciągając wcześniej z szafy moją piżamę i wpychając mi ją w ręce. — No już, już — popędził mnie, a ja byłem tak zaskoczony, że posłusznie zamknąłem drzwi i wszedłem pod prysznic. Zachowanie Harleya zaskoczyło mnie na tyle, że przez chwilę nie myślałem o tym, co się stało, ale kiedy tylko zauważyłem, jak spływająca ze mnie woda podbarwia się na czerwono, wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. Nie rozpłakałem się chyba tylko dlatego, że wyczerpałem cały limit łez na ten dzień.

Zamiast tego zacisnąłem ręce, przypominając sobie bezsilność, jaką czułem, kiedy May wykrwawiała się w moich ramionach. Może gdybym umiał zareagować lepiej, to nie byłoby z nią tak tragicznie? Może gdybym wiedział co robić, nie straciłaby tak dużo krwi?

Nie mogłem dopuścić do takiej sytuacji nigdy więcej. Musiałem wiedzieć jak opatrywać rany, jak zapobiegać krwawieniom i co robić, kiedy ktoś zemdleje albo się zakrztusi. Przez moją niewiedzę mogła umrzeć najbliższa mi osoba. Niemal umarła. Musiałem jakoś się tego nauczyć. Nie mogłem być takim ignorantem. Gdyby umarła to byłaby też moja wina.

Mimo to wiedziałem, że nie tylko ja jestem za to odpowiedzialny. To nie ja trzymałem nóż. To nie ja zadałem ciosy. Gdybym tylko wiedział, kim jest ten człowiek, już dawno próbowałbym go odnaleźć i sprawić, żeby cierpiał. To, że May była w szpitalu, a on mógł chodzić bezkarnie, było cholernie niesprawiedliwe. Miałem ochotę sprawić, żeby leżał u moich stóp, wykrwawiając się, a jego błagania o pomoc, byłby muzyką dla moich uszu. Chciałem, żeby zdechł.

Szybko oprzytomniałem, przerażony moimi własnymi myślami. Nie mogłem tak uważać. Byłem przecież tym dobrym, a zemsta nigdy nie przynosiła niczego dobrego, prawda? Próbowałem sam siebie przekonać, że to nie jest dobre wyjście i kiedy wydawało mi się, że wreszcie mi się to udało, zakręciłem wodę i wyszedłem spod prysznica, otulając się od razu puchatym ręcznikiem.

Oblivio | Irondad |Where stories live. Discover now