Rozdział 26

45 1 0
                                    

Czas egzaminu, oraz po egzaminowy, był jednym z najgorszych w moim życiu, ciagle mdłości oraz złe samopoczucie nie dawało mi do końca możliwości skupienia się nad uczeniem, ale przyznaje szczerze ze napisałam je najlepiej jak potrafiłam i byłam z siebie dumna, tak jak każdy z nas. I gdy myślałam ze będzie już dobrze, porażka, odezwała się tajemnicza A.

Kto to do cholery jest?!

Tym razem wysłała pod nasz adres zdjęcia moje i moich przyjaciół oraz listę rzeczy, które mi zrobi gdy tylko przyjdzie czas na moja śmierć, takim to tez sposobem zostałam uziemiona. Jedyny plus z tego jest taki ze nie musiałam widywać Vito na naszych co wtorkowych spotkaniach ze znajomymi codziennie odwiedziala mnie Jose przynosiła słodycze ciasta swojej mamy czy czasami piwo bezalkoholowe od jakiegoś czasu całkiem nieświadomie odłożyłam papierosy kochany zapach nikotyny doprowadza, mnie do większych bólów głowy i jeszcze większej chęci wymiotowania.

Dzisiaj również się jej spodziewałam jak prawie codzień rano poszłam zwymiotować resztki wczorajszej kolacji ten stan tłumaczyłam sobie stresem jaki przechodzę egzaminy niepokojąca sytuacja braku Joe ta pojebana z tą cała A i... z Vito.

Nie odezwał się do mnie ani razu albo w sumie raz gdy pobiegłam do łazienki w restauracji zapytał czy wszystko okej a gdy mu odpowiedziałam skinął głowa i więcej na mnie nie spojrzał rozumiem ze czuje się urażony bo go „wykorzystałam" ale na litość boska ile można się dąsać? Niech mi wygarnie w twarz to co mu leży na sercu niech się odzywa nawet chamsko ale byle by się do mnie odzywał bo nie zliczę ile razy myślałam o jego głosie za którym tak bardzo tęskniłam. To był taki rytuał gdy tylko o nim pomyślałam zerknęłam na obraz a następnie odpalałam sobie utwór ktory nagrał specjalnie dla mnie. Tęskniłam za nim.

Leżałam na łóżku i oglądałam chmury (cirrocumulusy), gdy do pokoju wparowała Jose z kubkami kawy ze Starbucksa i paczka moich ulubionych żelków.

- Stara, czy ty znowu dumasz na tym co się stało oglądając chrury których nikt nie rozumie? No spójrz na nie to wygrała jak... nie, to nie wyglada na nic, nawet nie ma jakiś kucyków.

- Ty się lecz na głowę! - uniosłam się na łokciach i spojrzałam na jej twarz - wiesz jak chmury potrafią zrelaksować człowieka? Ile raz patrzyłaś w niebo? Gdy to robisz czujesz się inaczej, nawet nie wiesz dlaczego, tak po prostu jest.

- Ale po co są te dziwne nazwy, altocumu-gówno, nie mogą się nazywać chmurki bąbelki? Albo Nesquiki!

- Po pierwsze to - wskazałam za okno - to Cirrocumulusy i nie mogą się tak nazywać bo na przykład jak te byś nazwała?

Zastanowiła się chwile po czym z mina geniusza odpowiedział.

- Fałda mojego starego - pokiwala do siebie głowa z uznaniem, a ja strzeliłem sobie w głowę z otwartej dłoni, ona czasami była taka głupia ze aż bolało!

- Daj mi ta kawę bo słuchać ciebie nie mogę - podała mi napój a pierwsza moja reakcja na czarny napój był odruch wymiotny, zaczynało mnie to powoli wkurwiac, ze wszystko to co lubię muszę odstawiać bo zaraz zygam!

Nie uszło to uwadze Jose.

- Stara byłaś z tym u lekarza? Mówiłaś ze to przez egzaminy ale one skończyły się dwa tygodnie temu a ty nadal masz te odruchy i wymiotujesz.

- Miałam iść, ale jakoś nie było czasu czyli to oznacza ze wy za półtora miesiąca się wyprowadzacie? I kto będzie mi przynosił kawę do łóżka?

- Gdybyś pogodziła się z Vito to on by to chętnie robił. Nie możecie się pogodzić? - usiadła bliżej mnie i oparła swoją głowę o moje ramie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 06, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

VANESSAWhere stories live. Discover now