Rozdział 3

55 3 0
                                    


     Noc była pochmurna, co sprzyjało trójce braci w skradaniu się do budynku. W powietrzu unosił się zapach rzeki. Osiedli na półce pobliskiej kamiennicy, obserwując uważnie otoczenie. Na poszczególnych piętrach widoczne były gdzie nie gdzie cienie sylwetek krzątających się ludzi. Leo spojrzał w kierunku okna z którego wyskoczył wraz z Raphaelem niecałe dwa tygodnie temu. Zacisnął nieświadomie pięści.

- Leo, April mówi że jest gotowa – oznajmił Donatello – jak tylko wkroczymy, odetnie łączność w całym budynku. Leo kiwnął głową.

Po całym tym incydencie wszyscy pragnęli zemsty. Leo nie miał serca, aby odmówić uczestnictwa April i Caesemu. Zwłaszcza jemu. Biedak wpadł w szał, gdy dowiedział się, że zdjęto jego najlepszego kumpla. Nie trzeba było dwa razy powtarzać, Caesy nie był nigdy bardziej chętny do pomocy.

- Mike jak sytuacja?

- Otóż widzę dokładnie sześciu strażników, trzech z przodu i z tyłu – powiedział obserwując ich przez termowizyjne gogle – patrolują zgodnie z naszymi wcześniejszymi ustaleniami.

- Doskonale, wszystko zgodnie z planem.

- Według moich obliczeń dr. Roseborn powinien być właśnie w drodze powrotnej ze swojej konferencji prasowej. Dokładnie za 4,85 setnych minuty postawi planowo stopę przed budynkiem – kalkulował Donnie.

- Niestety z przyczyn niezależnych nie pojawi się na czas – zawadiacki uśmiech wpełzł na usta Leonarda. Mike zachichotał.

Uwaga przyczyny niezależne:

rozpędzony na motocyklu szaleniec w masce hokejowej rozbija wszystko i wszystkich dookoła, łącznie z czarnym suvem wiozącym doktora do placówki badawczej. W późniejszym raporcie policyjnym szofer zaznaczy, że oprócz maniaka na motocyklu który gonił ich przez 40 minut z rzędu, jego auto zostało obrzucane jajami, a przednia szyba została wybita ogromną cegłą. Mógł przysiąc, że zaraz po tym incydencje słyszał gdzieś za sobą chichot młodej dziewczyny.

Leo kiwnął głową na pozostałych.

- April wyłączaj zasilanie – cichy, lecz stanowczy szept zasygnalizował April, że operacja właśnie się rozpoczyna. W budynku zgasły momentalnie wszystkie światła. Brak prądu wywołał niemałe poruszenie wśród personelu, dlatego nikt nie usłyszał trzech stukotów wywołanych hakami do chwytania. Wspinając się po linie, Leo obserwował bacznie strażników. Rozproszeni nagłym blackoutem w placówce, porzucili swoje stanowiska.

- To było prostsze niż myślałem- prychnął Mike pod nosem.

Bracia bezszelestnie wślizgnęli się do szybu wentylacyjnego. Donatello ich prowadził, wyświetlając drogę na swoim shellphonie. Plan był prosty – zniszczyć jak najwięcej się tylko da, a potem dorwać Roseborna.

- Jak stoimy April? – spokojny głos Donatella odbił się od ścian wentylacji.

- Cały czas nie mają zasilania, a jak tylko włączą awaryjne, znów je odłączę. W ostateczności mogę im usmażyć system.

- Wstrzymaj się z tym ostatnim na razie, chętnie przeanalizuję ich dane, gdy dotrzemy do panelu kontrolnego – odpowiedział Don.

- Jasne D.

- Daleko jeszcze? – im głębiej wchodzili w budynek, tym Leo był bardziej zaniepokojony.

- Moment, musimy tylko dostać się... tam! – nim Leo zdążył cokolwiek jeszcze powiedzieć, Donnie kończył odkręcać klapę od wentylacji. Spadła na ziemię z głuchym TUMPH. Jeden po drugim wskakiwali do pogrążonego w ciemnościach pokoju. Donatello wyjął ze swojej torby latarki i wręczył każdemu z nich jedną. Leo przebiegł dreszcz. Czuł że w tym pokoju wydarzyło się coś niedobrego. Donatello bez problemu namierzył ogromny panel sterowania. Nie tracąc cennego czasu, od razu rozpoczął pobieranie cennych plików i danych z komputera. Mike zajęty był oglądaniem metalowych ramion wystających z panelu. W oświetleniu jego latarki wyglądały przerażająco.

Imprisoned 2 TMNT 2003Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora