Rozdział 9: Ach te Maluchy

744 20 0
                                    

Rozalia

Po kilku godzinach spędzonych u El stwierdziłam, że czas się zbierać. A iż była 18 i było ciemno, to napisałam do Neteo czy po mnie przyjedzie. Niestety Net nie mógł, ale napisał mi, że ogarnie mi podwózkę i mam się nie stresować, bo będzie to któryś z chłopaków. Miałam tylko nadzieje, że to będzie Matt, Cam lub Charlie tylko nie Louis. Przy Luke czułam się nie zręcznie, nie tak jak przy reszcie chłopakach.

Stałam pod domem mojej przyjaciółki, czekając na któregoś z chłopaków. Chyba po pięciu minutach pod dom El podjechało grafitowe BMW. I wtedy już wiedziałam kim, jest kierowca, bo nie wydaje mi się, że właściciel tego BMW dałby komuś innemu je prowadzić. Więc musiał być to chłopak o czarnych jak noc tęczówkach i czarnych jak węgiel włosach, o imieniu Louis Lee oraz król toru. Podeszłam do auta, wsiadając na miejsce pasażera.

- Hej- odezwałam się pierwsza.

- Cześć- rzucił obojętnie tym swoim tonem.

- Pasy.

- Co?- spytałam, bo nie wiedziałam, o co mu chodzi.

- Zapnij pasy- rzekł.

Zapięłam pasy bez słowa sprzeciwu.

- Gdzie cię zawieść? Do domu czy do Neteo?- zapytał, wjeżdżając na ulice.

- A gdzie jest Neteo?.- zapytałam, bo nie wiedziałam gdzie, wywiało mojego brata.

Nie chciałam jechać do Neteo, ale po prostu moja ciekawość wygrała, a po drugie chciałam wiedzieć, gdzie szlaja się mój brat, o 18 w piątek.

- Chleje u Charliego i Matta- odparł.- To jaka decyzja?

- Do domu.

Louis ruszył w stronę mojego domu, zdziwiłam się, że nie spytał się o adres. Ale potem sobie przypomniałam, że przecież od lat przyjaźni się z Neteo. Jechaliśmy w ciszy, dopóki nie wypaliłam:

- Czemu się tak mało odzywasz?- wypaliłam, nawet samą siebie zaskoczyłam.

Louis spojrzał na mnie. Dopiero teraz zauważyłam, iż Luke jedzie zgodnie z przepisami, więc chyba wziął to do siebie, że nie lubię szybko jeździć. Przypomniało mi się, że przecież Louis brał udział w nielegalnych wyścigach i był królem toru, można mu przyznać, iż bardzo dobrze prowadzi. Odkąd mama zginęła w wypadku samochodowym, bałam się jeździć samochodami, dla tego nie lubiłam kiedy ktoś zapieprzał na drogach. Ale kiedy Louis prowadził, o dziwo czułam się bezpiecznie.

- Nie odzywam się mało- odparł po dłuższej chwili.

- Rzadko się odzywasz- stwierdziłam.- Czemu?

- Nie odzywam się mało, po prostu nie mam o czym z tobą rozmawiać- no może miał trochę racji, w końcu znaliśmy się tylko tydzień.

- Możesz ze mną rozmawiać o wszystkim, na przykład tak jak z Neteo- rzekłam.

Skąd do kurwy byłam taka pewna siebie? Louis uniósł do góry jedną brew i uśmiechnął się cwanie.

- O wszystkim jak z twoim bratem?- spytał, dalej się uśmiechając.

Luke trochę mnie przerażał z tym uśmiechem, ale nie mogę powiedzieć, że z tym uśmiechem nie był przystojny. Bo był cholernie.

- No na przykład- powiedziałam niepewnie.

On coś knuł.

- To, kogo ostatnio przeleciałaś?- Aż się zakrztusiłam.

Louis dalej się uśmiechał, ale bardziej kpiąco niż cwanie.

- Jesteście obleśni- trochę się zawstydziłam, ale no i tak na mojej twarzy pojawił się grymas.

Mówiąc, że są obleśni, miałam na myśli mojego brata i Louisa, naprawdę rozmawiają o takich rzeczach. Louis parsknął śmiechem.

- No dobrze, więc jak to cię zawstydziło- stwierdził.- To, co robiłaś dzisiaj?

- Nic szczególnego, a ty?- nie powiem mu, że go obgadywałam z przyjaciółką.

- Też.

Po tej krótkiej, wymianie zdani już żadne z nas się nie odezwało. Zatrzymaliśmy się przy moim domu, odpięłam pas.

- Dziękuje, za podwózkę.

Louis skinął tylko głową. Wysiadłam z grafitowego BMW, ruszając w stronę drzwi do mojego domu. Gdy weszłam do domu, to usłyszałam, jak coś biegnie w moją stronę, przepraszam nie coś, tylko ktoś. Mała istotka zaczęła krzyczeć oraz biec w moją stronę.

- Rozi! Rozi!- krzyczała ucieszona Isa.

Kucnęłam, rozkładając ramiona dla pięcioletniej czarnowłosej dziewczynki. Isabella od razu się wtuliłam, ja również ją przytuliłam. Dalej trzymając Bell, wstałam na równe nogi razem z nią.

- Czemu już nie śpisz?- spytałam się mojej młodszej siostrzyczki.

- Bo czekałam na ciebie- odparła.- Czy możesz dzisiaj ty mnie położyć spać?

Is odchyliła trochę głowę od mojego ramienia, żebym mogła zobaczyć, jak robi oczy kota z Shreka. Tę umiejętność miałam również ja. Jak bym miała się nie zgodzić.

- Pewnie.

Odstawiałam Ise na podłogę i ściągnęłam kurtkę oraz buty. Złapałam dziewczynkę za rączkę, ruszając z nią do jej pokoiku, który znajdował się na piętrze tak samo jak mój, Neteo i sypialnia Madison oraz taty. Przechodząc obok kuchni, zauważyłam Madison, która w niej sprzątała. Weszłyśmy z dziewczynką o brązowo-złotych tęczówkach do jej pokoju. Położyłam Ise na jej łóżeczku, zapaliłam małą nocną lampkę która stała na stoliku nocnym. Położyłam się obok Bell, od razu biorąc ją w ramiona. Łóżko Isy było dla mnie za małe, ale mówi się trudno.

Leżałam z Is, głaskając ją po główce, miała tak podobne włosy do mamy. Głaskałam ją, dopóki nie usnęła, zawsze w ten sposób usypiała nas mama. Isabella nie pamięta mamy, iż miała niespełna kilka miesięcy, ja z Neteo pamiętamy mamę, bo gdy odeszła mieliśmy po szesnaście i dwanaście lat. Popatrzałam na spokojną twarz Isy, wyślizgnęłam się z objęć pięciolatki. Pochyliłam się nad nią, ucałowałam ją w główkę, przykryłam ją kołdrą, tak jak zawsze robiła to nasza mama.

- Dobranoc Maluchu.- powiedziałam.

Wyszłam z pokoiku Isy, od razu kierując się do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i pomyślałam.

- Ach te Maluchy.- pomyślałam.

***********************************************************************

Hej mam nadzieje że rozdział wam się podobał. Co myślicie o relacji Isabelli i Rozalii?

Instagram :  koliwia216_

Tik Tok:  koliwia216_books

Miłego dnia/nocy Koliwia.

Mój mały promyczek #1 Nadzieja (Trylogia Promyczek) [W TRAKCIE KOREKTY]Место, где живут истории. Откройте их для себя