#8 Pierwsze spotkanie (📼GenLoss Ranboo📼):

46 6 4
                                    


Miałaś już dosyć. Firmy, współpracowników, szefa, a najbardziej widoku cierpienia tych wszystkich, którzy zostali w to wciągnięci.

Ty byłaś jedyną która nie dała się zaprogramować. W odróżnieniu od innych, miałaś właśnie tę przewagę. Nie wypychały cię kable. Nie byłaś od nikogo zależna.

Hetch nie miał nad tobą żadnej kontroli.

Ubrana w swoje normalne ciuchy, z maską i garniturem w rękach, szłaś pewnym krokiem przez galerię w kierunku biura swojego szefa by złożyć mu wymówienie, ale wtedy zobaczyłaś coś dziwnego w jednym ze sklepów.

Hetch... On... więził chłopaka.

Tego chłopaka, który uczestniczył w tym całym show.

Zapamiętałaś jego imię: Ranboo. Wysoki, o ciemnoblond włosach, szarych oczach i metalowej masce na twarzy. Stał przykuty do pułapki Hetcha czekając na wyrok publiczności.

Życie lub śmierć.

Nie mogłaś już dłużej na to patrzeć. Nie mogłaś patrzeć jak ludzie cierpią przez chore pomysły twojego byłego już szefa.

Nie mogłaś go tu zostawić.

Wyrzuciłaś maskę i garnitur do pierwszego lepszego kosza na śmieci, po czym cicho i niezauważalnie weszłaś do sklepu. Na twoje szczęście Hetch powiedział ci jak to wszystko funkcjonuje, więc wiedziałaś jak wyłączyć to ustrojstwo.

Wzięłaś więc łom, po czym podkradłaś się do Hetcha i z całej siły uderzyłaś go w głowę, przez co ten stracił przytomność. Wyłączyłaś transmisję, po czym klikając kilka przycisków uwolniłaś dłonie i co ważniejsze głowę Ranboo z tej całej pułapki.

Chłopak opadł bezsilnie na ziemię, głośno i głęboko przy tym oddychając. Podeszłaś do niego i pomogłaś mu się podnieść.

– Nic ci nie jest? – zapytałaś patrząc mu prosto w oczy.

Musiałaś przyznać, bardzo ładne oczy.

– Nie, jest w porządku – powiedział otrzepując się z kurzu. – Dziękuję ci. Jeśli mogę wiedzieć, czemu to zrobiłaś?

Wzruszyłaś ramionami.

– Po prostu. Nie zasłużyłeś na to. Też mam już dosyć Hetcha i jego pomysłów.

Chciałaś dopowiedzieć coś więcej, ale wtedy...

– Łapcie ich! – krzyknął Hetch, który odzyskał przytomność, a do sali momentalnie wbiegło mnóstwo zaprogramowanych pracowników.

– Szybko! Wiejemy! – krzyknęłaś łapiąc chłopaka za nadgarstek i po kilku sekundach, ciągnąc go za sobą, biegłaś razem z nim przez wąskie korytarze od zaplecza.

– Mogę wiedzieć przynajmniej jak masz na imię? – zapytał Ranboo w pewnym momencie, nie zwalniając za tobą kroku.

– Y/n – powiedziałaś szybko, a widząc wybiegającą z naprzeciwka kolejną grupę pracowników skręciliście w kolejny korytarz.

– Y/n to bardzo ładne imię, wiesz?

Choć żołądek skręcał cię z bólu, stresu i przemęczenia podczas biegu, poczułaś również jakby milion motylków poderwało się do lotu po usłyszeniu tych słów.

Ranboo PreferencjeWhere stories live. Discover now