Rozdział 7: Dziewiątki i trójki

143 9 16
                                    


1

Też masz czasami wrażenie, że świat zwariował, Bakugō?

21.06.2023, Musutafu, Akibasan Park, 18.00

Musutafu, ????  9/7

Deszcz nieprzerwanie padał od wczorajszego popołudnia - dokładniej od chwili gdy uratowałem tego zielonego chłopaka z kawiarni w tamtej alejce. Zimna, szara ulewa była doskonałą odskocznią od ostatnich upałów, chociaż niekoniecznie nadawała się na spacerowanie po parku. Szczególnie gdy człowiek czegoś szukał, a nie do końca wiedział czego konkretnie.

Krople deszczu wybijały rytmiczną melodię, zderzając się z moim pomarańczowym parasolem, a cisza wokoło mnie tylko podbijała ten dźwięk. W parku było pusto i pachniało mokrą trawą. Rozglądałem się uważnie dookoła, ale nie zauważyłem niczego co powinno zbudzić moją czujność. Zwykły, pusty park podczas deszczowego popołudnia. Jakbym źle odczytał wiadomość sprzed tygodnia, chociaż autor wyraźnie określił datę i adres. Domyśliłem się, że moim zadaniem było udać się określonego dnia, o określonej godzinie, w określone miejsce. Zatem byłem. Akibasan Park.
W ostatnich dniach żyłem świadomością, że w końcu dowiem się o co tutaj chodziło. Ale czego konkretnie miałem szukać?

– Co za gówno – mruknąłem. Czułem, że powoli zaczynam się irytować. Jeśli koperta okaże się ślepym zaułkiem, to chyba wyjdę z siebie.

Ruszyłem przed siebie. Według informacji w Internecie Akibasan Park miał dwa oficjalne wejścia. Pierwsze okazało się ślepym zaułkiem, więc pozostało jeszcze jedno, które musiałem sprawdzić. Podążałem drogą wytyczoną przez kocie łby. Wzdłuż niej rosły jakieś ozdobne chwasty, którym w innych okolicznościach być może nawet poświęciłbym chwile uwagi, bo ta zielona cześć miasta była wyjątkowo ładna i zadbana, a ja byłem tutaj pierwszy raz w życiu. Miałem jednak ważniejsze sprawy na głowie.

W końcu wyłoniłem się zza zakrętu i ujrzałem wielką, drewniana bramę z nazwą parku. Nie ona jednak sprawiła, że moje serce podskoczyło z podekscytowania. W oddali dostrzegłem samotną postać, skrytą za zieloną parasolką. Nieznajomy ewidentnie czegoś szukał, bo rozglądał się dookoła, po równie pustej części parku.

Bingo. To on, to na pewno jego szukałem.

Moje nogi automatycznie przyspieszyły, do momentu  w którym nagle zrobiły coś zupełnie odwrotnego - zatrzymały się. A stało się to w chwili, gdy byłem już na tyle blisko, aby okazało się, że nieznajomy nie był do końca takim nieznajomym.

– To jakiś żart? – spytałem zły, na tyle głośno by usłyszał.

Chłopak z kawiarni obrócił się w moja stronę i spojrzał się jakby conajmniej zobaczył zjawę - chociaż miałem wrażenie, że w obecnej sytuacji widok zjawy byłby mniej szokujący. Wyciągnął telefon i niepewnie podszedł do mnie, tylko tyle ile było niezbędne bym słyszał głos z aplikacji.

Cześć. Co ty tutaj robisz?

Nerwowym krokiem postanowiłem podyktować warunki tego spotkania i zredukowałem pozostałą odległość. Mój parasol agresywnie zderzył się z jego.

– To chyba ja powinienem zadać to pytanie! Więc to twoja sprawka, tak? – fuknąłem – To przez ciebie wszystko jest takie popierdolone? Masz to wszystko cofnąć i sprawić, żeby było tak jak wcześniej, natychmiast!

Izuku cofnął się o krok. Przez jego twarz przemknął cień strachu, a energicznym ruchem ręki, którą trzymał telefon zasugerował, żebym się uspokoił, co oczywiście zagotowało mnie jeszcze bardziej. Jak mogłem być spokojny w takiej sytuacji?

Numer Jeden | BakuDekuWhere stories live. Discover now