Rozdział 15

233 27 1
                                    

Blaise przestąpywał z nimi na nogę przed pokojem wspólnym Hufflepuffu. Był dziesięć minut przed umówionym spotkaniem z Margaret i stresował się tak bardzo, że miał wrażenie że zwariuje. W głowie miał pełno myśli i miał wielką nadzieję, że nie zrobi z siebie idioty wypowiadając je na głos. Był w kostiumie anioła i szczerze mu się podobało jak wygląda. Białą satynowa koszula ukazywała kawałek jego umięśnionej klatki piersiowej i miał nawet aureolę na głowie. Gdy Margaret wyszła prawie na niego wpadła. Blaise złapał ją za ramiona. Miała na sobie gorset w kolorach bieli, różu i fioletu, zwiewną spódnice do połowy uda i skrzydła w kolorach gorsetu.

— Cześć. — wymamrotał Blaise odstępując o krok od Margaret.

— Hej! — powiedziała. Blaise złapał ją za rękę i poprowadził do pokoju wspólnego.

Impreza po jakimś czasie się rozkręciła i Blaise po paru drinkach był już trochę wstawiony.

— Ładnie razem wyglądacie. — stwierdził Draco opierając się o ścianę obok Blaise'a.

— Tak?

— Pasujecie do siebie. To trochę dziwne, bo ona wydaje się być taka wesoła a ty taki ponury. — powiedział Draco.

— Ona jest wspaniała. — powiedział Blaise — Jeszcze przy żadnej nie czułem się tak sobą jak przy niej. — dodał. Draco się roześmiał.

— Jesteś wstawiony. — zauważył.

— Ale mówię prawdę. — odparł Blaise — A co z tą co ty przyprowadziłeś? — zapytał Blaise — Nie popisała się z kostiumem.

— Nie musiała. Chciałem po prostu żeby ze mną przyszła. — stwierdził Draco — Jest super. Niezbyt rozmowna, bardzo tajemnicza ale to też fajne.

— Muszę się napić. — stwierdził Blaise — Napij się ze mną.

— Wciąż mam. — powiedziała Draco unosząc kubek — A ty powinieneś przerzucić się na wodę jeśli nie chcesz się zbłaźnić przed dziewczyną. — dodal.

— Chyba masz rację.

Blaise odepchnął się od ściany i usiadł na kanapie gdzie Margaret siedziała z Cosette i Theo. Blaise wcisnął się między nią a Theo i położył głowę na ramieniu Margaret łapiąc ją za rękę.

— W porządku? — zapytała cicho prosto do jego ucha. Blaise uniósł głowę.

— Oczywiście. — powiedział — Lubię spędzać z tobą czas. — dodał.

— Ja z tobą też, Blaise. — powiedziała.

Następnego dnia Blaise, z oczywistych powodów, nie czuł się najlepiej więc on, Theo i Draco planowali spędzić spokojny dzień w dormitorium, ale w końcu wyszli do pokoju wspólnego. Żałowali, że mieszkali w lochach i nie mieli okien, bo było strasznie duszno.

— Co głupiego powiedziałem Margaret? — zapytał Blaise patrząc na przyjaciół.  Draco i Theo siedzieli na kanapie, blondyn wystawił nogi na stolik nocny, a Theo rozwalił się tak, że jego włosy łaskotały udo Draco.

— Nic wielkiego. — powiedział Theo — Byłeś bardziej czuły niż zawsze. Tak trochę jak... ja albo Draco nie mamy humoru i nagle jesteś miły.

— To co innego. Dla Margaret on zawsze jest miły. Nawet nie wiedziałem, że on potrafi tyle wytrzymać. — powiedział Draco uśmiechając się kpiąco. Blaise rzucił w niego pistacją.

— Poważnie... nie chcę żeby głupie zachowanie zrujnowało moje szanse.  — powiedział Blaise.

— Nic nie jest zrujnowane. — stwierdził Theo — Chociaż potem zacząłeś tańczyć... tak... zwyczajnie.

— I żaden z was mnie nie powstrzymał? — zapytał Blaise unosząc brwi.

— Wyglądałeś na szczęśliwego. — powiedział Draco — No i fajnie się patrzy jak nie jesteś ciągle taki spięty.

— Nie jestem ciągle spięty.

— Jesteś. — powiedział Theo — Czasami słyszę jak trybiki w twoim mózgu się obracają i nie sądzę żeby to było zdrowe. — dodał. Blaise wywrócił oczami.

Ten dzień był długi, a żaden z nich nie uznał za stosowne żeby zrobić zadanie domowe więc leniuchowali na kanapie. W poniedziałek zajęcia były nudne. Na dworze strasznie padało, a na zielarstwie Blaise niemalże zemdlał bo było tak duszno.

Po obiedzie Blaise złapał Margaret gdy była w drodze do biblioteki więc poszedł z nią. Nie rozmawiali za wiele bo mieli góry pracy domowej, ale Blaise chociaż wiedział że nie zrobił nic tak głupiego żeby Margaret go unikała.

— Jak się wczoraj czułeś?

— Całkiem w porządku. — przyznał — Zmęczony. — dodał.

— Ja też. — powiedziała podnosząc wzrok z wypracowania na transmutację. 

— Myślałem, że... eee... moglibyśmy... jeśli chcesz... wybrać się na prawdziwą randkę? — zapytał Blaise — Tak, we dwójkę tylko.

— Pewnie. Bardzo chętnie, Blaise. — powiedziała uśmiechając się. 

— Super. — powiedział — Przepraszam... jestem niezręczny. Nie wiem czemu, zazwyczaj przychodziło mi to łatwo. — dodał.

— Nie szkodzi. Rozumiem. — powiedziała Margaret — Wiesz, że ja nie szukam... czegoś przelotnego.

— Wiem... może dlatego ciągle boję, że coś zepsuję, ale będę się starał... poprawić się i pracować nad sobą... nie chcę cię wykorzystać, chcę żebyś to wiedziała. Nie jestem aż takim dupkiem. — powiedział Blaise.

— Nie uważam, że jesteś dupkiem. — wyznała.

— Nie?

— Nie. — powiedziała.

— To dobrze... trochę mi zajmie, no wiesz... nigdy nie czułem się tak... eee dziwnie... to pierwszy raz gdy mam nadzieję stworzyć coś trwałego i... muszę się przyzwyczaić do tego i tych uczuć, które czuję.

— Blaise, rozumiem, nie będę na ciebie naciskała. — powiedziała łapiąc go za rękę — Masz tyle czasu ile pragniesz.

Love Made Me Crazy | Blaise ZabiniWhere stories live. Discover now