Rozdział 19

5.8K 245 73
                                    

- Zostań w samochodzie. To nie potrwa długo - poprosiłam ochroniarza i wysiadłam z auta.

Spokojnym krokiem ruszyłam w stronę wejścia do pracowni Charliego. W końcu udało nam się spotkać. A w zasadzie, to ja w końcu wykazałam się chęcią spotkania. Pech chciał, że padło akurat na dzień, w którym przyjaciel miał mieć za kilka godzin samolot do Paryża. Musiałam nacieszyć się tym czasem, który i tak został nam dany. Bo nawet, jeśli chciałam przełożyć nasze spotkanie na inny termin, wiedziałam, że Wilson w życiu by mi nie pozwolił. Nie w ten szczególny dzień.

- Kogo to w końcu przywiało w moje skromne progi! - gdy tylko weszłam, do moich uszu dotarł podekscytowany głos Charliego. Pojawił się ze swoim szerokim uśmiechem i po chwili jego ramiona oplotły mnie w talii, a moje ciało na moment uniosło się nad ziemią.

- Tak, ciebie też miło widzieć, ale możesz mnie postawić - zaśmiałam się.

I to był mój pierwszy szczery śmiech od dawna. Potrafiła go we mnie wywołać tylko jedna osoba. Ta sama osoba właśnie delikatnie się ode mnie odsunęła i spojrzała w moje oczy.

- Tęskniłem za tobą.

- Uwierz mi, że ja również - odpowiedziałam i o dziwo te słowa naprawdę były szczere.

Nawet nie wiedziałam, jak bardzo brakowało mi mojego przyjaciela. Szczególnie w ostatnich dniach, kiedy myślałam, że moje życie było już względnie poukładane i nagle wszystko zaczęło burzyć. Najpierw ta cała sytuacja z Willem. Jeszcze długo dochodziłam po tym do siebie. I nawet jeśli teraz czułam się lepiej, to wiedziałam, że to uczucie strachu, pozostanie ze mną już na zawsze. Na szczęście Victor nie pozostawił tak tego, jak początkowo myślałam, że zrobi. Już następnego dnia, po tym, jak mu o wszystkim opowiedziałam, zwolnił Willa z White's Company. Nie ukrywałam, że ten gest z jego strony lekko mnie zdziwił, ale o nic nie dopytywałam, bo mimo wszystko byłam mu za to wdzięczna. Nie wyobrażałam sobie, jakby to miało funkcjonować, gdybym każdego dnia miała spotykać się z mężczyzną w pracy.

I podczas gdy ten problem został zażegnany, pojawił się kolejny. Od momentu, w którym uciekłam od rozmowy z Aaronem, nie zamieniliśmy ani jednego zdania. Wiedziałam, że moje zachowanie nie należało do najmądrzejszych, ale nie spodziewałam się, że mężczyzna się przez to na mnie obrazi. Nie rozumiałam skąd ta nagła zmiana w jego zachowaniu. Unikał mnie i zawsze starał się układać plan dnia tak, żeby przypadkiem mnie nie spotkać. Tego dnia nawet Victor zauważył, że coś było między nami nie tak. W momencie, w którym weszłam, jak zawsze, do jadalni, Aaron nie mówiąc ani słowa, zerwał się z miejsca i wyszedł z pomieszczenia. I chociaż nie wiadomo, jak bardzo, chciałam to wyprzeć, nie mogłam ukryć, tego dziwnego ukłucia w sercu. Faktycznie nasza relacja już od dawna nie należała do normalnych. Zbliżyliśmy się do siebie i to było wiadome. Jednak zamiast o tym porozmawiać, jak dorośli ludzie, ja wolałam uciec, a teraz White karał mnie za to ciszą. A może jego również, to w jakiś sposób dotknęło? Chociaż przecież o to chodziło. Zrobiliśmy jeden krok naprzód w naszej relacji. O jeden krok za dużo. Teraz przyszedł czas, na trzy do tyłu.

Przerwałam rozmyślania i wróciłam do rzeczywistości w momencie, w którym Charlie zaczął mnie pchać w stronę jednego z pomieszczeń.

- Możesz mi powiedzieć, co takiego robisz? - zapytałam podejrzliwie.

- Znam cię bardzo dobrze i wiem, że pewnie cały dzień jedynie odliczasz godziny do jego zakończenia - kiwnęłam głową na znak, że się z nim zgadzam. - Więc mimo tego, że zaraz wyjeżdżam, to udało mi się jeszcze zorganizować małą imprezę urodzinową.

- Błagam nie - jęknęłam męczeńsko.

Cholerny jedenasty kwietnia, czyli dzień moich urodzin. Przeklęty dzień. Ale to nie tak, że nienawidziłam go od zawsze. Przez to, że ja i Charlie urodziliśmy się tylko tydzień po sobie, ten dzień zawsze spędzaliśmy razem. W dzieciństwie uwielbiałam nasze przyjęcia urodzinowe i czekałam na nie cały rok. To wszystko zmieniło się, gdy wyjechałam. Urodziny bez Charliego, to już nigdy nie były prawdziwe urodziny. I tak z roku na rok, zaczęłam nienawidzić ten dzień coraz bardziej, a od kilku lat stał się on po prostu kolejnym z pozostałych w całym roku. Niczym szczególnym się nie wyróżniał.

Spoiled souls [ZOSTANIE WYDANE]Where stories live. Discover now