7- Na mieście cz. 2

159 8 6
                                    

Ubrany w czarne bojówki, zieloną koszulkę i nerkę przypiętą przez ramię, zszedłem po schodach do salonu-umówionego miejsca zbiórki. Nawet dziesięć metrów nie przeszedłem, a już tą wkurwiście różowa landryna wyskoczyła zza mnie.
- BAKUGO! POSPIESZ SIĘ! WSZYSCY CZEKAJĄ! - Zaciągała mnie trzymając za nadgarstek. Już chciałem się na nią wydrzeć, lecz przed nami stanął Izu. Wyglądał ładnie.
- Na co czekamy! Skoro jesteśmy w komplecie to idziemy! - I różowowłosa wypchnęła nas za drzwi budynku.

***

[Zdj. Nw z kąd]
(Per. Pomeranian)

Ruszyliśmy w stronę miasta, a dokładniej tej najcichszej ulicy. Przewodnikiem był Rekin więc nikt nie wiedział po co grupa nastolatków miała by iść do zacisznej części miasta.
- Ej, Rekin! Na co tu leziemy? Przecież tu zawsze jest w huj cicho. - Ten przez ramię wyszczerzył się i puścił oczko.
- Heh, widzisz, czasami jesteś jak wszyscy. Nie chodzisz po tej drodze często, nie zwiedzasz, nie patrzysz co tu jest. A ja tak. - I w tym momencie zatrzymaliśmy się przed drzwiami z napisem
"Nie wchodź jeśli ci życie miłe 💀".
Czerwonowłosy zapukał 4 razy, po chwili 2 i od razu drzwi się otworzyły, lecz co najdziwniejsze nikogo po drugiej stronie nie było. Ukazały się schody prowadzące w dół. Przejście było ciemne i delikatnie zakurzone. Czerwonowłosy bez wachania zaczął schodzić. - No chodźcie! Uwierzcie mi że to świetna miejscówka! - Za nim ruszył Tasiemiec, potem Mina i Pikacz a następnie ja z Zielonowłosym.

Na końcu schodów znajdowały się kolejne drzwi po prawo. Jakby korytarz miał odstraszyć innych. Po chwili gwałtownie się otworzyły a zza nich oślepiło nas światło. (Jezus nadchodzi XD) Kiedy oczy doszły do normy, nie mogliśmy uwierzyć w to co widzieliśmy. Staliśmy w średniej wielkości sali z karaoke i okienkiem gdzie można było zamówić jedzenie lub skorzystać z BARU. Dodatkowo w ścianę były wmontowane KOLEJNE, tylko już ze szkła barwionego drzwi. Za nimi stała armia działających automatów do gier, co najlepsze dobre i nie drogie. Za blatu baru wychylił się mężczyzna z zielonymi łuskami na twarzy i zaczął nas wołać.
- Kiri! Tu macie zaklepany stolik! Za parę minut przyjdzie kolejna grupa więc jeśli macie w planach skorzystać z karaoke to spieszcie się! - Wydawał się być kolegą Rekina, lecz mnie to nie obchodziło. Usiedliśmy na wyznaczonym miejscu i ustaliliśmy kolejkę:
1- Kiri i Mina
2- Sero i Kaminari
3- Ja i Izuku

Jako że się świetnie dogadują, wybrali piosenkę "Paparazzi" (Moja matka tego teraz słucha XD 17.06, 17:38)
Parka podeszła do telewizora, wsadziła do podłączonego radia kasetę i poczekali aż się załaduje. Kiedy już wszystko było gotowe wzięli po mikrofonie i włączyli przycisk "start" na jednym z mikrofonów. Trzeba przyznać że świetnie im szło.
P

o chwili szturchnął mnie w bark Tasiemiec.
- Bakubro, możemy zamienić zdanie?
- Dobra, tylko szybko. Deku, zaraz wrócę, Pikacz pilnuj go. - Zawiadomiłem Wstaliśmy z kanapy i poszliśmy niedaleko blatu barowego.
- A teraz powiesz o co chodzi z tymi ksywkami dla Izuku. - Nie chciało mi się tłumaczyć temu półgłówkowi czemu ziemia jest okrągła a nie płaska, ale i tak to zrobiłem.
- Co dokładnie chcesz wiedzieć?
- Dlaczego nazywasz go Deku, i czemu też mówisz do niego Izu, skoro tak go nazwali przestępcy.
- Znamy się od małego. Jego Imię to Izuku. Ja zaś taki typ bachora co każdemu musi ksywkę wymyślić. On nie miał ksywki więc mówiłem do niego zdrobniale "Izu". Po czasie okazało się że był quirkless. Brzydziłem się go. Nie potrafił rzucać kaczek, biegał powoli, łatwo się przewracał i łatwo płakał. Większość miał po matce. Nadałem mu imię "Deku" czyli bezużyteczny, po czasie przyzwyczaił się do dziennego przezywania, tłuczenia, zastraszania... i wiele więcej. Raz mu wyrządziłem coś okropnego, widać po nim że nic nie pamięta bo inaczej bał by się mnie śmiertelnie... - Czułem jakbym był na krańcu płaczu, więc ucichłem.
- ... Wybacz, nie powinienem pytać. Ale dzięki za wyjaśnienie. Wracamy?
- Dobra kurwa, gołąbeczki pewnie przestały śpiewać więc teraz twoja kolej. - Wróciliśmy do stolika, i jak się okazało została im jeszcze minuta piosenki. Usiadłem koło piegowatego który był w trakcie rozmowy z żółtookim. Kiedy odwrócił się i zobaczył mnie, ogon latał mu jak oszalały. Olał poprzedni temat rozmowy i zaczął mi wciskać się na bark. Nie protestowałem ponieważ nie przytulałem się do nikogo od czasu gdy miałem 5 lat.
- No i teraz nie mam komu się wygadać. - Powiedział Pikacz z łezką w oku.
- Mi możesz coś poopowiadać jak chcesz. Przecież od tego są przyjaciele. - Tasiemiec pocieszał go przeć co pojawił mu się GeJOwsKi rumieniec.

(Zawieszone) On jest Psem?! || BkDk🧡💚 || Human-Dog Deku AU ||Onde histórias criam vida. Descubra agora