Rozdział 3.

2.4K 86 27
                                    


Gdy byłam młodsza, wierzyłam, że deszcz ma nam coś do przekazania. Uwielbiałam patrzeć przez szybę, te lecące z nieba krople wody dawały mi poczucie spokoju. Im starsza się stawałam i im więcej miałam problemów, tym bardziej kochałam deszcz. Akurat był jeden z tych dni, w których nie dawałam sobie rady.

Sytuacja z moim biologicznym ojcem, od której minął tydzień, dała mi w kość.

Na szczęście była sobota, więc nie musiałam ruszać się z domu. Niestety mój spokój nie mógł trwać w nieskończoność, bo dobiegł mnie głos mojej mamy. Dochodził on z salonu, z ciekawości się tam udałam, dostrzegłam tam moją mamę i... Tatę. Stała tam też trzecia osoba, a mianowicie policjant.

-Nie odbierzecie mi MOJEGO dziecka!- wrzasnęła mama. Zdawało się, że mój ojciec chciał ubiegać się o prawa rodzicielskie. Nie wiem, czy byłam z tego zadowolona, ale wiedziałam, że im dalej od Logana, tym lepiej.

Kłótnia trwała w najlepsze, gdy przyszedł mój ojczym. Od razu zobaczył mnie stojącą na schodach.

-Prosisz się o karę — na jego twarzy zagościł szyderczy uśmiech, który nie zwiastował nic dobrego.

Bałam się. Odczuwałam cholerny strach przed tym, jaką „karę” wymyśli tym razem. Mężczyzna zaciągnął mnie do swojego gabinetu, zasiadł za biurkiem, natomiast mi nakazał usiąść po drugiej stronie. Gdy wykonałam jego polecenie, zaczął rozpinać pasek spodni, a ja domyślałam się, co chce zrobić.

-Byłaś bardzo niegrzeczna księżniczko, a za nieposłuszeństwo należy się sroga kara- uśmiechał się coraz mocniej.

Przerażało mnie to. Wziął pas do ręki.

- Odsłon plecy królewno — już wiedziałam, co zrobi. Wykonałam jego rozkaz, a on w międzyczasie nalewał sobie Whisky. Upił łyk z naczynia i staną za mną. Związał moje ręce paskiem, i wziął scyzoryk. Zaczął coś nim kreślić po moich plecach, zagryzłam kawałek bluzki, którą podwijałam chwilę temu, starałam się nie wydać żadnego dźwięku. Myślałam, że mnie pobije, tak byłoby lepiej.

On nie lubił, gdy płakałam.

Z każdą kolejną chwilą bolało mocniej. Skończył, a ja odetchnęłam z ulgą. To już koniec. Na koniec wylał resztę trunku na moje plecy. Stanęłam z bólu. Gdy mnie rozwiązał, uciekłam do lasu.

Siedziałam na małej polance i wyłam z bólu. Tak piekło… Nagle się rozpadało, a ja usłyszałam, jak deszcz szepcze mi do ucha. Zapewniał mnie, że wszystko się ułoży.
__________________________________________

Hejka , rozdział pisany na szybko.
Jak myślicie, czy Vincent dowie się o tym co zrobił jej ojczym?
Do następnego.
Miłego dnia/wieczoru/nocy ❤️

||Jak wychował mnie deszcz|| Rodzina Monet|| KOREKTA||Where stories live. Discover now