Przerwa part 2

63 6 0
                                    

                                         3

Leżałem na łóżku.
Wokoło mnie nie było nic.

Pomieszczenie składało się ze mnie, leżącego na łóżku i niekończącej się wody, wokół mnie. Nad wodą była mgła, gęsta mgła. Nic nie widać i nie słychać, co jest za nią. Tylko cisza. Słyszałem tylko mój oddech. Przez to, że to był jedyny dźwięk, który po jakimś czasie słyszałem, zaczął mi przeszkadzać, jego głośność, więc starałem się to robić cicho. Ta cisza jest dobijająca.

Chce, aby mój głos, który znika we mgle, rozprowadzony przez tafle wody, zawrócił. Ale zawrócił nie z echem tylko z odpowiedzią. Tak jak to było dotychczas. Ale teraz jest cisza. Nie wraca do mnie nawet echo. Więc leżę, w bezruchu na łóżku.

Nie zmieniłem pościeli odkąd wyjechał. Nie chcę aby zapach, którego już i tak nie ma dużo, na poszewkach nie zniknął całkiem. Nie chcę wstawać. Tu jest przyjemnie. Czuję się jak w jego objęciach. Lecz wiem, że to się za jakiś czas skończy.

Zapach wywietrzeje i łóżko będzie miało wtedy, tylko jedną funkcję. Aby iść do niego spać.
Już przestanie mieć funkcję wspomnień, gdzie mogę sobie przypomnieć i poczuć sytuacje, w których San Lang jest obok mnie.
Już przestanie pomagać mi zasnąć.
Już i tak było mi ciężko, bo nie czułem ciepłego i twardego ciała, do którego mogłem się przytulić. Tylko musiałem się zadowolić zapachem, który zaraz wywietrzeje. I nie będę miał nic. Nie wyobrażam sobie tych nocy.

Wystarczy mi czekać.
Wystarczy mi czekać, na tego kto mi pozwala odpocząć, po wyczerpującym dniu. Lecz nie tylko. On jeszcze wypełnia ten dom. Wypełnia całą przestrzeń. Gdy coś powie, zaśmieje się lub się ze mną droczy, wibracje przenoszą się po całym domu, wtapiając się w deski i ściany.

Mój głos tak nie robi. On dociera, tylko do tej osoby, do której był on wydany. Nikt inny go nie słyszy. Przez to teraz jest pusto. Żadnej wibracji od śmiechu, który można poczuć dotykając ścian. Zapachu unoszącego się w powietrzu, który zostaje na każdym materiale.

Zastanawiał się, czy nie było by dobrym pomysłem otworzyć skrzynkę. W końcu w niej też jest zapach osoby, która ja mu dała. Ale wie, że gdy ją otworzy, to będzie chciał przeczytać jakąś karteczkę. Trzyma się przekonania, że ona mu poprawi jakoś humor. Może podniesie na duchu, albo da jakąś radę. Ale zdaje sobie sprawę, że jak ją weźmie, to za jakiś czas znowu zatęskni. I to jeszcze mocniej. Co będzie bardziej bolesne.

Słyszał kiedyś, że miłość boli, czy też potrzebuje poświęceń. Nie był jednak pewny, czy był na to gotowy w pojedynkę. Wiedział, że gdyby San Lang przy nim był, by mu pomógł. Nie bałby się poświęcenia czy bólu. Zmierzył by się z nim, aby tylko być szczęśliwym, ze swoim Gege. Xie Lian chcę brać z niego przykład. Chce być tak odważny jak on.

Dlatego wstaje z łóżka. Zbiera w sobie odwagę, aby przejść przez wodę, w której nie widzi swojego odbicia. Nie jest ona brudna, to nie oto chodzi, jest czysta, a nawet przezroczysta. Nie widzi dna, ale też nie robi się ona coraz ciemniejsza. Nie widzi swoich nóg, które robią niepewny krok w stronę, gdzie powinien być stół ze skrzynką.

Nie widzi go, bo zasłania mu go mgła. Biała, nieprzejrzysta, która zakrywa mu cały widok. Ale nie odwraca się, aby wejść z powrotem na łóżko. Musi być odważny. Więc robi kolejny krok. I kolejny. I robi je tak długo, aż uderza swoim ciałem w stolik. Gdy na niego patrzy, nie widzi tam mgły.

Wygląda to tak jakby była wszędzie tylko nie na tym stole. Przez co nie może nie zauważyć skrzynki, która na niego czeka. Sięga po nią ręką i ją otwiera. Nie chcąc wiele myśleć bierze pierwszą z góry. Wyciąga ją ze skrzynki i zamyka resztę. Widzi, że nie jest to mała kartka. Na pewno większa niż tamta, którą wziął poprzednią. Tamtą ma pod poduszką. Tą tu, jak ją przeczyta, też tam położy. Ale najpierw musi poznać jej treść.

Hualian ~ OneShotsWhere stories live. Discover now