2||Harumi?

58 3 21
                                    

Pov: Kai Smith

Oczywiście, że na poważnie - kontynuowała Skylor. - No jedynie, że jesteś gejem.

Nie wiem dlaczego prawie wszyscy w salonie zaczęli się śmiać. Mieli coś do geji? Nie wiem tego, ale moja duma i godność nie pozwalała mi się poniżyć przed nikim. Skoro śmieją się z homoseksualistów to nie mogę jej odmówić prawda? Bo pomyślą, że jestem gejem, a wtedy wyśmieją. A otwarcie mówię o tym, że jestem bi. Po chwili dołączyłem się do nich i również się zaśmiałem, żeby nie pomyśleli, że jestem tym gejem.

- To, że jestem bi nie oznacza, że od razu gejem - uśmiechnąłem się.

Zauważyłem kątem oka, że Cole chyba jako jedyny był jakiś smutny. Nie wiedziałem sam dlaczego.

- To jak w końcu? Będziesz tym moim chłopakiem?

Z rozmyśleń wytrącił mnie głos Skylor. Gdyby nie to, że moi przyjaciele albo są tępi albo są homofobami to nie wiem czy bym się zgodził. Wydaję mi się, że chyba nie czuję nic do Skylor. Na początku nawet tak jakby kręciliśmy ze sobą, ale muszę przyznać, że o wiele lepiej kręci mi się z takim na przykład Colem. Nie wiem dlaczego o tym pomyślałem. Dlaczego akurat o nim, ale teraz to nie ważne, muszę odpowiedzieć jej w końcu na pyatnie. Każdy się niecierpliwił, a zwłaszcza Skylor. Nie mogę przecież stać tak w nieskończoność.

- Okej. Możemy spróbować - uśmiechnąłem się niezręcznie i od razu spojrzałem na Cole'a.

Widziałem tylko jak po moich słowach Cole wyszedł z klasztoru. Co mu się stało? Nagle poczułem jak Skylor rzuca się na moje ramiona. Odruchowo złapałem ją żeby nie upaść. Słyszałem jak wszyscy klaszczą nam brawa i podgwizdują. Wręczyła mi bukiet, który myślałem, że muszę przyjąć. Więc go przyjąłem i podziękowałem jej. Dopiero po chwili zauważyłem, że większość kwiatów w tym bukiecie to były czerwone róże, gdyby znała mnie choć trochę to by wiedziała, że wolę białe, choć czerwone też są ładne. Ale wolałbym dostać je od kogoś innego. Zaraz co ja myślę, nie ważne.

- To dlatego nie powiedziałyście mi? Bo to mój brat? - zaczęła Nya.

- Tak, wybacz nam - odpowiedziała Pixal.

- Okej, ale następnym razem macie mi powiedzieć o takich rzeczach! Przecież bym mu nie powiedziała! - zaśmiała się moja siostra.

Popchnąłem ją tylko ramieniem, dając znać, że ciągle tu jestem i to słyszę. Po czym zaczęliśmy się śmiać. Rozmowa między nimi ciągnęła się dalej, a ja poszedłem do kuchni by włożyć kwiaty do wody. W końcu gdy znalazłem dość dużą szklankę to napełniłem ją zimną wodą z kranu i włożyłem do niej bukiet. Oczywiście trochę się pochlapałem, ale odłożyłem kwiaty na blat. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że Cole gdzieś wyszedł bez słowa i to na dodatek bez humoru. Chciałem go poszukać, ale mógł być gdziekolwiek. Trochę się o niego bałem, jest moim przyjacielem, ale nie mogłem nikomu powiedzieć o moich obawach, jeszcze pomyśleli by, że jestem słaby albo przewrażliwiony. Pewnie niedługo wróci, po co ja się martwię, nic mu się nie stanie, jest dorosły. Wpadłem na pomysł, pojadę do sklepu po jego ulubione ciasto. Jak wróci to mu je dam na poprawę humoru. Więc ubrałem buty, wziąłem portfel i podbiegłem do mojego motoru. Teraz się skapnąłem, że zapomniałem kluczyków i kasku, dlatego cofnąłem się do domu. Gdy w końcu już wyruszyłem zacząłem się zastanawiać jak przewiozę ciasto do klasztoru. Lubiłem szybką jazdę z ostrymi zakrętami, ale w drodze powrotnej nie będę mógł sobie na taką pozwolić. Zaparkowałem pod sklepem i zostawiłem kask na kierownicy. Gdy byłem przy kasie poprosiłem, aby kasjerka zapakowała mi te ciasto w jakiś plastikowy pojemnik. Kobieta wykonała moją prośbę i wtedy spytałem:

I like him a bit too much || lavashippingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz