\7/

638 60 20
                                    

Pov Izuku.

Nie wiem ile tak leżałem ale zapewne lekcje albo już się rozpoczęły albo nawet kończyły. Musiałem wstać przecież nie mogę tak leżeć cały dzień bo jeśli znowu się spóźnię do domu Ren będzie zły.

Naprawdę myślałem, że uda mi się normalnie żyć z Bakugou ale przecież taki śmieć jak ja nie zasługuje na szczęście.

Powoli cały obolały wstałem z ziemi i zacząłem zbierać swoje rzeczy oraz ubierać się w nie podarte ubrania, niestety ale będę musiał wrócić do domu w samych bokserkach bo spodnie się do niczego nie nadają i jak ja teraz powiem matce, że zniszczyłem mundurek, przecież ona nie kupi mi nowego, będę musiał go jakoś zszyć.

Syknąłem z bólu który towarzyszył mi przy każdym kroku ale powoli tak aby nie odczuwać za dużego dyskomfortu skierowałem się w stronę domu.

Spojrzałem na stłuczoną szybkę zegarka na szczęście dało się odczytać godzinę, była jedenasta więc dość wcześnie, może jak wrócę nikogo nie będzie i na spokojnie odpocznę i opatrze rany.

Starając się myśleć pozytywnie co w mojej sytuacji było raczej kiepskim żartem przemierzałem raczej te boczne ulice w mieście, wybrałem dłuższą trasę tak aby unikać ludzi, było mi wstyd z powodu tego jak obecnie wyglądam.

- Izuku?- usłyszałem tak dobrze ostatnio mi znany głos, zamarłem nie potrafiąc się poruszyć.

Tak bardzo nie chciałem aby on mnie teraz widział, nie w takim stanie. Błagam niech sobie pójdzie, niech to nie będzie on.

Błagam chcę zniknąć...

Udałem, że go nie słyszę i przygryzając z bólu wargę szedłem dalej przyciskając do piersi mój plecak i spodnie.

- Izuku...- poczułem delikatny ale zdecydowany uścisk na nadgarstku i spiąłem się jeszcze bardziej.

- Puść...- szepnąłem starając się powstrzymać łzy z całych sił, nie chciałem się rozpłakać na środki ulicy.

Mężczyzna nic nie zrobił sobie z mojej prośby i nie puszczając podszedł bliżej po czym stanął przede mną a mi było wstyd, stałem ze spuszczoną głową wpatrując się we własne buty.

Złapał mnie za podbródek zmuszając abym na niego spojrzał, uciekałem wzrokiem wszędzie aby nie patrzeć na jego twarz.

Spojrzał na mnie a jego oczy wyrażały smutek zmieszany z niepokojem i szokiem spowodowanym tym jak wyglądam. Zdawałem sobie sprawę, że moja posiniaczona twarz musi wyglądać obrzydliwie.

- Co się stało?- zapytał ale po chwili westchnął zrezygnowany.- Debil ze mnie, że pytam o takie rzeczy skoro doskonale zdaje sobie sprawę z tego co się stało.- przejechał dłonią po zmęczonej twarzy.

- Muszę iść...Błagam... Muszę iść...- moje ciało zaczęło samo z siebie drżeć od nadmiaru emocji.

- Nie puszczę cię nigdzie w takim stanie.- jego głos był taki kojący dla mnie, taki spokojny, chciałbym go słuchać całymi dniami, chciałbym być żyć normalnie.

Nie pozwolił mi się odezwać biorąc mnie na ręce zaczął kierować się w tylko sobie znanym kierunku. Dzięki temu, że miał na sobie strój bohatera mogłem wtulić się w jego umięśnionych ciało i wdychać zapach mocnych perfum zamieszanych z potem.

𝔓𝔬𝔨𝔬𝔠𝔥𝔞𝔧 𝔪𝔫𝔦𝔢... 𝔓𝔯𝔬𝔰𝔷𝔢...[BakuxDeku] ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now