6. Wybacz, Słoneczko.

52.4K 3.5K 1.2K
                                    

- Wybacz, pomyślałem, że tylko tym jestem w stanie cię uciszyć. - powiedział gdy się odsunął.

- Masz rację. Uciszyłeś mnie, ale nie moje myśli.

Odstawił mnie na ziemię i pociągnął mnie za rękę do środka domu.

- Ja idę się zaraz przebrać, pożyczę ciuchy od twojego brata.

- Dobrze.

- Holiday?

Spojrzałam na niego, a on mocno zacisnął oczy i powiedział:

- Przepraszam. Żałuję tego co się stało. Żałuję, że cię pocałowałem. Źle postąpiłem. Zapomnijmy o tym.

Pękło coś we mnie. Nie spodziewałam się takich słów.

- Czyli jest wszystko w porządku? - spytał.

- Jak zawsze. - wyszeptałam.

- Kłamiesz prawda? - wyszeptał z bólem.

- Kłamię.

Szybko pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam z hukiem drzwi.

Położyłam się na łóżko i zaczęłam szlochać w poduszkę, aby stłumić go choć trochę.

Miałam w dupie, czy będę chora. Nie żałuję pocałunku, wręcz na odwrót bardzo się cieszę, że choć przez chwilę był. Ale on żałował. To jest okropne uczucie. Odrzucenie. Nie jestem za dobra dla niego. Woli inne. To pewne.

I gdy głębiej o tym myślałam, szlochałam jeszcze bardziej, aż dostałam napadu paniki. Miewam je czasami, ale w takich momentach kumulują się i stają się silniejsze. Zaczęło mi bardziej walić serce, starałam się złapać oddech, ale nie mogłam. Nie potrafiłam, czułam jakbym się topiła. Najgorsze jest to, że nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Napad tak szybko jak się pojawił tak i odszedł.

Ale teraz mi się wszystko zgadzało. Od kiedy zdałam sobie sprawę, że Luke mi się podoba, miewam takie ataki.

Mimo tego, ile cierpię.

Tego, że już nie raz płakałam przez niego.

Kiedy na niego patrzę czuje się o wiele razy lepiej niż normalnie. Więc, może dlatego, że on daje mi tyle szczęścia, to może mi dać taką samą ilość cierpienia.

On, chcę, żebym przestała, ale nie widzi, że sam pogarsza sprawę. Nazywa mnie Słoneczkiem, daję mi misia. Czemu?





***

Gdy się obudziłam, poczułam straszny ból głowy. Ale nie z powodu sławnego kaca. Boli, bo dużo płakałam.

Syknęłam kiedy usiadłam na łóżku. Szybko zeskoczyłam z łóżka.

Jestem przebrana w suche ciuchy. Czy Luke mnie przebrał? Nie sądzę, ale jeśli to była prawda... Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz. Poszłam do łazienki. Szybko się ogarnęłam, bo wyglądałam makabrycznie.

Myjąc zęby, usłyszałam potężne burczenie mojego brzucha. W try miga znalazłam się w kuchni, a tam doznałam szoku.

Na blacie leżał talerz z stosem naleśników. Podeszłam do niego i zauważyłam czerwoną różę, a obok niej liścik.

Szybko wzięłam w swoje ręce list i zaczęłam czytać staranne pochyłe pismo.

Słoneczku,

Jestem debilem. Świetnie zacząłem nie ma co.

Nie mogę robić Ci nadziei. Chcę, żebyś była szczęśliwa jak kiedyś, Słoneczko.

Żałuję, że zadałem ci tyle bólu. Myślałem już, że wczoraj sam siebie się rozszarpię kiedy słyszałem Twój stłumiony płacz. Wiedziałem, że próbowałaś go stłumić. Przepraszam za wszystko. Za to, że tak cierpisz. Zrobię wszystko, abyś już mnie nie chciała. Żebyś nie chciała takiego chuja jak mnie. Nie jestem odpowiedni dla Ciebie. Wybacz, Słoneczko. Błagam świeć już tylko, ale nie dla mnie. Ja zasługuje na burzę, nawałnicę, a nie na takie Słońce jak Ty.

Luke

Ale czy on nie rozumie, że on jest powodem, dla którego świecę?







A friend of my brother || l.hWhere stories live. Discover now