Rozdział 18: Młodszy braciszek

788 21 2
                                    

Louis

Chwilę jeszcze rozmawiałem z tatą, gdy wyszedłem z jego gabinetu, to skierowałem się do pokoju siedmiolatka. Pokój Aidena znajdował się blisko mojego dawnego pokoju. Wszedłem do sypialni chłopca, z łóżka zgarnąłem jego zieloną sportową torbę, która była już spakowana. Wraz z torbą skierowałem się do wyjścia. Zbiegłem po schodach, następnie przystanąłem w przedpokoju, założyłem kurtkę i buty. Wyszedłem na zewnątrz, wrzuciłem torbę Aidena do bagażnika, zamknąłem klapę bagażnika i ruszyłem do garażu, który był po prawej stronie domu. Garaż był połączony z domem, można było się do niego dostać przez bramę, albo od środka domu przez drzwi. Otworzyłem bramę, wchodząc do środka. Podszedłem do tylnych drzwi samochodu ojca. Auto taty również było BMW, tylko że on miał BMW M4 a ja BMW M3. Czarne BMW było otwarte. Więc wyciągnąłem fotelik Aidena, trochę się męczyłem z tym fotelikiem, żeby go wyciągnąć, byłem już nieźle wkurwiony. Wraz z fotelikiem chłopca ruszyłem do mojego samochodu. Wziąłem wdech i wydech, otworzyłem drzwi mojego auta i zacząłem montować fotelik.

- Kurwa!- warknąłem wkurzony, bo od godziny pierdoliłem się z tym fotelikiem.

Po chwili poczułem czyjąś rękę na ramieniu, popatrzałem przez ramię i ujrzałem ojca. Wyprostowałem się wkurwiony.

- Daj, ja to zrobię, bo widzę, że się męczysz- odparł rozbawiony.

- Nie mogłeś kurwa kupić łatwiejszego do montażu fotelika?- spytałem z pretensją.

Zrobiłem krok w tył, robiąc ojcu miejsce, mężczyzna pochylił się, żeby zamontować ten cholerny fotelik.

- Nie po prostu ty jesteś kurwa głupi, i od godziny się z tym męczysz- odrzekł.

Po chwili czarnowłosy się wyprostował, obrócił się przodem do mnie, położył mi rękę na ramieniu i powiedział:

- Jak będziesz kiedyś ojcem, to nawet z fotelikiem nie dasz sobie rady, a myślałem, że jesteś mądry- dalej był rozbawiony.

Przewróciłem tylko oczami.

- Dobra wracam do pracy, a ty już jedz po Aidena, widzimy się za dwa dni- Puścił moje ramie i się odwrócił, odchodząc.

Westchnąłem. Poczułem wibracje mojego telefonu w kieszeni moich czarnych dresów. Wyciągnąłem dzwoniący telefon, spojrzałem na wyświetlacz. Nieznany numer, bez zastanowienia odebrałem.

- Halo?

- Lu?- spytał delikatnie damski głos.

Byłem zdziwiony, bo tylko trzy osoby się tak do mnie zwracały, tata, Aiden i... moja matka.

- Tak, z kim mam przyjemność rozmawiać?- byłem zdziwiony, ale zapytałem uprzejmie.

- Cordelia Green-Lee- zamarłem.

Teraz dopiero skojarzyłem ten głos, przełknąłem ciężko ślinę. Cztery lata temu usunąłem numer kobiety, na której się zawiodłem, i której nie chciałem słyszeć już nigdy. Przymknąłem powieki, powoli je otworzyłem. Poczułem, jak krew zaczęła się we mnie gotować. Coś czułem, że moja twarz wyraża tylko gniew i żal, więc przybrałem kamienny wyraz twarzy.

- Czego chcesz?- warknąłem, nie miałem zamiaru być już milutki i uprzejmy.

- Chciałabym się spotkać z tobą Lu i Aidenkiem- parsknąłem śmiechem na jej słowa.

To se kurwa możesz chcieć.- pomyślałem.

- Weź się, kurwa pierdol- powiedziałem rozłączając się.

- Żałosne- powiedziałem, do siebie parskając.

Zapisałem ten numer, bo bez sensu miałbym go blokować. No i tak by zadzwoniła z innego. Zapisałem go nie jako mama, tylko Cordelia Green. Spojrzałem na godzinę, musiałem już jechać po Aidena, bo za kilka minut kończył lekcje. Schowałem telefon i wsiadłem do samochodu. Czułem, że muszę zapalić, żeby mój brat nie widział mnie wkurwionego. Zawsze przy Aidenie starałem się być opanowany i nielodowaty.

Mój mały promyczek #1 Nadzieja (Trylogia Promyczek) [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now