KONIEC CZASU

901 31 131
                                    

Marinette Dupain-Cheng jak zawsze spóźniła się na poniedziałkową lekcję chemii. Ale czy to jej wina, że łóżko było tak bardzo wygodne i nie chciała pozbyć się tamtego przyjemnego uczucia?

Cóż, nie ważne. Już i tak raczej nie zmieniłaby się na lepsze w oczach pani Mendelejev. Tamta stara raszpla nie posiadała czegoś takiego jak empatia.

Dziewczyna szybko zajęła miejsce obok swojej przyjaciółki, przelotnie łapiąc kontakt wzrokowy z Adrienem. Na tawarzach obojga pojawił się rumieniec.

Wszysko się zmieniło, od kiedy ta dwójka zaczęła swój lekko pokręcony związek. Pomijając fakt, że wszyscy ich znajomi na to czekali, to uczucia tamtej dwójki zmieniały się jak buty Chloe, więc... No cóż, to szokujące, iż w końcu im się jednak udało.

Ale nie, nie poznali swoich iście bohaterskich sekretów. Wręcz przeciwnie: oboje postanowili jeszcze silniej je chronić. Pewnie spytacie: jak to się stało, skoro Czarny Kot kochał do szaleństwa Biedronkę?

Cóż, nic się nie zmieniło. Uczucia do tamtej nakrapianej damy wciąż jedynie przybierały na sile, lecz bohater się poddał. Wybrał o wiele mniej zauważalne zauroczenie w przyjaciółce z klasy, z którą faktycznie coś mogłoby wyjść. Kochał swoją partnerkę w walce ze złem tak bardzo, że postanowił już więcej jej nie przeszkadzać. Dobrze wiedział, iż świadomość codziennego łamania mu serca bardzo ją raniła.

A jedyne czego pragnął, to jej szczęścia.

Tymczasem w klasie jak zawszs panował istny harmider. Kim i Alix sprzeczali się co do jakiejś gry video, zaś Max chwilami wtrącał się, rzucając wykutymi na pamięć, totalnie niepotrzebnymi do życia statystykami. Rose oraz Juleka słuchały muzki. A raczej udawały, iż na niej się skupiały i wcale niemo nie flirtowały, bo słuchawki były odłączone, przez co piosenkę słyszeli wszyscy, tylko nie one. Alya i Nino zaś jak zawsze sprzeczali się o jakieś duperele, aby chwilę później szeptać sobie czułe słówka.

Jeśli chodzi o nasze gołąbeczki, to one raczej nie należały do tych mniej dyskretnych par. Adrien raz po raz posyłał swojej dziewczynie nieśmiałe uśmieszki, zaś ta próbowała zakryć rumieniec i skupić się na lekcji.

Nie no, ja nie zdam – pomyślała, gdy zdała sobie sprawię z tego, że przez tamten niemy flirt przegapiła moment zapełnienia ponad połody tablicy jakimiś reakcjami, które bardziej przypominały hieroglify, aniżeli coś zrozumiałego.

Pani Mendelejev niezbyt interesowała się zachowaniem uczniów. Od kilku dni obrała nową taktykę, która miała być jeszcze wyższym poziomem gnębienia. Udawała ignorancję, pozwalając im na wszystko, tylko nie słuchanie lekcji, a następnie miała zamiar zrobić nadzwyczaj trudny test, z którego znając życie każdy obleje.

Tamta kobieta była istnym geniuszem nauczycielskiego zła...

Nagle cały budynek szkoły się zatrząsł, a dookoła rozległ się przerażony pisk niczego nieświadomych uczniów. W tamtym momencie i Adrien, i Marinette wiedzeli już co mieli zrobić. Problemem, tak jak zawsze z resztą, było jedynie wydostanie się z klasy niezauważalnie.

Rzecz jasna obrana przez nich taktyka wymykania się pozostawiała po sobie wiele do życzenia, lecz ogólne zamieszanie oraz ich własne skupienie na swoim zadaniu sprawiały, że niczego nie zauważali.

Nawet tego, że jakimś cudem wpadli na siebie, wybiegając z tych samych miejsc, do których uciekli jako swoje cywilne wersje.

– Wiesz co to w ogóle jest, Kropeczko? – spytał koci bogater. Choć obrał bierną postawę, nie zaprzestał używania wobec niej tamtych czułych przezwisk. Wciąż była Kropeczką, Biedrąsią oraz Jego Panią, chociaż ona wcale nie należała do niego, a on do niej.

Przynajmniej z ich tamtejszej perspektywy.

Nagle jedna ściana runęła, a ich oczom ukazał się gigantyczny goryl, trzymający w swoim łapsku małą dziewczynkę.

– Nie musiałeś długo czekać na odpowiedź, Kotku – odparła dziewczyna, odskakując, aby uniknąć przygniecenia przez gruzy.

– Co robimy? – spytał jej towarzysz, ledwo powstrzymując się od rzucenia jakimś flirciarskim komentarzem. Cóż, odzwyczajenie się od tego sporo go kosztowało, gdyż okazało się wcale nie być takie proste, jak mu się wcześniej wydawało.

– Ja ewakuuję mo... tamtą klasę, a ty leć powalczyć z tamtym przerośniętym pawianem – Czarny Kot zaśmiał się pod nosem, a następnie wykonał polecenie bohaterki.

Biedronka zaś wynosiła coraz to kolejne osoby z zawalającego się budynku. Oh, ile ona by dała, aby móc wykorzystać jakieś inne miraculum i nakazać komuś wykonać robotę za nią! Oszczędziłoby to tak wiele czasu...

Niby szkoda, ale męczyła się na własne życzenie, i gdy tylko sobie o tym przypomniała, nastrój do narzekania magicznie zniknął.

Tymczasem przemieniony Adrien niezbyt sobie radził z dość pokaźnych rozmiarów złoczyńcom. Goryl, a raczej Gorylisko przerastało samego King-Konga! I to chyba dwukrotnie! Szybko przyparło bohatera w czarnych rajtkach do muru, nie pozwalając mu uciec.

Marinette zaś została zmuszona do użycia szczęśliwego trafu. W innym wypadku Sabrina nie przeżyłaby tamtej katastrofy, a panna Dupain-Cheng wolała dmuchać na zimne. Nie chciała testować swojej supermocy w zakresie przywracania komuś życia.

Dlatego też przy pomocy kija baseballowego wydostała ciężko ranną dziewczynę spod pokaźnego odłamka muru.

Następnie ruszyła na pomoc swojemu kociemu przyjacielowi, modląc się w duchu, aby dawał radę. W końcu jej zostało tylko pięć minut! Musiała go poinformować o tym, że leciała się gdzieś przemienić, aby Tikki nabrała sił.

Niestety wszysko się pokomplikowało, kiedy zobaczyła swojego partnera unieruchomionego przez złoczyńcę i... Małą dziewczynkę. Małą dziewczynkę, która jedną ręką trzymała się rusztowania szczytu Wieży Eiffla, aby nie spaść na sam dół. Musiała coś zrobić, bo reporterzy na dole raczej nie ocaliliby małej życia tymi swoimi kamerami i mikrofonami.

Ale z drugiej strony... Zostało jej jakieś półtorej minuty.

To wbrew pozorom był bardzo trudny wybór. Z jednej strony życie niewinnej kilkulatki, zaś z drugiej jej tożsamość... I tak, są to porównywalne katastrofy, o czym sama Biedronka przekonała się, kiedy nabawiła się traumy w walce z Białym Kotem. Wciąż miewała o nim koszmary...

Ale jednak. Była bohaterką, a obowiązkiem bohaterów jest dbanie o dobro innych, a nie swoje własne.

Dlatego też granatowowłosa odbiła się od dachu, rzucając swoim yo-yo prosto w Damę Paryża. Na szczęście w ostatniej chwili złapała dziewczynkę i wylądowała z nią bezpiecznie na ziemi.

Już miała uciekać, gdy nagle mała złapała ją za rękę. Próbowała się wyrwać, lecz ku swojemu nieszczęściu, dziecko jej nie puszczało.

– Dziękuję, pani Biedronko! – wołało z ekscytacją. – Mogę autograf?

– Nie teraz – w końcu wyswobodziła się z uścisku kilkulatki. – Narazie muszę le...

Nie dokończyła. Serce jej dosłownie stanęło, gdy usłyszała ostatnie piknięcie i poczuła, jak jej super-kostium znikał...

W tamtym momencie cały świat dowiedział się, że słynną i wyjątkową Biedronką była nudna i niezdarna Marinette Dupain-Cheng...

Wszyscy już znali prawdę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

SIEMANECZKO, OTO JA Z MOIM NOWYM FENFIKSZYN Z MLB

NIE BĘDZIE ONO JAKOŚ WYBITNIE DŁUGIE, PATRZĄC CHOCIAŻBY NA JEDNĄ CZĘŚĆ MOJEJ MIRACULOUSOWEJ DYLOGII

SWOJĄ DROGĄ W TEJ CZĘŚCI MAM ZAMIAR BARDZIEJ SIĘ STARAĆ I NIE PISAĆ NA ODPIERDOL

PONOĆ KŁAMSTWO POWIEDZIANE 1000 RAZY STAJE SIĘ PRAWDĄ...

CÓŻ, PRZEKONAMY SIĘ.

ZABAWĘ CZAS ZACZĄĆ!

POZDRAWIAM,
ŹDZISŁAW

Everyone Knows ~ MiraculousTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang