3. Uważaj! Broniąc honoru możesz wylądować w pace. (poprawiony)

3.8K 180 2
                                    

-No dalej działaj!- ze snu obudził mnie głos Jenny.

-Co, co jest? - powiedziałam zaspanym głosem przecierając oczy.

-Ten cholerny pilot znowu nie chce działać, błagam kupmy nowy telewizor...- jęknęła J. Wzięłam od niej pilot i dwa razy wdusiłam przycisk ON/OFF.

-Widzisz? Działa. - dałam jej buziaka na dobry początek dnia. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam na nim 11:43. - Jenny idziesz dziś na uczelnię?

-Mhm - wymruczała ze szczoteczką w ustach. Drugą ręką próbowała ogarnąć włosy, które za Chiny Ludowe nie chciały siedzieć w ciasnej gumce, w którą próbowała je wpleść.

Leniwie wstałam i powlokłam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i tępo się w nią gapiłam.

-Pusto? - powiedziałam zawiedzionym głosem.

-Pusto, a czego się spodziewałaś? Od środy mnie nie było, a ty jak widać do lubiących zakupy nie należysz. Przygotowałam ci kartkę.

-Jak ty to wszystko ogarniasz... - wyszło z moich ust, ale nie zdążyłam dokończyć, bo Jen ukradła mojego buziaka i z tą samą szybkością wypadła z mieszkania. Studiowała pedagogikę. Naprawdę nie mogłam pojąć po co, skoro byłyśmy prawdopodobnie ustawione do końca życia. Ona zawsze tłumaczyła, że po prostu to kocha. Czasem nawet myślałam, że planuje mnie zostawić... Podeszłam do telewizora i przełączyłam na wiadomości.

-Zeszłej nocy w dzielnicy Bronx znaleziono ciężko pobitego, 24-letniego mężczyznę, który prawdopodobnie został zaatakowany ok. godziny 03:00. Miał przy sobie 10 gramów marihuany i 20 gramów amfetaminy. Policja uważa, że mógł to być napad w ramach wojen gangów. Mężczyzna jest nieprzytomny. "Po przesłuchaniu będzie wiadomo coś więcej." Powiedział nam komendant... - w tym momencie przestałam słuchać widocznie zaspanego redaktora. 

-Cholera... - wyrwało się z moich ust. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Jacka. Odebrał po dwóch sygnałach.

-Oglądałeś wiadomości? - zapytałam ostrzegawczym tonem.

-Tak... To ten wczorajszy dealer.

-Za 20 min u mnie w domu. - powiedziałam tylko ostro. -A ona się dziwi że nie mam czasu na zakupy.

***

-Co to do cholery ma być?! Jeśli nas wyda to wszyscy pójdziemy do pierdla! Jak nie on, to znajdą kogoś innego, ktoś zacznie sypać. Za współpracę obniżą mu wyrok za dealerkę! Czy wy nie możecie od czasu do czasu pomyśleć o konsekwencjach? No błagam.

-Myśleliśmy...

-No właśnie nie myśleliście! No dalej tłumacz się Jack. To twoi ludzie to zrobili.

-Chłopcy chcieli go ukarać. W końcu cię poniżał... - tłumaczył się gęsto Jack. - Pobili go i zostawili w jakiejś ciemnej uliczce.

-Kurwa mogli mu zabrać chociaż pieniądze, telefon, towar... Wtedy pomyśleliby, że to napad rabunkowy albo coś,a tu gówno.

-To co robimy? - zapytał nieśmiałym głosem Danny.

-Nic, przez najbliższe tygodnie macie wolne. Żadnych napadów, żadnych włamań, sprzedaż towaru staje. Macie się dobrze ukrywać, bo inaczej wszyscy wylądujemy w pace.




Girls in leathersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz