Rozdział 23

4.4K 221 113
                                    

Trwaliśmy w uścisku przez długie minuty. W tamtym momencie czas przestał mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie i liczyło się tylko to, że obok był Charlie. Wszystkie moje myśli zaprzestały na moment swoją gonitwę i chociaż przez tę krótką chwilę mogłam udawać, że żadne problemy nie istniały. W końcu przyjaciel delikatnie się ode mnie odsunął i spojrzał prosto w moje oczy. Na jego twarzy malowała się szczera troska, jak i ogromne zakłopotanie. Domyślałam się, że w jego głowie musiało kłębić się miliony pytań. I chociaż nie było to łatwe, wchodząc do tej pracowni, obiecałam sobie, że dzisiaj mu na nie wszystkie odpowiem. Dopiero podczas naszej rozłąki zrozumiałam, jak bardzo mi go brakowało. Nie potrafiłabym odtrącić go po raz kolejny, a dalsze brnięcie w kłamstwa, tylko do tego mogłoby nas doprowadzić.

- Chodź pójdziemy usiąść i czegoś się napijesz - Charlie niemal wyszeptał łagodnym głosem. - Już wszystko jest dobrze - dodał i jednocześnie pocałował mnie w skroń.

Razem ruszyliśmy do pomieszczenia, z którego kilka minut wcześniej wyszedł. Gdy tylko do niego weszliśmy, zobaczyłam Olivię, która właśnie przygotowywała dla nas herbatę. Nawet nie wiedziałam, w którym momencie tutaj przyszła, bo przecież jeszcze przed chwilą sama mnie obejmowała. Dziewczyna obróciła się w naszą stronę i na jednym z małych stolików ustawiła kubek z parującym napojem. Podobnie jak u Charliego, na jej twarzy również było widać troskę i zmartwienie. Zajęłam miejsce na jednej z kanap i głośno westchnęłam, jednocześnie układając sobie w głowie to, co chciałam powiedzieć.

- Wiesz, że nie chcę naciskać - zaczął przyjaciel, po czym usiadł obok mnie. To samo zrobiła Olivia i teraz siedziałam otoczona ludźmi, których tak bardzo mi brakowało. - Ale widzę, że nie jest dobrze.

Pokiwałam głową i za całych sił walczyłam, żeby kolejna fala łez nie wydostała się z mojego wnętrza.

- Wtedy po gali, Victor White wcale mnie nie uratował... - mogłam jeszcze się wycofać. Myśli w mojej głowie wręcz krzyczały, jednak skutecznie je uciszyłam. Koniec z kłamstwami. - Bo tak naprawdę, to on mnie porwał. To on zaczął tę strzelaninę i wydał na mnie wyrok.

Przez następne minuty opowiadałam im o wszystkim. Zaczynając od momentu samej gali, do dzisiejszego dnia i wizyty w gabinecie Victora, który zlecił mi zabić człowieka. Nie omijałam żadnych szczegółów. Powiedziałam o tym, co działo się siedemnaście lat temu, jak i o tym, co łączyło mnie z Aaronem.

Po długich minutach ciągłego gadania poczułam się lżej. Herbata, którą wcześniej przygotowała mi Olivia już dawno wystygła, ale nie przeszkadzało mi to. Sięgnęłam po kubek i oczekiwałam na reakcję przyjaciół. Podczas mojego słowotoku, ani razu mi nie przerwali i uważnie słuchali tego, o czym im opowiadałam. Wcześniej bałam się na nich spojrzeć i zebrałam się na odwagę dopiero teraz. Najpierw zerknęłam na Olivię, która z szeroko otwartymi oczami próbowała przetworzyć to, co właśnie usłyszała. Później przeniosłam wzrok na Wilsona, który również wyglądał, jakby w jego głowie trwała jakaś ogromna debata myśli. Ani trochę im się nie dziwiłam. Podczas opowiadania sama byłam w szoku, że to wszystko mi się przytrafiło. Czułam się trochę, jakbym streszczała im fabułę niedawno przeczytanej książki, a nie swoje życie.

- Kurwa mać! - wzdrygnęłam się przez nagły wybuch Charliego. Cały czas nie odrywałam od niego wzroku, gdy ten wstał i nerwowo zaczął chodzić po pokoju. - Zachowałem się jak największy skurwiel stawiając ci to ultimatum - wiedziałam, że w tamtym momencie mówił bardziej do siebie. - Przez ostatnie miesiące tkwiłaś w prawdziwym piekle, a ja myślałem tylko o sobie. - Gwałtownie obrócił się w moją stronę. Nie mogłam wytrzymać tego bólu, który był bardzo dobrze widoczny w jego oczach. - Tak bardzo cię za to przepraszam.

Spoiled souls [ZOSTANIE WYDANE]Where stories live. Discover now