Prolog

868 57 10
                                    

Niech on przestanie patrzeć! Niech odwróci ten durny łeb! Niech oni wszyscy przestaną się patrzeć!

Stwardniałe palce zacisnęły się na moim nadgarstku.

Nie dotykaj mnie!

Zimne jak lód dłonie wślizgnęły pod pachy.

Nie dotykaj!

Szarpnięto mną. Opadłam niemal bezwładnie, prosto w czyjeś ramiona.

Nie dotykaj!

-Wasza Wysokość - załkałam.

Spojrzał na mnie. Ruszył przed siebie, od razu zostając zagrodzonym przez rząd białych mundurów.

-Nie masz prawa - warknął, niemal taranując strażnika. - Nie masz prawa jej zabrać!

Juvenull zachwiał się. Wychudzona sylwetka trzęsła się. Nie wiedziałam jednak czy to z powodu podekscytowania czy złości. A może była to jedynie czysta satysfakcja spowodowana rozzłoszczeniem króla Alberstrii.

-Mam prawo - władca Melborka nie silił się nawet spojrzeć w stronę mojego Dominata. - Mam prawo odebrać to co jest moje.

-Heide jest moją Uległą - przypomniał brutalnie młodszy król.

Lodowato niebieskie tęczówki zalśniły, mrożąc krew w moich żyłach. Juvenull kiwnął głową, całkiem jakby chciał zakpić z swojego rozmówcy. Ten gest wystraszył, by dwójka obcych mi ochroniarzy złapała mnie za ramiona, odciągając jak najdalej monarchy.

-Heide jest twoją Uległą. Jednak ja widzę tutaj księżniczkę Charlotte. Moją wnuczkę. I to ja będę decydował, kto zostanie jej Dominatem.

-Nie - krzyknęłam, szarpiąc się w twardym uścisku. - Nie zabierzecie mnie! Zostawcie mnie! Zostawcie mnie!

Orzechowe tęczówki popatrzyły prosto na mnie. Zaraz dołączyły do nich niebieskie. A później każda para oczu zgromadzonych na sali członków Ligii Dwunastu.

-Oddaj mi ją - syknął mój Dominat, nie siląc się nawet na pozory opanowania. - Oddaj mi ją albo...

-Albo co? - wtrącił się Ezemurd. Gospodarz Zjazdu do tej pory pozostawał niewzruszony i cichy. Wystarczyła jednak iskierka niepewności, by się zapalił. - Albo co, Wasza Wysokość?

Mój Dominat zastygł. Nie odpowiedział. Nie mógł. I właśnie to sprawiło, że moje serce ścisnęło się boleśnie.

-Wasza Wysokość! - Wydusiłam, przez zaciśnięte gardło. - Wasza Wysokość!

-Albo co? - powtórzył Ezemurd.

Mój Dominat nie słuchał go. Opanował oblicze. Czoło wygładziło się, a oczy nabrały spokojnego wyrazu.

-Oddaj mi ją - rozkazał bez cienia uniesienia. - Oddaj mi ją albo pożałujesz.

Juvenull prychnął. Zadarł podbródek i uniósł dłoń, dając znak trzymającym mnie strażnikom.

-To księżniczka Charlotta. Moja wnuczka. Nie jest twoją Uległą. A jeśli spróbujesz choć dotknąć jej palcem, pogwałcisz wszystkie zasady, które...

-Nie masz prawda mówić o zasadach - wtargnął mu w słowo monarcha. - Zabierz ją, a pożałujesz, że...

Nie usłyszałam reszty. Ktoś złapał moje ramiona. Kryształowe żyrandole zawirowały. Z mojego gardła wydobył się krzyk żalu i sprzeciwu. Nikt jednak się nim nie przejął. Po prostu szarpnięto mną, wyciągając z jadalni niczym nieposłuszne, prowadzone na rzeź zwierzę. 

Księżniczka MelborkuWhere stories live. Discover now