Prolog

14 0 2
                                    

Dragonowie byli najgorszymi mordercami we wszystkich wszechświatach. Każdy kto uprawiał magię, bądź wychowywał się w magicznym otoczeniu, wiedział kim są i jaką mocą dysponują. Pierwszy budził największą grozę, postrach, zniszczenie i mrok. Alfondius Dragon, był najokrutniejszy i najlepszy z nich wszystkich. To on, jako pierwsza istota na ziemi, zabił wielkiego smoka, zanim jeszcze ludzkość zawitała na świat. Stąd ich nazwisko. Dragon. Ich magia, czarna i mroczna płynęła z krwi. Byli demonami, silniejszymi niż pozostałe, bo oni, mogli sięgać dalej niż wszechświaty, nie ma nawet nazwy na to, jak daleka była ich moc teleportacji. Jednak zawsze tam gdzie zło, jest i również dobro. Anabell Orvis, Pierwsza Strażniczka Krain, zapoczątkowała wraz ze swoją córką wojnę miedzy Dragonami. W końcu, po tysiącach latach bitew, rozpoczęła się prawdziwa wojna. Anabell stworzyła Miecz Światła, czyli najsilniejszą broń białej magii. To samo uczynił Alfondius, ale odwrotną wersje broni Strażniczek Krain. Miecz Ciemności. Ostatecznie, strona dobra wygrała, ale zabijając wyłącznie przywódcę. Miecz Światła zaginął, a po kilku set tysiącach latach, Miecz Ciemności, również przepadł. Powiada się, że obydwie bronie są w tym, samym świecie. Ale to przecież tylko plotki... zwykłe plotki.

Lily szła korytarzem Leśnego Królestwa. Jej kroki były  lekkie, ale i głośne, a włosy czarniejsze niż u jakiejkolwiek istoty  podskakiwały na plecach. Nie bała się, ale czuła niepokój, idąc do sali  tronowej. Król Thranduil wezwał ją, by omówić sprawę demona, grasującego  od kilku dni na terenie Królestwa. Zabijał również wcześniej w  Gondorze, Rohanie, a nawet na ziemiach Eriadoru i Arnoru. Każde martwe  ciało, było blade jak kość, a żyły były widoczne niczym ciemne filetowe  linie na białej kartce. Ale najgorsza rzecz tkwiła w tym, że Lily  doskonale wiedziała kto jest demonem.



Dziewczyna podeszła do  wielkich drzwi. Strażnicy trzymający włócznie spojrzeli się na Lily, ale  tylko jeden zabrał broń. Drugi wpatrywał się w nią, jak zaczarowany.  Ona również na niego spojrzała.

  — Wpuść mnie. Przecież wiesz kim jestem. — powiedziała

Ten  jeszcze chwilę się tak gapił, a następnie zabrał barykadę, tym samy  synchronizując się z towarzyszem, otwierając Lily drzwi. W środku panował pół mrok, a droga wiodąca do tronu była nie krótka, ale również nie specjalnie długa. Gdy dotarła do tronu, uklękła na jedno kolano.

— Panie, wzywałeś mnie.

— Zgadza się, wzywałem, pewnie wiesz czemu. — spojrzał się na nią — Możesz powstać.

Wstała wykonując rozkaz.

— Słyszałem, że dobrze wiesz, co to tak na prawdę zabija bezbronnych. Do tej pory, żaden elf, człowiek czy krasnolud nie znalazł prawidłowej nazwy dla bestii, więc narodziła się nowa, zrodzona przez mieszkańców napadanych miejsc. Nazwali ją Żyłiśmierć. Powiada się, że jest to kobieta, przeklęta przez demona. Jednakże nikt jeszcze nie ustalił, co to dokładnie jest. Jaka to rasa, skąd się wzięła, jaki ma cel? Jest tyle pytań, a ty, znasz odpowiedzi. — patrzył jej w oczy. Lily miała wrażenie, jakby jego niebieskie tęczówki na ułamek sekundy błysnęły — Powiedz mi zatem, wszystko co wiesz.

Lily bała się odpowiedzieć na pytania. W końcu, po chwili wahania odpowiedziała:

— Przykro mi mój Panie, ale nie posiadam informacji co do potwora, który niszczy życie w tej krainie. Mogę jednakże pomóc, biorąc swe oddziały i poszukać demona. — skłamała pewnym głosem.

Thranduil wpatrywał się w nią ostrym wzrokiem.

— Skoro tak twierdzisz, radzę ci skierować się do twej komnaty. Król Eldrond ogłosił naradę, co do bestii. Radzę ci się przygotować.

Sword of Light - Powstanie Dragonów (LEGOLAS&LOTR)Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora