3

3.3K 123 378
                                    

Cały dzień wydawałby się udany, gdyby nie wizja spędzenia wieczoru w pracowni eliksirów. Harry, nie wiedząc czemu nie mógł pozbyć się myśli o tym co może się dziać w pokoju wspólnym ślizgonów, cały czas zaprzątał tym sobie głowę. Może na wspólnym szlabanie uda mu się wyciągnąć coś z Draco. Nie mógł uwierzyć, że do tej pory prefekci Slytherinu zezwalali na jakieś imprezy i to z orgiami.

-Harry, o której musisz iść do lochów? –Spytał Syriusz, gdy spotkał swojego podopiecznego na drugim piętrze.

-Mam się tam pojawić o dziewiętnastej. –Westchnął chłopak drapiąc się po niesfornych włosach.

-Kurcze a miałem nadzieję, że dziś też uda nam się nieco poćwiczyć. No trudno, może innym razem. W sumie możesz też ćwiczyć przed snem. –Uśmiechnął się idąc obok chłopaka w stronę ruchomych schodów. –Harry nie mieliśmy do tej pory za dużo czasu na zwykłe rozmowy. Może wpadniesz jutro do mnie w czasie przerwy obiadowej? Zjemy razem w moim gabinecie.

-Jeśli znajdę czas to na pewno do ciebie zajrzę. –Uśmiechnął się szeroko

Rozeszli się po chwili. Harry skierował się w stronę mniejszego dziedzińca. Miał nadzieję, że spotka tam Rona i Hermionę, zazwyczaj właśnie tam przesiadywali, gdy mieli nieco czasu wolnego. Podobał, im się widok jaki mogli stamtąd podziwiać. Wielkie jezioro i pojawiająca się na tafli wody co jakiś czas ogromna kałamarnica. Harry nagle usłyszał znajomy głos. Szybko schował się za jednym z filarów, bo w jego stronę szedł Malfoy w towarzystwie Blaise'a.

-Twoja propozycja wciąż jest aktualna? –Spytał Blondyn.

-Owszem. Nie mam nic do stracenia, dobrze wiesz, że wiele razy miałem z tym do czynienia. No i przynajmniej tobie nieco to pomoże.

-Trzymam cię za słowo.- Powiedział Draco z wyczuwalną determinacją w głosie.- Dobra, w takim razie oczekuje cię jutro wieczorem w moim dormitorium. Pamiętaj Blaise, że nie możesz już zrezygnować.

Harry stał próbując jakoś połączyć wątki. Na pewno nie gadali o planie Dumbledore'a, bo dyrektor w życiu nie pozwoliłby aby Draco wplątał w to kogoś z zewnątrz. Kiedy się oddalili, brunet wyszedł z kryjówki i szybko odnalazł wzrokiem przyjaciół.

-No nareszcie Harry, czekamy już strasznie długo.. –Westchnęła Hermiona szperając w torbie i wyciągając z niej po chwili podręcznik do run.

-Musicie coś dla mnie zrobić. –Powiedział Harry siadając obok Rona.

-Co takiego? –Spytali jednocześnie.

-Chce abyście przed jutrzejsza kolacją unieszkodliwili Zabiniego. I wzięli nieco jego włosów.

-Boże Harry, eliksir wielosokowy? Po co?–Spytała Hermiona z przerażoną miną.

-Usłyszałem, przed chwilą, jak Draco rozmawiał z Blaisem o czymś, chyba coś knują. Zabini ma coś dla niego zrobić a ja chce się dowiedzieć co. –Poprawił nieco swoje okulary.

-Ale, o ile dobrze pamiętam to eliksir warzy się parę dni. –Wtrącił Ron. –Chcesz go mieć na jutro? Skąd go weźmiesz?

-Pierwszy raz w życiu cieszę się, że mam szlaban u Snape'a –Roześmiał się Harry. – Zaglądnę do jego zapasów.

-Harry, jako perfekt powinieneś dawać przykład.

-Hermiono powiedz to Draco , to nie ja knuję tylko on.

-W sumie to ty też knujesz. –Zauważył Ron z uśmiechem. – Ale raczej w dobrej sprawie.

-To zrobicie to dla mnie? Czy mam sam załatwić Blaise'a?

Incancerous || Drarry ||Where stories live. Discover now