3

7 2 0
                                    

Trzeci dzień u dziadka, a Lucas znalazł sobie przyjaciela. Nowy rekord, szczególnie że nie poznał kogoś tak blisko od około trzech lat. Lucas zaczął rozmyślać o swojej świeżej znajomości z ślicznym chłopakiem podczas jedzenia.
- Luca, Możesz nie modlić się nad jedzeniem? - Zapytał zachrypniętym głosem dziadek i Popatrzyl na Lucasa odrywając wzrok z gazety.
- Jasne.. - Lucas się Uśmiechnął i zaczął zjadać swoje śniadanie. - Hej dziadku, znasz tego chłopaka z sąsiedztwa?
- Solana? Tak. Pamiętam nawet jak jeszcze nie był Solanem - Dziadek odłożył gazetę i podsunął krzesło na którym siedział do stołu, przy którym jadł Lucas. - Solan od zawsze był Energiczny i ciekawy. Był jak chodzące słońce, więc nie dziwię się że wybrał sobie takie imię. Widzę że go polubiłeś, co? - Dziadek się Uśmiechnął, pewnie zauważył że za każdym razem gdy wspomina o chłopaku o imieniu słońce Lucas lekko się uśmiechał, w głupkowaty sposób i robił się czerwony. - Nie dziwię ci się. Też go lubię. Miły i kulturalny, zawsze pomoże jeśli czegoś ci trzeba. Słyszałem że dziś musi łowić ryby z Panem Popoki, bo już z rana gdy spałeś przyszedł żeby spytać czy możesz u niego nocować gdy skończy pracę. Oczywiście się zgodziłem, więc jak już pokaże ci pewne piękne miejsce na wyspie możesz do niego iść. Zajmie to trochę czasu więc się nie martw. - Dziadek mówił wszystko tak jakby miał przed sobą kartkę z rozpisanym planem na cały dzień.
  Lucas słysząc słowa dziadka dostał energicznego wstrząsu i po paru minutach był z dziadkiem przy wejściu do lasu na ich wyspie, oczywiście z aparatem i torbą na ramię.
- Luca, Co masz w tej torbie?
  - Muline.. Chciałem zrobić Solanowi bransoletkę, bo zauważyłem że lubi je nosić. W kolorach słońca bo wygląda na to że lubi żółty, a w jego pokoju jest dużo niebieskiego więc to pewnie jego ulubione kolory. - Lucas zaczął mówić o Solanie tak, jakby znał go całe życie. Dziadek promiennie się Uśmiechnął i zaczął Prowadzić Lucasa przez drzewa. Przez parę minut Lucas mówił głównie o swojej nienawiści do Nowego Yorku i jak bardzo nie chce tam wracać, a następnie dziadek zaczął go uciszać i stanął przed dużym wiszącym krzakiem.
- Możecie tu przyjść. Solan boi się lasów ale przy tobie się nie przyzna, a powinieneś pokazać mu to miejsce bo chociaż mieszka tu całe życie, na pewno nie widział tego. - Dziadek przechylił krzak, a Lucas stanął bez ruchu. Zobaczył pień, który został zmieniony w ławkę, na przeciwko niego rzeczkę którą gdyby płynąć wzdłuż wypłynąłby na morze, wiele pięknych kwiatków o różnych kolorach i zielone rośliny które osłaniały te miejsce dookoła.
  - Dziadku, tu jest przepięknie.. - Powiedział zdumiony Lucas siadając obok dziadka.
- No, pokaz mi tą Muline. Też umiem robić bransoletki. Znaczy umiałem, twoja babcia mnie nauczyła. - Dziadek lekko się zaśmiał i odkaszlnął. Lucas wyjął Muline i uśmiechnął się do dziadka.
  - Przytrzymaj z tej strony. Ja będę robił, ty będziesz trzymał - Lucas prawie zrobił fikolka na pniaku próbując znaleźć odpowiedni kąt, i gdy w końcu go znalazł zasiadł jak na tronie, poczym zaczął tworzyć branzoletke rozmawiając z dziadkiem o wszystkim i o niczym. Po zrobieniu jej, Lucas złapał za aparat i zrobił z milion zdjęć. Dziadek co parę sekund kaszlał, Lucas się martwił ale dziadek powiedział że to sezon w którym często choruje. Po paru godzinach spędzonych na rozmowach, prawie wpadaniu do rzeki, fotografowaniu wszystkich pięknych szczegółów miejsca które dziadek mu pokazał, Lucas stwierdził że powinni już wracać. Gdy znaleźli się w domku dziadka, Przyszedł Solan, który wszedł w momencie w którym Lucas szukał swojej bluzki.
  - CZEŚĆ? - Lucas krzyknął prawie przewracając się do torby, gdy zobaczył głowę Solana wychylającą się z dołu. Lucas się Uśmiechnął i zszedł po chwili, gotowy na nocowanie. Chłopak pożegnał się z dziadkiem i gdy już wchodzili do domku Solana, Lucas się zaśmiał. - Kurwa.. Zapomniałem prezentu. Nie ważne, wiesz ze nigdy u nikogo nie nocowałem, prawda?
- Tak. Domyśliłem się po tym jak powiedziałeś, że nie byłeś u nikogo w domu. - Solan się Uśmiechnął i wszedł do domu, zapraszając Lucasa do środka. Lucas poczuł że robi się czerwony przez fakt, że nowo poznany chłopak zapamiętał tą drobną rzecz o której mu powiedział. - Spokojnie Koko. Jestem mistrzem planowania nocowań. Choć robiłem to z dwa razy i to w przedszkolu.. Mniejsza. - Solan machnął ręką i przeszedł do swojego pokoju, Zamykając drzwi za Lucasem.
Blondyn usiadł na łóżku Solana i Zdjął torbę.
  - To.. Gdzie będę spał?
- Jak to gdzie? - Solan pokazał palcem na swoje łóżko. - O tutaj.
  - No a ty? - Solan pokazał miejsce bliżej ściany.
- O tutaj. Chyba że chcesz się zamienić. - Solan się Uśmiechnął.
  - A.. Ale twoje łóżko jest małe.. - Lucas znów zaczął mamrotać i bardzo zestresowany Położył się Aby zrobić pomiar łóżka własnym ciałem.
- Słuchaj Koko, damy radę. - Solan się Uśmiechnął i Położył na Lucasie. - W razie czego możemy spać w ten sposób. - Lucas szybko zaczął się śmiać, po chwili poczuł również że jego ręce zaczynają się trząść a twarz i policzki robią się czerwone, Chłopak szybko zrzucił Solana i spanikowanym głosem zaczął uspakajać przyjaciela.. Choć w sumie bardziej samego siebie.
Po nietypowym początku nocowania nastała pora upałów i oglądania filmów. Na wyspie zrobiło się duszno, tak duszno, że Solan Zdjął spodnie i bluzkę a Lucas koszulę. Przez cały, calusienki film starał się skupić na telewizorze, a nie na umięśnionym brzuchu i ramionach przyjaciela .. To było ciężkie zadanie. Po obejrzeniu Nimony chłopcy zabrali się za przeszukiwanie szafy Solana, Lucas znalazł wiele rzeczy które chętnie ukradłby Solanowi.
- Koko.. Kiedy wracasz do Nowego Yorku? - Po tym pytaniu Lucas wyraźnie posmutniał. Solan także, widząc jak bardzo Lucas nie chce wracać.
  - hm.. Koło końca wakacji, czyli za jakiś tydzień.
- Nie martw się.. Nie może tam być aż tak źle.
  - Może, jeśli każdy wie kim jesteś i śmieje się z ciebie gdy nadejdzie na to okazja. Nawet brat mnie wyzywa a ojciec w ogóle ze mną nie rozmawia. - Lucas spuścił głowę i usiadł na łóżku Solana. Ten zrobił to samo i Położył rękę na ramieniu Przyjaciela.
- Jak to wie kim jesteś? Chłopakiem z plaży który ma kokosa zamiast mózgu? - Lucas się Uśmiechnął i Położył głowę na ramieniu Solana. Chłopak wstrzymał na chwilę powietrze ale szybko się uspokoił.
  - Nie.. Choć to by było lepsze. Parę lat temu jeden wredny chłopak zobaczył mnie i takiego jednego calujacych się w szkole, powiedział to wszystkim i tak jakoś wyszło. - Lucas mówił to ze smutkiem, ale Solan nie mógł go poczuć. Czuł tylko dziwną nadzieję. ,,Lubi chłopaków" Pomyślał, choć to nie miało znaczenia bo jest jego przyjacielem. Tylko przyjacielem. Najlepszym przyjacielem...
  - Solan! - Lucas krzyknął mu prosto w twarz. Solan się wystraszył i prawie przewrócił na łóżko.
- Sory, zamyśliłem się. Koko, serio. Przepraszam i współczuję że musisz tam wracać. Ale spędźmy te dwa tygodnie tak, żebyś miał siłę na rok szkolny. - Lucas poczuł ucisk w klatce piersiowej. Ucisk szybko zmienił się w przyjemne uczucie dające mu radość. To nie widok jakiegoś tam uśmiechu. To uśmiech Solana sprawił, Że Lucas znów poczuł się dobrze.
Chłopcy przez całą noc rozmawiali o swoich zainteresowaniach, pasjach, ulubionych zespołach muzycznych i historiach z życia. Koło godziny piątej zobaczyli że powinni już dawno spać aby jutro, a w sumie już dziś wstać koło ósmej i iść do ,,magicznej oazy spokoju ducha" którą Lucas tak bardzo chciał pokazać Solanowi. No cóż. Chłopcy będą musieli przewidzieć lekkie opóźnienie.

Pewnego lata na He Mokupuni WaiWhere stories live. Discover now