#2 Wygrajcie

5 1 0
                                    

Dziesięcioletnia dziewczynka z nisko upiętymi kucykami; jak zwykle biegła tak szybko, jak tylko mogła. W końcu musiała pokazać, że kobiety też potrafią być sportowcami. Choć nie były to wyścigi, a zwykły maraton wokół boiska na czas. Trzech chłopców na czele, a ona tuż za nimi. Dwadzieścia innych dzieciaków było jeszcze daleko.

- Ta dziewczynka znowu za nami - odparł blondwłosy chłopak, przyspieszając tylko, by być jako pierwszy na ostatnim okrążeniu.

- Nie nazywaj mnie tak! - Wysapała zmęczona. Jak ktoś w jej wieku miał czelność ją tak zdrobniale nazywać? Dla niej to była wielka uraza, ale po chwili uświadomiła sobie, że faktycznie, z dziewczyn jako jedyna daje sobie radę w tym momencie. Cała czwórka padła na trawę, gdy usłyszeli swoje wyniki oznaczające również koniec tortur na dzisiaj.

Ledwo łapiąc oddech obróciła się do niego i powiedziała:

- Charlotte. Nie "dziewczynka". - W jej spojrzeniu nie było widać, ani krzty śmiechu, a wręcz dumę z własnych osiągnięć i powagę. Są na równi. Nie ma lepszych i gorszych. 

Chłopiec tylko wywrócił oczami i wytarł twarz w swoją koszulkę, po czym skomentował to krótko:

- I tak byłem szybszy.


~~~~~

- Smith! Czekaj! - Charlotte szybko podbiegła do ciemnowłosego chłopaka nim zdążył wejść do męskiej szatni.

- Co jest? - Spytał, trzymając za klamkę uchylonych drzwi do piekła. Odór spoconych mężczyzn, fajek i dezodorantów było czuć i widać na kilometr.

- Gdzie jest Brayden? Nie ma jak się z wami umówić, a musimy zacząć ten cholerny projekt - zirytowana założyła ręce pod biustem. Chłopak westchnął i podrapał się szybko po głowie, przy okazji szukając wymówki.

- Mamy teraz ważny mecz, więc cały czas treningi i potem nie mamy ochoty na naukę, może w środę?

- W środę mamy już to omówić - odparła krótko i beznamiętnie, a jej twarz była dużo spokojniejsza, niż przy...

- Stary, nie zarywaj tylko rusz dupę, bo musimy się przygotować - nagłe szarpnięcie drzwi od wewnątrz sprawiło, że Oliver o mało co nie poleciał do tyłu. - Czego trujesz, Lott? - Zmarszczył brwi patrząc na zawziętą dziewczynę, lecz ta bez słowa przygryzła policzek od środka; z dwóch powodów.

 Nienawidziła tej ksywki i nienawidziła jego cudownie umięśnionego torsu i ramion bez koszulki. Wzrok sam leciał, gdzie chciał. Mimo, że nie chciała go podziwiać. Absolutnie za nic, a w szczególności za wygląd. 

-  Po meczu czekam na wiadomość; kiedy zaczniemy ten durny projekt, jasne? - Wolała dalej drążyć temat i skupić się na jego twarzy, niż na postawie, która o dziwo, naprawdę robiła na niej wrażenie. 

Ludzki umysł jest beznadziejny. Patrzy na to, co go ciekawi lub co lubi. A. Ona. Go. Nie. Lubi.

- I umyj się. - Dodała na koniec, po czym odeszła, idąc w kierunku łazienki.

- To zapach samca! - Odkrzyknął za nią rozbawiony i wraz z kumplem wrócili do szatni.

"Musisz się ogarnąć, Charlotte. To tylko męskie ciało, w dodatku twojego wroga, nie ma co podziwiać. Trzeba było się patrzeć na tych za nim. Też tak wyglądali. W końcu to sportowcy, sylwetka się sama nie zrobi." Fuknęła pod nosem patrząc na siebie w lustrze i nerwowo myjąc, i tak czyste już, dłonie.

Cały dzień mieli zajęcia osobno, więc nawet z Sam widziała się tylko na chwilę. Tak więc musiała zostawiać jej masę wiadomości odnośnie tego; jak jej się nudzi i jak bardzo nie cierpi Braydena. A nie znosi go na tyle, by pójść na ten nieszczęsny mecz i zobaczyć jego twarz, gdy przegrywają jednym punktem. Tak. Właśnie po to.

Weszła do sali gimnastycznej i rozglądając się po siedzeniach, wypatrzyła idealne miejsce do tajemnego obserwowania. Na samej górze, w rogu, za wielkim typem, który na spokojnie ją zasłoni, ale nie przeszkodzi w oglądaniu. Chyba, że jego taco z frytkami.

- Lottie~ - melodyjny głos sprawił, że odwróciła się lekko i zaraz została objęta ramieniem przez jedną z cheerliederek. Całe szczęście, Stephanie nie była jak jej niektóre koleżanki z drużyny; puste i sztuczne. Fakt, makijaż zawsze pełny, choć ubiór nie do końca, ale była urocza i zabawna. Roberts nie raz jej zazdrościła, ale starała się nie dawać tego po sobie poznać. Znajomości zawsze się przydają, a lata szkolne trzeba przetrwać najlepiej jak się da. Jeśli chodziło o plotkowanie, babskie porady i obgadywanie ludzi; ta dziewczyna była wręcz idealną towarzyszką. Ale z umiarem.

- Steph, nie wychodzicie jeszcze? - Również delikatnie objęła latynoskę za tę niemal idealną talię.

- Właśnie dobrze, że tu jesteś. Byłaś na naszych treningach, ogarniesz to. - Brunetka odetchnęła z ulgą patrząc na nią z nadzieją i ciągnąc do damskiej szatni, natomiast Charlotte na chwilę się wyłączyła.

- Ale co ogarnę? - Zmarszczyła lekko brwi. Chyba nie będzie spokojnego oglądania meczu.

- Kate się źle czuje i nie da rady, a potrzebujemy tej piątej osoby, rozumiesz?

- Ale - urwała będąc oniemiałą. Ona ma ją zastąpić? Była rezerwową, ale to rok temu, potem zajęła się fotografią i nie chciała w to brnąć. Musiałaby zgrywać idealną i prezentować się wspaniale nawet, gdy tak nie było. - Byłam tylko z... pięć razy przy tym, gdy ćwiczyłyście! Nie dam rady, musicie zmienić układ. Nie macie jakiejś alternatywy?

- Nie było czasu na zwykły układ, a co dopiero na plan B. Przećwiczymy to teraz, rozgrzej się i załóż to. Idę po kosmetyczkę. - Było widać kto jest liderką, Lotte nawet nie miała kiedy się sprzeciwić i nim się spostrzegła była w mini żółto-czarnej spódniczce ze spodenkami pod spodem, trampkach i topie pod kolor. Miała pofalowane na szybko włosy z wpiętą kokardą i mocniejszy makijaż. Niby był godziny na stylizację, ale gdy robi to tyle osób czas nie ucieka tak szybko. 

Po rozgrzewce i małej próbie była kolej na starcie się ze swoim lękiem do publiczności. Blondynka stresowała się jakby wychodząc tam, ludzie mieliby ją obrzucić jedzeniem za marne przedstawienie.

Ostatnie słowa otuchy od dziewczyn sprawiły, że wyszła jako trzecia trzymając pompony i podskakując wykrzykując razem z nimi pokrzepiające okrzyki. Dwie drużyny były już na swoich miejscach po pierwszej rozgrywce, która i tak była remisem. Starała się udawać, że nikt nie będzie patrzeć, że to tylko dziewczęce wygłupy po szkole, w domu jednej z nich. Po minusie dopingowania dostrzegła tego blondyna, o którym nie chciała pamiętać podczas tego występu.

Chłopak ze sporym skupieniem uważnie obserwował jej ruchy. Miał wrażenie, że to zwidy, więc wziął kolejnego łyka wody. "Przecież Charlotte już dawno nie bawiła się w takie rzeczy, a ten strój jej nie pasował-podkreślał wszystko. No i ta kokarda? Dziewczyny wyglądały identycznie i niczym się od siebie nie różniły." Naprawdę chciał tak myśleć, lecz skupiał się tylko na niej, wyróżniała się, nie dlatego, że nikt się jej nie spodziewał, czy źle tańczyła. Wręcz przeciwnie, nasuwały mu się same pozytywne myśli, które w ogóle do niego nie pasowały.

- Też bym wolał robić szpagaty, niż biegać za piłką, ale pękłyby mi jaja - odparł zmęczony jeden z chłopaków w drużynie. Jemu koszykówka już dawno się przejadła, ale obiecał im, że ten mecz będzie jego ostatnim. Te słowa dotarły do Braydena dopiero po dłuższej chwili. Naprawdę nie spodziewał się tu tej dziewczyny. 

Nie zauważył tego, ale świadomość, że będzie go obserwować, i to jeszcze z najbliższej ławki sprawiła, że zmotywował się i grał znacznie lepiej niż w pierwszym meczu.


Wiedz, że...Where stories live. Discover now