Prolog

1.8K 83 13
                                    

Satchel's POV

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Satchel's POV

Biegła w szaleńczym tempie przez ciemny, gęsty las. Dyszała coraz głośniej, a każdy huk wybuchającej bomby wodorowej odbierał jej na moment słuch, by zaraz dźwięk toczącej się wokół bitwy powrócił z przeraźliwym piskiem. Płuca paliły ogniem, a nogi zaczynały odmawiać posłuszeństwa, jednak migające już niebezpiecznie blisko szmaragdowe pociski z osheitu oraz śmiercionośne lasery sprawiały, że nie zatrzymała się nawet na moment.

Musiała biec, bo ją zdradzono.

Uciekała, bo ją oszukano.

Już od pięciu godzin powinna upijać się do nieprzytomności w podrzędnych barach Lagos, największej metropolii na Ziemi, świętując swoje zwycięstwo nad okrutną i bezduszną rodziną.

Myślała, że była taka sprytna.

Myślała, że brat nigdy nie zdradziłby swojej siostry.

Źle myślała.

Teraz biegła niczym ranne, zagonione w pułapkę zwierzę, próbując umknąć przed piekłem, które ją otaczało. Gdy przed oczami kobiety pojawiły się pulsujące mroczki, niespodziewanie wpadła na twardą przeszkodę, która znalazła się na drodze jej ucieczki. Mimowolnie krzyknęła, by z impetem wylądować na zroszonej potem twarzy.

Nie zważając na ból, odwróciła się płynnym ruchem, jednak momentalnie zamarła, gdy na jej czole zatrzymała się lodowata lufa karabinu. W drżących jednak wciąż silnych dłoniach trzymała ją męska sylwetka o niemal monstrualnych rozmiarach, górując nad nią i przypominając przerośnięte cielsko potwora z najstraszniejszych koszmarów. Nie śmiała nawet przetrzeć oczu, nieruchomiejąc pod palącym dotykiem zimnej broni, ale miała wrażenie, że wzrok zaczął płatać jej figle. Coś, co w ciemności wyglądało tak przerażająco, nie miało prawa być na tyle rozumne, by potrafiło posługiwać się karabinem. Przywołała prędko swoje Ja, aby przekonać się, jaki potwór mierzył w nią ze śmiercionośnej zabawki.

Wampir.

Bardzo głodny wampir.

Wygłodniały.

Lufa wbiła się odrobinę mocniej w śliskie od potu czoło dziewczyny, pozwalając poczuć jej drżenie ciała potwora. Z zaskoczeniem uświadomiła sobie, jak głośno dyszał. Wampiry były praktycznie niezniszczalnymi maszynami do zabijania, które nigdy nie męczyły się, nie potrzebowały dużo snu i nie musiały nic jeść. Jedynym paliwem ich podłej egzystencji była krew. Gęsta i ciepła, skradziona ciałom innych istot.

Wampir drgnął nerwowo, wykonując niepewny krok w stronę kobiety, gdy jej dłonie mimowolnie chwyciły metal celujący wprost w jej głowę.

− Poczekaj! − krzyknęła zaskoczona swoją odwagą, jednocześnie kuląc się przez zlokalizowany niebezpiecznie blisko huk potężnej bomby. − Poczekaj... − powtórzyła desperacko, próbując uspokoić roztrzęsiony oddech. − Jestem czarownicą.

Potężne cielsko nienaturalnie znieruchomiało na dźwięk słów kobiety. Wampir zdawał się wręcz nie oddychać.

− Pomóż mi wydostać się z tego miejsca. Doprowadź mnie do punktu, w którym będę mogła uruchomić portal, a ja... − Nie dokończyła, gdy przerwał jej niski, chrapliwy głos. Mimowolnie wzdrygnęła się na jego dźwięk. Na myśl, że ten olbrzym, ten... potwór miał tak ludzki, tak... przyjemny głos...

− Jesteśmy w samym środku strefy frontowej w dodatku po stronie terenów okupowanych przez elfickie wojska. Obszar w promieniu kilku tysięcy kilometrów w każdą stronę jest wyłączony z jakiejkolwiek komunikacji poza wojskową, a osheitowe pole blokuje wszelkie portalowe transfery − wydyszał, walcząc o najmniejszy haust powietrza, jednak wciąż nie opuszczając broni.

Jego zaskakująco rzeczowy raport odebrał czarownicy wszelką nadzieję.

Brat jej nie zdradził.
On skazał ją na śmierć.

− To znaczy... − wyjąkała.

− To znaczy, że albo zabiję cię ja, albo zrobią to elfy − odparł, a jego głos nie zdradzał żadnych emocji, jedynie niewyobrażalne wyczerpanie.

− Pomóż mi − rzuciła nagle, nie wiedząc, skąd wzięła się jej odwaga. Chyba z chęci zemsty na wyrodnym bracie. Z chęci pokazania mu, że nie tak łatwo unicestwić neliuską księżniczkę, Satchel Ene. − Widzę, w jakim jesteś stanie. Nie piłeś krwi od przynajmniej kilku dni. Jeśli ja nie przeżyję, za chwilę elfy dopadną i ciebie. Pożywisz się na mnie, zabierzesz nas z tego piekielnego lasu, a potem pomożesz mi dostać się poza wojenną strefę, abym mogła teleportować się do celu swojej podróży. Nieważne, ile to zajmie. Dni, tygodnie, miesiące. Przez ten czas będziesz miał nieograniczony dostęp do mojej krwi, a sądząc po twoim stanie, albo nie masz stałego żywiciela, albo jakiś czas temu zginął. Poza tym jestem czarownicą, nie muszę ci chyba tłumaczyć korzyści, które wynikają ze spożywania... mnie. 

Słowa opuszczały jej usta z prędkością serii z karabinu, którego lufa wciąż mroziła jej rozgrzaną skórę. Zapadła głucha cisza, niezmącona nawet odległymi odgłosami walki. Wszystko na moment ustało, jakby cały świat zatrzymał się, podglądając tę pełną napięcia chwilę milczenia między wampirem a czarownicą.

Mężczyzna gwałtownie chwycił ją i niczym piórko poderwał z ziemi. Z charakterystyczną dla wampirów niemal nieuchwytną dla oka prędkością, przeniósł ją w ramionach za najbliższe skupisko gęstych krzewów i rozrzuconych głazów otoczone wysokimi, szumiącymi na porywistym wietrze drzewami.

Przykucnął pod najgrubszym z pni, trzymając czarownicę przed sobą w żelaznym uścisku.

− Jesteś tego pewna? − wyszeptał do ucha kobiety. Wampir, którego twarzy nie znała, obcy, z którym miała związać ją umowa, jedyna możliwość, by uszła z tej sytuacji z życiem.

− Tak − odrzekła łamiącym się głosem. − Moje Ja obiecuje ci prawdę − dodała słowa przysięgi, która wiele znaczyła w ustach czarownicy.

Moje Ja w zamian oddaje ci wszystko − wyrecytował drugą część formułki, zadziwiająco delikatnym gestem odgarniając włosy z jej szyi.

Zaskoczyła ją ta popularna wśród czarownic obietnica w ustach wampira. Nie wiedziała nawet, że ich gatunek uznawał Ja.

Zanim jednak zdążyła dokończyć myśl, kły mężczyzny raptownie i brutalnie wbiły się w miękkie zagłębienie na kobiecej szyi.

Przez jej ciało przelała się fala rozkoszy, która odebrała jej...

Wszystko.

Rzeczywistość rozpłynęła się w jednym krótkim zdaniu.

Moje Ja w zamian oddaje ci wszystko.


Perfect sacrifice - IntroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz