Rozdział 5 - Ty i ja razem piszemy tę historię

971 63 12
                                    

Satchel's POV

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Satchel's POV

Znów powieki Satchel ciążyły jej niczym ołów. Znów głowę rozsadzało jej przerażające dudnienie, a gardło wyschło na wiór. Znów budziła się w jakimś obcym, nieprzyjaznym miejscu, nie wiedząc, co działo się z jej bezwładnym ciałem przez ostatnie... Właściwie, jak długo była nieprzytomna?

Otworzyła oczy, ale obraz przed nią rozmazywał się i wirował, powodując nieprzyjemne mdłości. Z głośnym jękiem podniosła się z twardego posłania, próbując rozejrzeć się po dziwnym pomieszczeniu, w którym się znalazła.

− Obudziła się! Wezwij dowódcę! − niespodziewanie dobiegł ją niski głos, a zaraz potem do tajemniczego pokoju wbiegły dwie potężne sylwetki. Wciąż prawie nic nie widziała, gdy z trudem starała się stanąć na galaretowatych nogach.

Elfy! To musiały być elfy... Jednak udało im się schwytać ją wraz z Saną. Energicznie rozejrzała się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie dostrzegła znajomej postaci wampira. Wnętrze wciąż wirowało, a Stachel z pełnym frustracji warknięciem opadła na ziemię, próbując powstrzymać nadchodzące wymioty.

− Czego chce..cie... Gdzie jest Sana?! − zdołała wydukać, gdy jej ciałem wstrząsały dreszcze.

Jeden z mężczyzn przed czarownicą zaśmiał się głośno, zbliżając się ostrożnie w jej kierunku. Mimo wciąż niepewnego wzroku zauważyła, że w wyciągniętej dłoni trzymał coś, co przypominało osheitową broń.

− Gdybym był na twoim miejscu, spotkanie z generałem byłoby ostatnią rzeczą, o którą bym prosił − syknął, odpychając ją brutalnie stopą w ciężkim, wojskowym bucie z powrotem na twarde posłanie.

Satchel niemal bezwładnie opadła na cienki siennik, mimowolnie krzycząc ze złości i bezsilności. Gdy świat zawirował jeszcze bardziej, nie była już w stanie powstrzymać żółci, która podeszła jej do gardła i z głośnym jękiem opróżniła żołądek.

Nie miała pojęcia, co się wydarzyło. Gdzie była, jak się tu znalazła i kto jej pilnował. A przede wszystkim nie rozumiała, dlaczego, gdy spytała o Sanę, ci obcy mężczyźni nazwali go generałem.

Czy wampir... Czy wampir mógł ją zdradzić w tak okrutny sposób? Czy jej rodzina zmierzała już po nią, by zabrać ją z powrotem na neliuski dwór? I tym razem doprowadzić do jej małżeństwa z...

Do oczu napłynęły jej piekące łzy, a poczucie upodlenia uderzyło w nią z siłą buldożera. Czy to dlatego, że pokazała mu swoje macki? Dlatego, że tak się przed nim... odsłoniła?

Nagle do pomieszczenia weszła kolejna postać ubrana w toporne buty w kolorze smoły. Satchel pokryta swoimi wymiocinami dyszała ciężko, starając się powstrzymać szloch, który wzbierał wewnątrz niej. Zagryzła wargę niemal do krwi, ostatni raz próbując wziąć się w garść.

Nowo przybyły mężczyzna podszedł do niej i, chwytając czarownicę swoją potężną dłonią, bez najmniejszego problemu podniósł ją do pionu niczym szmacianą lalkę. Jęknęła od nadmiaru wrażeń, który wywołała u niej ta drastyczna zmiana pozycji. Bez emocji cisnął ją w kierunku żołnierzy, którzy ledwo zdążyli pochwycić dziewczynę, tuż przed zaliczeniem przez nią kolejnego upadku na twarz pokrytą śliną i wymiocinami.

Perfect sacrifice - IntroWhere stories live. Discover now